Nowy europejski sojusz

Nie tylko dla Niemiec, ale także dla Francji Polska jest relatywnie o wiele ważniejszym partnerem, niż kiedykolwiek była dla USA. O tym decyduje niezwykle silna sieć współzależności w ramach UE – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”.

Publikacja: 06.06.2013 19:46

Jędrzej Bielecki

Jędrzej Bielecki

Foto: Fotorzepa, Michał Sadowski MS Michał Sadowski

Polska polityka zagraniczna stoi u progu tektonicznej rewolucji. Ćwierć wieku po odzyskaniu suwerenności musimy po raz pierwszy oprzeć bezpieczeństwo kraju na sojuszu z Niemcami i Francją, a nie Stanami Zjednoczonymi. Opinia publiczna jest na to zupełnie nieprzygotowana.

Amerykanie się wycofują

To nie jest polska decyzja. Choć kolejne rządy III Rzeczypospolitej zachowywały maksymalną lojalność wobec Waszyngtonu, wspierając interwencję w Iraku czy decydując się na zakup myśliwców F-16, Ameryka nie odpłaciła się wobec naszego kraju tym samym. Administracja Baracka Obamy uznała, że wyczerpany afgańską i iracką interwencją i zadłużony po uszy kraj nie jest już w stanie kontrolować całego świata. Musi więc rozstrzygnąć, co jest dla niego ważniejsze: Europa czy Azja. Wybór amerykańskiego prezydenta padł na to drugie. A Europejczycy muszą radzić sobie sami.

Rosyjska armia nie może sobie poradzić nawet z przywróceniem pokoju w małych republikach kaukaskich

Drogą eliminacji dotychczasową rolę Ameryki w zapewnieniu bezpieczeństwa naszego kraju mogą przejąć tylko dwa kraje: Francja i Niemcy. Wielka Brytania, chroniona przez własną broń atomową i kanał La Manche, uparcie uważa bowiem, że więź transatlantycka wystarczy, aby ochronić zjednoczoną Europę. A poza wspomnianą trójką więcej krajów z poważną armią na naszym kontynencie po prostu nie ma.

Nowe realia

Polska elita rządząca, w tym prezydent, premier oraz ministrowie spraw zagranicznych i obrony, już w pełni zaakceptowała nowe realia. Opinia publiczna dowie się o nich w nadchodzących miesiącach. Pod koniec roku nasz kraj będzie jednym z tych, które najmocniej zaangażują się na rzecz budowy europejskiej polityki obronnej podczas specjalnego szczytu w Brukseli. Niedługo później zostaną zaś rozstrzygnięte kluczowe przetargi na modernizację polskich sił zbrojnych (obrona przeciwrakietowa, łodzie podwodne i helikoptery), które z dużym prawdopodobieństwem wygrają francusko-niemieckie konsorcja, a nie ich amerykańscy rywale.

Jak jednak Polska odnajdzie się w nowym układzie? Największym problemem będzie jego aspekt psychologiczny. Odległa, a przez to w sumie mało znana Polakom Ameryka bardzo długo jawiła się jako niezwyciężona superpotęga, której powinniśmy być wdzięczni za rozpad Związku Radzieckiego. Dokonania Ronalda Reagana przesłoniły mniej chlubny okres końca drugiej wojny światowej, kiedy Waszyngton pozostawił nasz kraj na pastwę Kremla.
Nawet niekończący się spektakl ze zniesieniem wiz, zawiedzione nadzieje na udział naszego kraju w odbudowie Iraku oraz wycofanie się Amerykanów z części programu tarczy antyrakietowej nie zniweczyły w oczach polskiego społeczeństwa pozytywnego wizerunku Stanów Zjednoczonych, choć znacząco go osłabiły.

Przezwyciężyć uprzedzenia

Pod tym względem Paryż i Berlin startują ze znacznie gorszej pozycji. Francja, po części niesprawiedliwie, pozostała w zbiorowej świadomości naszego społeczeństwa krajem, który nie wywiązał się ze zobowiązań sojuszniczych we wrześniu 1939 roku. Tę negatywną ocenę pogłębił wieloletni sprzeciw francuskich władz przed poszerzeniem Unii Europejskiej. Później zaś arogancja, której symbolem była słynna uwaga Jacques’a Chiraca o „zmarnowanej okazji nowych krajów członkowskich aby się zamknąć”, gdy Amerykanie szukali sojuszników w Iraku.

Pierwszy tę strategię próbował odwrócić Nicolas Sarkozy, włączając nasz kraj do „dyrektoriatu” sześciu państw, które według niego powinny mieć decydujący wpływ na rozwój Unii. Od roku jego następca, Francois Hollande, bardzo mocno zaangażował się w poprawę stosunków z Polską, po części po to, aby skontrować umacniającą się dominację Niemiec w Europie. Potrzeba będzie jednak o wiele więcej czasu, aby odbudować w polskim społeczeństwie pozytywny wizerunek, jakim Francuzi cieszyli się w okresie międzywojennym.

Z Niemcami problem jest inny. W minionym ćwierćwieczu niemiecka dyplomacja zyskiwała w Polsce punkty tam, gdzie francuska je traciła. Bez poparcia Berlina Polska nie znalazłaby się w 2004 roku w Unii. Nie skorzystałaby też z wielomiliardowych, unijnych funduszy strukturalnych, które zapewniają awans cywilizacyjny kraju. Gospodarki obu państw zbudowały niezwykle silne, organiczne więzi. Zniesienie kontroli na granicy na Odrze i Nysie nie spowodowało najmniejszych incydentów. A od wybuchu kryzysu polski rząd należy do nielicznych sojuszników Berlina w walce o narzucenie Europie ściślejszych rygorów budżetowych.

Jednak ogrom zbrodni popełnionych przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej, a także wciąż ogromna różnica w potencjale gospodarek leżących po obu stronach Odry powoduje, że dla Polaków pomysł oparcia bezpieczeństwa kraju na więzi z Berlinem pozostaje psychologicznie bardzo trudny do zaakceptowania.

Dwaj nowi sojusznicy mają też wady bardziej namacalne. Ze względu na tragiczne doświadczenia historyczne Niemcy od lat wydają na armię relatywnie mało, przez co jest ona słabo przygotowana do przeprowadzenia misji poza granicami państwa. Jeszcze większym problemem jest głęboko zakorzeniony w kraju pacyfizm, który spowodował, że Berlin nie poparł Paryża w niedawnych wojnach w Libii czy Mali i zapewne będzie miał w przyszłości opory, aby uczestniczyć we wspólnych operacjach zbrojnych.

Francja takich słabości nie ma. To kraj z najnowocześniejszą, obok brytyjskiej, armią w Europie, który wielokrotnie interweniował daleko poza naszym kontynentem. Jednak francuska gospodarka jest chora i kraj musi coraz mocniej oszczędzać na wydatkach na siły zbrojne.

Atut geografii

W stosunku do sojuszu z Ameryką nowy układ ma jednak też sporo zalet. Nie tylko dla Niemiec, ale także dla Francji Polska jest relatywnie o wiele ważniejszym partnerem, niż kiedykolwiek była dla Stanów Zjednoczonych. O tym decydują: geografia, zbliżona wielkość trzech partnerów, wspólnota potencjalnych zagrożeń, niezwykle silna sieć współzależności w ramach Unii Europejskiej. Ma to odbicie w relacjach gospodarczych: wsparcie Brukseli dla Polski, finansowane w największym stopniu przez dwóch głównych płatników netto Wspólnoty, jakimi są Niemcy i Francja, jest wielokrotnie większe niż wsparcie Waszyngtonu. Podobnie jest z wymianą handlową czy inwestycjami zagranicznymi.

Wszystko to powoduje, że ryzyko, iż Niemcy i Francuzi wycofają się z zaangażowania w bezpieczeństwo Polski, jak to zrobili Amerykanie, wydaje się o wiele mniejsze.
W powstawaniu nowego układu Polska bierze udział wraz z innymi krajami, a nie przystępuje do istniejącego już sojuszu, jak to było w 1999 roku z NATO. Znajdzie to odzwierciedlenie w rozwiązaniach instytucjonalnych, które dadzą nam prawo weta przy podejmowaniu przez europejski pakt strategicznych decyzji. W Sojuszu Atlantyckim de facto, choć nie de iure, karty rozdają Amerykanie.

Odmienny sposób traktowania przez Niemców i Francuzów naszego kraju powinien także znaleźć odzwierciedlenie we współpracy przemysłu zbrojeniowego trzech państw. Pod tym względem doświadczenia z kontraktem na zakup F-16 nie były budujące. Europejskie konsorcja zbrojeniowe obiecują natomiast przeniesienie znacznej części produkcji do Polski, a oferty składają w tandemie z polskimi partnerami, takimi jak Bumar.

Zmiana polityki wschodniej

Pozytywna jest także ewolucja polityki obu państw wobec Rosji – kraju, który potencjalnie może stanowić zagrożenie dla Polski. Podczas gdy administracja Baracka Obamy przymyka oko na umacniający się autorytaryzm reżimu Putina, bo chce mieć zabezpieczone tyły w rywalizacji z Chinami i pomoc w powstrzymaniu atomowych ambicji Iranu, stosunki francusko-rosyjskie, a przede wszystkim niemiecko-rosyjskie nie były tak złe od wielu lat. Kanclerz Merkel jest głęboko zawiedziona kierunkiem, w jakim idzie Moskwa. Z kolei francuski koncern MBDA, w przeciwieństwie do Amerykanów, intensywnie pracuje nad zaproponowaniem Polsce systemu, który byłby zdolny do zestrzelenia rosyjskich Iskanderów.

Wiarygodność nowego układu bezpieczeństwa nie da się jednak zadekretować z dnia na dzień. Integracja grup zbrojeniowych, układów dowodzenia, nawet nawiązanie bliższych kontaktów przez wojskowych w najbardziej optymistycznym wariancie zajmie lata. Z jednej strony kryzys spowodował co prawda, że Polska stała się dla Niemiec i Francji bardzo pożądanym partnerem, bo państwom tym coraz trudniej samodzielnie finansować operacje zbrojne. Z drugiej jednak, w warunkach wysokiego bezrobocia i ekonomicznej anemii społeczeństwa Francji, Polski i Niemiec mają wiele ważniejszych priorytetów niż dalekosiężne planowanie zbrojne. Tym trudniejsze będzie dla rządów trzech krajów podjęcie koniecznych decyzji w tym obszarze.

Na szczęście na razie czas nie nagli. Nadmiernie uzależniona od eksportu ropy i gazu gospodarka Rosji pozostaje strukturalnie słaba, a rosyjska armia nie może sobie poradzić nawet z przywróceniem pokoju w małych republikach kaukaskich. Jeśli Polska, Francja i Niemcy będą konsekwentnie zacieśniać współpracę obronną, jest szansa, że przejdziemy ze starego w nowy układ bezpieczeństwa w miarę bezboleśnie.

Polska polityka zagraniczna stoi u progu tektonicznej rewolucji. Ćwierć wieku po odzyskaniu suwerenności musimy po raz pierwszy oprzeć bezpieczeństwo kraju na sojuszu z Niemcami i Francją, a nie Stanami Zjednoczonymi. Opinia publiczna jest na to zupełnie nieprzygotowana.

Amerykanie się wycofują

Pozostało 97% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?