W czasie niedawnego meczu Polski z Izraelem w tenisowych rozgrywkach Pucharu Federacji, toczących się w kurorcie Ejlat, debel Agnieszki i Urszuli Radwańskich, czołowych zawodniczek świata, był lżony i wyzywany przez kibiców. Pod adresem Polek padały okrzyki: „Katolickie suki!”, o gwizdach, buczeniu i rzucaniu na kort papierowych samolocików nie wspominając. Ten mecz z Julią Glushko i Shahar Peer siostry Radwańskie wygrały 4:6, 6:3, 6:4, czym zapewniły Polsce zwycięstwo w turnieju – właśnie kosztem jego gospodyń – oraz awans do dalszych gier. Ale po tym sukcesie na twarzach Polek nie było widać radości. Pomeczowa konferencja prasowa trwała – niebywałe! – kilkadziesiąt sekund. Radwańska po paru zdawkowych i ironicznych zdaniach („Wszystko było perfekcyjnie zorganizowane”) wyszła z sali razem z siostrą i trenerem Tomaszem Wiktorowskim. O incydencie poinformował m.in. Dawid Celt, czlonek polskiej ekipy tenisowej.
Gwizdy i buczenia
Nie pierwszy to przypadek w historii tenisa, zwłaszcza żydowskiego. Niedawno byłem na meczu polskich tenisistów w centrum tenisowym w Ramat Hasharon pod Tel Awiwem, kolebce izraelskiego tenisa, kuźni tamtejszych talentów. Na trybunach panował względny spokój, bo Izrael łatwo wygrywał starcie, ale kiedy tylko Jerzy Janowicz – nasz tenisowy supertalent, który ma pazurki i chętnie je pokazuje – akurat zaczął po swojemu wydziwiać, trybuny pokazały, na co je stać. Polak był zakrzykiwany, wyklaskiwany i wyszydzany, co tylko dalej wyprowadzało go z równowagi.
W 2008 roku w Izraelu nie wytrzymywała sama Maria Szarapowa. Rosjanka uderzała piłki przy salwie gwizdów, każdy jej błąd był nagradzany oklaskami, na dodatek chamsko przedrzeźniano zawodniczkę, imitując odgłosy wydawane przez nią na korcie.
Można powiedzieć – nic niezwykłego. Trybuny piłkarskie widziały gorsze rzeczy, a w tenisie mecze reprezentacyjne rządzą się innymi prawami niż nobliwe turnieje – w Ameryce Południowej przeradzały się w zamieszki na ulicach.
Ale w tym konkretnym wypadku nie bez znaczenia chyba jest powszechnie znany fakt – w końcu Agnieszka Radwańska jest czwartą zawodniczką świata – że jest ona żarliwą katoliczką. Wspiera akcję „Nie wstydzę się Jezusa”, namawia do noszenia krzyżyków, medalików lub innych ozdób religijnych, na korcie dumnie pozuje na tle napisu „Jezus” ułożonego z tenisowych piłek. Takie uczucia idą w parze z patriotyzmem: Radwańska wypowiadała się na tematy związane z katastrofą smoleńską, a jej ocena poczynań obecnego rządu jest druzgocąca.
Bez litości
Tymczasem incydent w Izraelu media w zasadzie przemilczały (nie licząc portali Niezalezna.pl i Narodowcy.net). Polski Związek Tenisowy też nie kwapił się do komentowania sprawy.