Czyżby pan premier, który ogłosił przed chwilą, że jest socjaldemokratą, przypomniał sobie, że był niedawno liberałem? Co to, to nie. Nie będzie tak, żeby pieniędzy zabieranych nam do OFE nie zabierano w ogóle. „Dobrowolność" będzie polegała na tym, że będziemy mogli wybrać między ZUS i OFE.
Wybór to co prawda jak między malarią a tyfusem, więc wszystko wskazuje na to, że na złość PiS to PO zrobi nam „Budapeszt w Warszawie". Jak Węgrzy dostali wybór, to hurmem przenieśli składki z funduszy kapitałowych do zakładu państwowego. Z tym że rząd musiał ich trochę postraszyć. Postraszył mianowicie tym, że państwo nie będzie gwarantem wypłat minimalnej emerytury z systemu kapitałowego. Podziałało natychmiast. Coś mi się wydaje, że pod tym względem Tusk będzie musiał naśladować Viktora Orbána.
Choć chwalić rządu nie zwykłem, a już szczególnie rządu Tuska, bo pod hasłami liberalizmu uprawiał politykę socjalistyczną na szkodę dla idei liberalizmu, to tym razem pochwalę. Od lat powtarzamy jak mantrę: „jeśli OFE są takie dobre, to dlaczego są obowiązkowe"? Czesi też dostali wybór. Politycy nie mieli odwagi zagnać ich obowiązkowo do systemu kapitałowego na siłę – jak nasi zagnali nas. Prezydent Vaclav Klaus ustawę o systemie emerytalnym nawet zawetował, ale jego weto zostało odrzucone przez Izbę Poselską. Więc weto zgłosili sami obywatele. Zapisało się ich do nowego systemu raptem 20 tys. osób.
Przysłowie powiada, że „mądry Polak po szkodzie". A okazuje się, że Czesi, których tak nie lubimy, potrafią być mądrzy przed szkodą. Fajne jest zestawienie komentarzy w prasie, która nie kryje swoich sympatii do polskich OFE. Gdy nad Wełtawą uchwalono ustawę emerytalną, pisano o „czeskim cudzie". Rok później, gdy Czesi pokazali, co sądzą o tym „cudzie", pisano o „czeskiej klęsce".
Wielkie światowe towarzystwa ubezpieczeniowe, takie jak ING i AXA, które królują na rynku polskim, natychmiast oświadczyły, że nie wezmą udziału w czeskiej reformie. Bo im się nie będzie opłacało. Pokazuje to, że reforma emerytalna miała być „opłacalna" głównie dla funduszy ubezpieczeniowych, a bynajmniej nie dla ubezpieczonych.