Chamy i Żydy
Od chwili wejścia do krajowej polityki Palikot wielokrotnie zmieniał poglądy. Także od momentu, gdy założył własną partię, był niekonsekwentny. Pochwałę wolnego rynku i klasy średniej zastąpił lewicową retoryką. Tak było 1 maja ubiegłego roku, gdy nawoływał do budowy fabryk przez państwo. Oczywiście można to interpretować jako kolejną jego prowokację. Niemniej jednak sytuacja taka świadczy o tym, że w tym przypadku bój o elektorat toczy się przede wszystkim z SLD, a korzyść odnosi Platforma.
Obecna linia podziału, jaka się rysuje w Ruchu Palikota, wskazuje podobieństwo tego ugrupowania do innych formacji, które stawiały sobie za cel polityczne, społeczne, kulturowe przeoranie Polski. Najbardziej charakterystyczny przykład to PZPR. W roku 1962 na łamach paryskiej „Kultury” ukazał się esej Witolda Jedlickiego „Chamy i Żydy”, w karykaturalny i uproszczony sposób przedstawiający obraz walk frakcyjnych w PZPR. W skrócie teza była następująca: „Chamy” to często wywodzący się z resortów siłowych, posiłkujący się uprzedzeniami antyinteligenckimi i antysemickimi, „prawdziwi” Polacy, których znaczenie w partii zaczęło rosnąć na początku lat 60., natomiast „Żydy” to rekrutująca się w wielu przypadkach z osób pochodzenia żydowskiego część dawnego politycznego establishmentu okresu stalinowskiego, która dokonała ideowej wolty i opowiedziała się za liberalizacją systemu komunistycznego.
Jeśli schemat Jedlickiego przyłożylibyśmy nie tylko do PZPR, ale i do SLD, UW, Ruchu Palikota, to nasunęłyby się dające do myślenia wnioski i zobaczylibyśmy konflikt etosowców z populistami, a więc odpowiednio: Aleksandra Kwaśniewskiego z Leszkiem Millerem, Bronisława Geremka z Donaldem Tuskiem, wreszcie Wandy Nowickiej z Januszem Palikotem. Etosowcy, chcąc wychowywać społeczeństwo, traktują przyjęte w nim tradycyjne wartości jako anachronizm i obskurantyzm, dążą więc w imię postępu do ich przezwyciężania. Skazani są jednak na porażkę, bo napotykają opór materii. Ze społeczeństwem kontakt nawiązują natomiast populiści, którzy nie stawiają sobie ambitnych reformatorskich celów, lecz koncentrują się na zdobywaniu władzy i trwaniu przy niej. Dzięki temu w SLD niepodzielnie rządzi Miller – a Kwaśniewski bardziej się garnie do rozmaitych salonów niż do plebejskiego aktywu tej formacji. Także dlatego Tusk po przegranej rywalizacji z Geremkiem o szefostwo ich partii wypchnął go z krajowej polityki, gdyż zakładając PO, wyrzucił UW na śmietnik historii.
Człowiek Tuska
W przypadku Ruchu Palikota pozornie jest inaczej. Dziś wszystko wskazuje na to, że lider tego ugrupowania jest skończony. Lewicowo-liberalny salon zdecydowanie popiera Nowicką. Używając feministycznej retoryki, oskarża on Palikota o wulgarny maskulinizm, co oczywiście podchwytują mainstreamowe media. Dodajmy do tego antyklerykalne popisy Armanda Ryfińskiego. Są one już tak chamskie i niesmaczne, że mało komu mogą przypaść do gustu (ot chociażby apelowanie do abdykującego Benedykta XVI o 5 mld euro w celu utworzenia funduszu na rzecz – w większości domniemanych – polskich ofiar pedofilii wśród księży).
Kłopot jednak z Palikotem polega na tym, że za polityka brany jest ktoś, kto nim nie jest. To człowiek, który swój udział w życiu politycznym traktuje jako jeden wielki performance. Palikot jest filozofem nie tylko z wykształcenia. On filozofię praktykuje. Istotą jego działalności jest łamanie wszelkich tabu, odkrywanie tego, co się dzieje po przekroczeniu kolejnej granicy.
Mamy tu do czynienia z nihilizmem, który skłania do tego, aby sprawdzać, jak daleko można się posuwać w czynieniu zła czy w burzeniu ogólnie przyjętych norm i obyczajów. Ci, którzy rzucają na Palikota anatemy, chcąc nie chcąc mu sprzyjają, bo to go tylko napędza do wywoływania kolejnych skandali.