W Amsterdamie wybrał się Bieber do muzeum Anny Frank, której dziennik uchodzi za jedno z najważniejszych świadectw Holokaustu. Chyba fakt, że zmarła w obozie koncentracyjnym w wieku 16 lat, natchnął gwiazdora, by napisać w księdze pamiątkowej,  że gdyby żyła, byłaby jego fanką.

Co by Bieber napisał o swoich fanach w księdze pamiątkowej Auschwitz, strach pomyśleć.
Ale, mówiąc serio, jego przypadek jest w jakimś sensie dla ponowoczesnej kultury, by użyć określenia Zygmunta Baumana, reprezentatywny. Ludzie karmieni popkulturową papką z komputera i telewizora, żyjący od pokoleń w komfortowym i bezpiecznym otoczeniu, nie są w stanie zrozumieć takiej skali zbrodni i cierpienia, z jaką mamy do czynienia w przypadku wojny czy Zagłady. Stąd kuriozalne zestawienia w stylu Biebera, wynikające z przykładania dzisiejszych miar do sytuacji nie z tego porządku.

Różnica między Polską a Ameryką jest jednak taka, że tam wypowiedź gwiazdora została powszechnie skrytykowana. U nas osobnik o podobnych horyzontach mógłby liczyć na wywiady w „Gazecie Wyborczej”, „Polityce”, a może nawet w głównych wydaniach serwisów informacyjnych.

Przypomnijmy sobie choćby przypadek Elżbiety Janickiej, która dopatrzyła się antysemityzmu i homoseksualizmu u bohaterów „Kamieni na szaniec” albo, bliższy Bieberowi, casus Marii Peszek. Piosenkarki, która ogłaszała w wywiadzie z Jackiem Żakowskim (i w swoim utworze), że nie oddałaby Polsce ani kropli krwi, a publicysta zamiast ją wyśmiać, słuchał tego z namaszczeniem. Tymczasem każdy, kto ma odrobinę zdrowego rozsądku, wie, że ludzie ginęli na wojnie nie dlatego, że chcieli, tylko dlatego, że była wojna. A zresztą gdyby nie zginęli, Peszek nie mogłaby dziś wyśpiewywać bzdur.

Piszę te słowa w dzień 70. rocznicy powstania w getcie warszawskim nie przypadkiem. W kulturze, gdzie informacja żyje kilka godzin, wiedza jest towarem ekskluzywnym, a historia niepotrzebnym balastem, nigdy dość powtarzania oczywistości, zwłaszcza młodym ludziom. A jedną z nich jest to, że w stolicy były dwa tragiczne powstania. Polacy mniej wiedzą o tym pierwszym z 1943, a świat o tym drugim z 1944. A wszyscy powinni wiedzieć to, co należy, o jednym i drugim.