Czego się boi papież Franciszek

Jedyną zmianą w Kościele, którą dopuszcza papież Franciszek jest celibat, ale akurat nie kwestia wiary, lecz dyscypliny – pisze publicystka.

Publikacja: 02.06.2013 19:28

Ewa K. Czaczkowska

Ewa K. Czaczkowska

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Jedno zdanie Franciszka na pierwszym spotkaniu z dziennikarzami: „Chcę Kościoła ubogiego i dla ubogich”, trochę informacji o stylu życia w Argentynie przeniesionych do Watykanu wystarczyło, by media okrzyknęły go „Papieżem ubogich”.

Dziadostwo nie pomoże

Ten bez wątpienia rys charakterystyczny dla Franciszka (którego patronem nie bez powodu jest św. Franciszek z Asyżu) został już po wielokroć wykorzystany przez te same media do walki z Kościołem, a nawet z samym chrześcijaństwem. Bo to, co dla jednych może się stać błogosławionym wyrzutem, zachętą dla katolików do przyjrzenia się swojemu stylowi życia, większego zaangażowania na rzecz potrzebujących, dla innych jest nakazem wyzbycia się wszystkiego, bez dostrzeżenia różnicy między ubóstwem a – jak to ktoś celnie określił – dziadostwem, które ani sobie, ani innym nie pomoże. Przy okazji prawie nie zauważa się, że Franciszek ma znacznie więcej do powiedzenia na temat życia, wiary, Kościoła.

Dlatego cieszy, że w połowie maja na polskim rynku ukażą się dwie książki, które bez wątpienia zasługują na uwagę. Są to książki nie o kardynale Jorge Bergoglio, który został papieżem, ale książki, w których sam Bergoglio mówi o sobie. W wywiadzie rzece zatytułowanym „Jezuita”, którego kilka lat temu udzielił dwojgu argentyńskim dziennikarzom Francesce Ambrogetti i Sergio Rubinowi, dzieli się historią swojego życia, mówi o korzeniach, rodzinie, odpowiada na pytania dotyczące Kościoła, Argentyny, jej niedawnej przeszłości i przyszłości religii.

Druga książka „W niebie i na ziemi” to też rozmowa, ale jakże inna. To dialog dwóch równorzędnych partnerów: przyjaciół i liderów religijnych – kard. Bergoglio jako arcybiskupa Buenos Aires i rabina Abrahama Skórki (o polskich korzeniach). Już sama forma książki, nawet bez jej czytania, jest widocznym sygnałem – pokazuje stosunek Bergoglio do drugiego człowieka wyznającego inną religię i do samego judaizmu. Aż żal, że nigdy nie doszło do spisania dialogu prowadzonego przez całe niemal życie między Karolem Wojtyłą a jego żydowskim przyjacielem Jerzym Klugerem. Do przeczytania jednej z książek wydawca zachęca hasłem: „Kościół u progu rewolucji?” Moim zdaniem z wypowiedzi Franciszka nie wynika, aby był on zwolennikiem zmiany podejścia Kościoła do rozwodów, związków niesakramentalnych, związków homoseksualnych, eutanazji itp. Takie są i były w okresie sede vacante oczekiwania wielu środowisk. I takie nieraz słyszę dziś pytania-stwierdzenia katolików, szczególnie gdy chodzi o przystępowanie do sakramentu eucharystii osób w powtórnych związkach.

Dotknąć brudu

Każdy, kto od 13 marca uważnie wsłuchiwał się w głos papieża Franciszka, już wie, że jest on wierny nauczaniu Kościoła. A lektura obu książek to potwierdza. Jedyną zmianą w Kościele, którą dopuszcza Franciszek, jest celibat, ale akurat nie kwestia wiary, lecz dyscypliny. Jako kardynał stwierdził on, że katolicyzm w przyszłości może zrewidować swoje stanowisko w tej kwestii, a jeżeliby to – hipotetycznie – zrobił, to z racji kulturowych. Kościół „podszedłby do tego jak do problemu kulturowego związanego z konkretnym miejscem, a nie rozpatrywałby jej w kategoriach uniwersalnych, zezwalając poszczególnym księżom na wybór”. To słowa kard. Bergoglio sprzed kilku lat, który przy okazji jednak zastrzegł: „Na razie jestem za utrzymaniem celibatu z jego plusami i minusami”. Jedyna zmiana, jakiej z nadzieją wygląda, a jako papież próbuje wprowadzać ją w życie (także dając osobisty przykład) jest wyjście Kościoła do ludzi, do świata. Jest to tak bardzo w duchu Soboru Watykańskiego II, że nie dla wszystkich środowisk, szczególnie tych tradycjonalistycznych, kontestujących sobór, jest do przyjęcia.

Jedna z ważniejszych myśli Franciszka w wywiadzie rzece brzmi: „Ja po prostu uważam, że obecnie sprawą najważniejszą dla Kościoła nie jest łagodzenie czy znoszenie jakichś norm, ułatwianie tego czy tamtego, ale wychodzenie na ulice w poszukiwaniu ludzi, poznawanie ich po imieniu. I to nie tylko dlatego, że na tym polega misja Kościoła – na głoszeniu ewangelii – ale też ze względu na szkodę, jaką przynosi Kościołowi zaniedbywanie tego aspektu”. Kościół bowiem zamknięty na samego siebie, jedynie zarządzający parafiami, ulega atrofii jak człowiek pozostający w zamknięciu albo „jak zaryglowany pokój, w którym rozprzestrzenia się pleśń i wilgoć”.

I ta myśl – jak się wydaje –jest szczególnie bliska Franciszkowi, który chce, by Kościół – księża i świeccy – wychodzili na jego krańce, aż po dotknięcie „życia z jego brudem”.

Tę myśl Franciszek powtórzył podczas kongregacji poprzedzających konklawe, mówiąc o istnieniu dwóch obrazów Kościoła – Kościoła ewangelizującego, „który wychodzi od samego siebie, który słucha słowa Bożego z pełną czcią i wiernie je głosi; i Kościoła światowego, który żyje w sobie, z siebie i dla siebie”.

I realizacji tej drugiej wizji Kościoła papież obawia się najbardziej. Obawia się zeświecczenia religii. „Kultura hedonizmu, konsumpcji, narcyzmu nasyca katolicyzm. Zaraża nas i w pewnym sensie relatywizuje życie religijne, czyni je pogańskim, skupionym na sprawach świata. Na tym polega prawdziwy zanik religijności, coś, czego najbardziej się boję”.

Ale podobnie jak Benedykt XVI nie obawia się Franciszek, że chrześcijanie staną się „małą trzódką”. Bo „kiedy wspólnota chrześcijańska chce być uważana za potęgę doczesną, grozi jej utrata religijności”.

Wyrwać z marginesu

Co ciekawe, kwestii ubóstwa poświęca kardynał w obu rozmowach niewiele miejsca. Bergoglio mówi coś, co jakby umknęło uwadze obserwatorów: wybór kapłaństwa czy ubóstwa to wybór dwóch stanów życia. W innym miejscu, w rozmowie z rabinem, podkreśla, że nie wystarcza instytucjonalna pomoc ubogim. Prawdziwe zaangażowanie polega na bezpośrednim fizycznym kontakcie z potrzebującym. A najbardziej właściwy rodzaj pomocy to ten, który wyrywa ubogiego z marginesu życia, włącza go do społeczeństwa poprzez naukę, szkołę, zawód.

Taka koncepcja pomocy była i jest zaczątkiem wielu dzieł w Kościele, wielu zakonów, także męskich, ale może głównie żeńskich, których założycielki, jak na ziemiach polskich w XIX wieku, niosąc pomoc kobietom z marginesu, rozwiązywały problemy społeczne. W wywiadzie rzece kard. Bergoglio odnosi się do obarczania go odpowiedzialnością za uprowadzenie dwóch współbraci w maju 1976 roku, w okresie rządów junty wojskowej. Z odpowiedzi na pytania dziennikarzy dowiadujemy się, co Bergoglio jako prowincjał jezuitów robił nie tylko w sprawie tych dwóch zakonników, u kogo interweniował, ale także innych prześladowanych, np. mężczyźnie podobnemu do niego oddał swój dowód, by w sutannie kapłana mógł zbiec za granicę. Choć zawsze oczywiście pozostają pytania: czy mógł zrobić więcej i czy jego publiczny sprzeciw pomógłby prześladowanym.

Ukazanie się tych dwóch książek na polskim rynku cieszy mnie z prostego powodu: pokazuje, co naprawdę myśli kard. Bergoglio, a dziś papież Franciszek, a nie co niektórzy sądzą, że on myśli, projektując na niego własne sądy i oczekiwania.

Jedno zdanie Franciszka na pierwszym spotkaniu z dziennikarzami: „Chcę Kościoła ubogiego i dla ubogich”, trochę informacji o stylu życia w Argentynie przeniesionych do Watykanu wystarczyło, by media okrzyknęły go „Papieżem ubogich”.

Dziadostwo nie pomoże

Pozostało 97% artykułu
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml