O euro – tylko na serio

Pogoń za rdzeniem europejskim nie jest dobrym rozwiązaniem, bo oznacza porzucenie podmiotowego rozwoju Polski – twierdzi poseł PiS

Publikacja: 07.02.2013 18:13

Trzeba mieć nadzieję, że prezydent Komorowski nie będzie patronował pełzającemu zamachowi konstytucy

Trzeba mieć nadzieję, że prezydent Komorowski nie będzie patronował pełzającemu zamachowi konstytucyjnemu w Polsce" - pisze autor

Foto: Fotorzepa

Red

Debata o euro nie może sprowadzać się do reedukacji opozycji i społeczeństwa po to, by wszyscy zrozumieli, że porzucenie złotego to rodzaj konieczności dziejowej. Jeżeli mamy rozmawiać, to tylko wówczas, gdy zostaną stworzone warunki do rzetelnej wymiany argumentów, a ostateczne decyzje nie będą z góry przesądzone i nie będą zapadały poza wolą obywateli.

W swoim artykule „Stawką jest nasze bezpieczeństwo” („Rz”, 30.01.2013)

Roman Kuźniar stawia politykom wyzwanie. Jest nim mobilizacja wokół nowego narodowego celu: wprowadzenia Polski do „unii walutowej, gospodarczej i politycznej”, czyli do tzw. rdzenia integracyjnego. Ważne jest, że doradca prezydenta RP nie mówi wyłącznie o strefie euro, lecz o pełnym pakiecie integracyjnym, czyli w praktyce o wejściu do centralnie zarządzanej proto-federacji europejskiej. Krokiem decydującym na drodze realizacji tego celu ma być zamiana złotego na euro w możliwie najkrótszym terminie, czyli po wyborach w 2015 roku. Aby ta data była realna, przygotowania należy rozpocząć już teraz.

Problem polega jednak na tym, że na drodze do realizacji tego zamierzenia stoi kilka przeszkód, które trzeba pokonać. Nie są one błahe: Konstytucja RP, demokracja i stan gospodarki. Profesor Kuźniar uznaje wszakże, że wzmożone siłą politycznej woli „eurowiara i euroenergia” – są w stanie je pokonać. I to właśnie przekonanie niepokoi mnie najbardziej.

Dlaczego wspólna waluta?

Na początek warto przyjrzeć się argumentom, które autor wymienia jako decydujące dla konieczności wejścia do federalnego rdzenia. Przede wszystkim dlatego, że zaprzeczają one najważniejszym liniom propagandy politycznej rządu Donalda Tuska. W efekcie okazuje się, że integracja ze strefą euro ma nas ratować przed porażkami rządu, a nie wieńczyć jego sukcesy.

Jeśli wierzyć słowom prof. Kuźniara, rzeczy mają się zupełnie inaczej, niż twierdzi rząd Tuska – Rosja jest naszym geopolitycznym podstępnym rywalem, a nie partnerem, i czyha na każdy nasz polityczny błąd. Ostro powiedziane!

Po pierwsze, prof. Kuźniar dowodzi, że bez reform wymuszonych przez kryteria konwergencji Polska utraci zdolność do konkurencyjnego rozwoju. To niepokojący argument. Oznacza bowiem, że rządy obecnego obozu władzy nie prowadzą nas w kierunku trwałego rozwoju i uporządkowanych finansów publicznych i dopiero przymus narzuconych z zewnątrz wskaźników naprowadzi nas na właściwe tory. Zaiste zjadliwa to krytyka poczynań ministra Rostowskiego.

Po drugie, autor twierdzi, że pozostanie poza strefą euro osłabi nasze relacje z Niemcami i Francją i tylko włączenie się do rdzenia pozwoli utrzymać z nimi kontakt. To też musi niepokoić. Do tej pory bowiem słyszeliśmy, że już teraz nasze relacje są partnerskie i pełne wzajemnego szacunku, mimo że nie mamy wspólnej waluty. Czy w takim razie wejście do strefy euro to cena, jaką mamy naszym przyjaciołom zapłacić za ich dobre relacje z nami? I skoro dzisiejsze stosunki z tymi krajami są strategiczne i partnerskie, to dlaczego nasza ewentualna suwerenna decyzja o niewchodzeniu do strefy euro miała by je osłabić? Czy tak traktuje się partnerów?

Po trzecie, i to jest najbardziej zaskakujący argument, pozostanie poza strefą euro „dawałoby satysfakcję Moskwie, która mogłaby znowu chcieć nas ignorować lub porozumiewać się ponad naszymi głowami z politycznym centrum Unii”. Już dawno nikt nie formułował tak daleko idących podejrzeń w odniesieniu do relacji polsko-rosyjskich i rosyjskich intencji do dzielenia Unii i dogadywania się bez brania pod uwagę naszego głosu. Jeśli wierzyć słowom prof. Kuźniara, rzeczy mają się zatem zupełnie inaczej, niż twierdzi rząd Tuska – Rosja jest naszym geopolitycznym podstępnym rywalem, a nie partnerem i czyha na każdy nasz polityczny błąd. Ostro powiedziane!

Strategia trzech słabości

Artykuł staje się jeszcze bardziej kontrowersyjny, gdy autor przechodzi do zarysowania strategii dojścia do decyzji o zamianie złotego na euro. Składa się ona z trzech zadań.
Najpierw należy przygotować gospodarkę do wejścia do strefy, czyli sprawić, by spełniała ona kryteria konwergencji. Termin „przygotowania do wejścia do strefy” jest tu eufemizmem. W rzeczywistości bowiem owe przygotowania to nic innego jak konieczność dalszych cięć i oszczędności budżetowych po to, by zmieścić się w ustalonym modelu makroekonomicznym.

Oczekuję od wszystkich zwolenników zamiany złotego na euro jasnej odpowiedzi na pytanie: w czym gospodarka, która mieści w ustalonych 20 lat temu wskaźnikach modelowych, jest lepsza dla obywateli od gospodarki bez tego kagańca? Czy obecne potrzeby rozwojowe Polski będą lepiej realizowane z tym kagańcem i przy konieczności interwencyjnej obrony sztywnego kursu złotego do euro przez dwa lata, czy bez tych wymogów?

Drugim krokiem zapowiadanym przez prof. Kuźniara – co można uznać za zapowiedź działań samego prezydenta RP – ma być swoista reedukacja niepoprawnie myślących. W tekście można zauważyć znane z innych zachowań obecnego obozu władzy przekonanie, że „sąd sądem, a racja i tak musi być po naszej stronie”.

Jeśli organizując debatę, z góry wykluczamy możliwość, że nasz rozmówca przekona nas do swoich argumentów, to jest to dialog pozorny. Nie jest zatem zapowiedzią do końca fair zdanie, które znalazło się w omawianym artykule: „Jutro, po uczciwych rozmowach, [opozycja z Prawa i Sprawiedliwości] może chcieć wspólnie z innymi uczestniczyć w tym historycznym dziele”. Jeśli w ten sposób stawiamy sprawę, to znaczy dzielimy Polaków na tych, którzy chcą w historycznym dziele brać udział i tych, którzy się mu opierają z powodu – jak pisze Kuźniar – „podejrzliwości wobec rządzących”, to nie budujemy zaufania niezbędnego do otwartej debaty.

Rzecz ma się podobnie, gdy autor pisze o postawach Polaków. Przypomina to starą płytę, która dawno już nie była grana, ale wciąż ma swoich miłośników. Chodzi o to, że „naród jeszcze nie dorósł” do tego, żeby sobie uświadomić dziejową konieczność przyjęcia euro. Ale wystarczy, by – jak czytamy w tekście – dzięki odpowiedniej strategii informacyjnej Polacy przestali być podatni na „dywersyjną demagogię zwolenników Polski peryferyjnej” i sytuacja ulegnie zmianie. Zapowiedź zmasowanej reedukacji społecznej ze strony małego i dużego pałacu nie brzmi zachęcająco.

Te trzy elementy strategii na rzecz euro pokazują wyraźnie jej największą słabość. Jest nią fakt, iż Polska nie wypełnia żadnego z warunków zastąpienia złotego przez euro. Nie spełniamy formalnych kryteriów konwergencji. Nie da się wprowadzić Polski do strefy euro bez zmiany Konstytucji, a zwolennicy euro nie posiadają większości konstytucyjnej w parlamencie. I to jest tak naprawdę jedyny powód, dla którego prof. Kuźniar w ogóle przywołuje konieczność reedukacji Prawa i Sprawiedliwości.
No i wreszcie ta przeklęta demokracja. Większość Polaków nie chce dziś wspólnej waluty. Trudno więc poddać tę decyzję demokratycznemu rozstrzygnięciu bez uprzedniej akcji propagandowej, o której mówi prof. Kuźniar.

Nic na siłę

Trzeba mieć nadzieję, że prezydent Komorowski nie będzie patronował pełzającemu zamachowi konstytucyjnemu w Polsce. To znaczy nie wyrazi zgody na to, by rząd rozpoczął jakiekolwiek działania o trwałych skutkach, związane z wchodzeniem do strefy euro, dopóki obowiązuje obecna Konstytucja. Prezydent ma wszak stać na jej straży.
Byłoby zasmucającym faktem, gdyby się okazało, że rząd dostał przyzwolenie na takie działania, które uczynią z czasem zmianę Ustawy Zasadniczej „techniczną koniecznością”. Można bowiem sobie wyobrazić scenariusz, w którym rząd podprowadza Polskę na skraj strefy euro i zaczyna się ogromna presja na usunięcie ostatniej przeszkody na drodze do wspólnej waluty, czyli „tych niepotrzebnych, przestarzałych zapisów konstytucyjnych". Podniesie się wówczas unisono chór postępu: „Do kosza z Konstytucją! Niech zaświeci nam jutrzenka wspólnej waluty! Niech dywersanci nie blokują postępu!”

Warunki otwartej debaty

Proponowana przez prof. Kuźniara debata nad perspektywą zamiany złotego na euro ma sens jedynie pod pewnymi warunkami, których spełnienie zagwarantowałoby jej rzetelność.

Po pierwsze, musimy założyć, że nie wolno doprowadzić do „zmowy elit” w sprawie zamiany złotego na euro. To oznacza, że punktem wyjścia do debaty jest przekonanie, iż jej rezultatem nie może być wspólny plan, jak przekonać Polaków, by przyjęli euro, ale to, jak przygotować Polaków do samodzielnej, demokratycznej decyzji o gotowości do porzucenia własnej waluty. Inaczej mówiąc, możemy rozmawiać o warunkach, w ramach których dopuszczalne byłoby referendum ogólnokrajowe na temat euro i czasie, w którym jego przeprowadzenie byłoby uczciwe wobec Polaków (to znaczy nie po tym, jak rząd podejmie już nieodwracalne decyzje kosztowne dla gospodarki).

Po drugie, musimy założyć, że rozmawiamy na gruncie racjonalnym, a nie ideologicznym. Porzucamy więc, postulowaną przez prof. Kuźniara, postawę "eurowiary" na rzecz zdrowego rozsądku.

Po trzecie, oddzielamy debatę o euro w Polsce od dyskusji o strategii krótkookresowej obejmującej nasze odniesienie się do zjawisk zachodzących hic et nunc, czyli rozpadu Unii Europejskiej na federalny rdzeń i swobodne otoczenie.

Musimy mieć odpowiedź na dziś, a nie jest nią strategia wejścia do euro, bo wtedy byłaby to pułapka. Dlatego powinniśmy w pierwszym rzędzie odpowiedzieć na pytanie: Co zrobić teraz? Jakie są cele polskiej polityki europejskiej na najbliższe lata?

Pogoń za rdzeniem europejskim nie jest dobrą odpowiedzią, bo oznacza porzucenie podmiotowego rozwoju i ponowne wejście Polski na ścieżkę, którą znamy z dziesięciolecia poprzedzającego nasze wstąpienie do Unii Europejskiej. Był to okres trudnych reform politycznych i społecznych nastawionych na to, by dostosować się do wymogów członkostwa z całym bagażem tego, co prof. Jadwiga Staniszkis nazwała „przemocą strukturalną”.

Powrót Polski do tego samego schematu wymuszonej europeizacji i rozwoju zależnego, tym razem w imię szybkiego wejścia do federalnego rdzenia, jest koncepcją antypaństwową. Polska powinna posiadać własne propozycje twórczego rozwiązania problemu swoich relacji z nową strefą euro i wykorzystać najbliższy czas na to, by stworzyć sobie warunki do podmiotowego rozwoju.

Taką propozycję rozwiązań Prawo i Sprawiedliwość przedstawi w sejmowej debacie europejskiej.

I na ten temat warto prowadzić debatę, bo stawką jest nasze bezpieczeństwo i przyszłość.

Autor jest politykiem PiS i politologiem. W latach 2007–2008 był wiceministrem spraw zagranicznych oraz podsekretarzem stanu w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej

Debata o euro nie może sprowadzać się do reedukacji opozycji i społeczeństwa po to, by wszyscy zrozumieli, że porzucenie złotego to rodzaj konieczności dziejowej. Jeżeli mamy rozmawiać, to tylko wówczas, gdy zostaną stworzone warunki do rzetelnej wymiany argumentów, a ostateczne decyzje nie będą z góry przesądzone i nie będą zapadały poza wolą obywateli.

W swoim artykule „Stawką jest nasze bezpieczeństwo” („Rz”, 30.01.2013)

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?