Gintrowskiemu zamiast elegii

Powinienem zacząć jakimś okolicznościowym cytatem. Może z „Epitafium dla Sergiusza Jesienina”, którym prawie 40 lat temu zaczynał pan karierę? „Otwórzcie mi, stróże anieli, błękitne podwoje podwoje dni”, czy ten o brzozie wędrownej, z której i tak zrobią nagrobny krzyż? Nadałyby się oba.

Publikacja: 29.10.2012 19:03

Robert Mazurek

Robert Mazurek

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Że strasznie pretensjonalnie? Strasznie, prawda, ale niby jak pisać felieton o Przemysławie Gintrowskim w dniu jego pogrzebu tak, żeby nie było pretensjonalnie i emocjonalnie?

Zaraz skończę pisać i jeszcze zdążę na cmentarz. Elegia, epitafium – niczego takiego nie będzie. Przyniosę jakieś kwiaty. Zresztą, tak naprawdę to jedyna okazja, kiedy można je dać facetowi.

To była połowa lat 80. Późno, ale dopiero wtedy trafiła mi w ręce pańska kaseta. Jakość podła, ale miałem dwukasetowy magnetofon, absolutne szaleństwo, więc przegrywałem kolegom pana, Tośkę Krzysztoń śpiewającą Kryla, Kaczmarskiego. „Autoportret Witkacego” mną owładnął. Byłem, wstyd przyznać, jak panienka oszalała na widok Beatlesów. Nie musiałem nigdy pisać wierszy, może dlatego, że pan je za mnie zaśpiewał.

Pamiętam naszą rozmowę sprzed kilkunastu lat. Mówił pan, że Herbert, że tekstów nie zabraknie do końca życia, że filmy. Ja zdradziłem, że byłem ministrantem na pogrzebie ofiar pożaru w szpitalu w Górnej Grupie, tym od „A my nie chcemy uciekać stąd!”. Potem rozmawialiśmy krótko po jakimś spotkaniu z panem na uniwersytecie, o którego prowadzenie mnie poproszono. I już, i tyle.

Nie znaliśmy się, nie przyjaźniliśmy, bo też i jak miałbym przyjaźnić się z pomnikiem. A dla mnie, dla mych kolegów od przegrywanych, rzężących kaset pan zawsze był i na zawsze pozostał pomnikiem, głosem pokolenia, uczciwie mówiąc – głosem kilku pokoleń. I tak to już, cholera, jest, że jak nie pretensjonalność, to patos się wdziera, gdy piszę o panu.

Przyznam się na koniec, że przez cały ostatni tydzień słuchałem tylko pana. I nie mogłem, nie mogę uwierzyć, że to koniec. Co mam powiedzieć prócz „dziękuję”? Że też mam nadzieję, iż coś być musi do cholery za zakrętem?

Że strasznie pretensjonalnie? Strasznie, prawda, ale niby jak pisać felieton o Przemysławie Gintrowskim w dniu jego pogrzebu tak, żeby nie było pretensjonalnie i emocjonalnie?

Zaraz skończę pisać i jeszcze zdążę na cmentarz. Elegia, epitafium – niczego takiego nie będzie. Przyniosę jakieś kwiaty. Zresztą, tak naprawdę to jedyna okazja, kiedy można je dać facetowi.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek Cichocki: Kluczowa dla Polski jest zdolność budowania relacji z USA
Opinie polityczno - społeczne
Hity i kity kampanii. Długa i o niczym, ale obfitująca w debaty
felietony
Estera Flieger: Akcja Demokracja na opak
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Szymon Hołownia w debacie TVP przeczył sam sobie
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Debaty, czyli nie chcą, ale muszą