Zawsze starałem się trzymać z daleka od książek o Europie Wschodniej popełnionych przez Amerykanów. Ich autorzy pisali bowiem o naszym regionie z olbrzymią pewnością siebie, a jednocześnie z tak nieprawdopodobną wręcz niekompetencją, niewiedzą i naiwnością, że budziło to moje politowanie. Okazało się jednak, że się myliłem. I to grubo. Pojawił się bowiem Amerykanin, który rozumie Europę Wschodnią znacznie lepiej niż większość Wschodnich Europejczyków. To profesor Timothy Snyder.
Profesora poznałem pięć lat temu w Krakowie, kiedy dostał statuetkę Galla Anonima - nagrodę za najlepszą książkę dotyczącą historii Polski wydaną w języku obcym. Była to „Tajna wojna. Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę". Po ceremonii wręczenia nagrody zrobiłem ze Snyderem wywiad i była to jedna z najciekawszych rozmów, jakie kiedykolwiek przeprowadziłem z zachodnim historykiem. Nie tylko dlatego, że okazało się, iż Henryk Józewski (przedwojenny wojewoda wołyński znany z liberalnej polityki wobec Ukraińców) jest naszym wspólnym bohaterem. Wywiad był tak ciekawy, bo ten amerykański profesor opowiedział mi o faktach z historii mojego kraju, o których nie miałem pojęcia. O czym wtedy nie rozmawialiśmy! POW, koncepcja federacyjna, Piłsudski i Dmowski, polityka II RP na Wołyniu i w Galicji, prometeizm, Petlura, Bandera.
Profesor Snyder nie tylko znakomicie zna się na historii naszego regionu, ale nie obca jest mu również współczesna geopolityka.
„- Co by Józewski doradził nam dzisiaj? - pytałem.
- Abyśmy robili wszystko, żeby pomóc w budowaniu ukraińskich elit i okrzepnięciu ukraińskiej państwowości.