Sondaże nie zapowiadały wyborczej porażki Koalicji Europejskiej. Wybory do Parlamentu Europejskiego uważane były za szczególnie niewygodne dla PiS, który nigdy w nich nie wygrał, miał trudności ze zmobilizowaniem do głosowania swych wiejskich i małomiasteczkowych wyborców. Opozycja miała powody, aby patrzeć na ten sprawdzian wyborczy z optymizmem. Udało się jej zbudować szeroką koalicję. Za dobry znak mogła traktować ubiegłoroczne, jesienne wybory samorządowe, w których obóz władzy wypadł kiepsko. Polska sprawiała wrażenie zmęczonej rządami PiS.
Skąd więc wysoka porażka Koalicji Europejskiej 26 maja? Oczywiście nie można lekceważyć działań obozu władzy. Na pierwszym miejscu trzeba wymienić wielkie transfery finansowe. Tylko część z nich miała merytoryczne uzasadnienie. Większość była kosztownym przekupstwem wyborczym. Nie można nie docenić pracy machiny propagandowej mediów rządowych, w szczególności telewizji, która dla wielu mieszkańców wsi i miasteczek stanowi główne źródło informacji, a raczej dezinformacji. Obóz władzy znowu straszył Polaków na potęgę: rzekomymi planami opozycji rychłego wprowadzenia w naszym kraju euro, zaspokojenia przez nią roszczeń środowisk zagranicznych dotyczących mienia pożydowskiego i odebraniem 500+ i innych świadczeń finansowych, gdyby opozycja doszła do władzy.
Oskarżony Kościół
To wszystko prawda. PiS grał nieczysto, nie licząc się ze stanem państwowej kiesy, realnymi potrzebami społecznymi, przedkładając nad nie doraźne wyborcze kalkulacje. Ale te metody działania nie pojawiły się przecież wczoraj.
Uważam jednak, że główne przyczyny wysokiej przegranej Koalicji Europejskiej tkwią w niej samej. Nie formułuję jako zarzutu zbyt szerokiego spektrum, jakie reprezentowała. Nigdy nie byłem sympatykiem lewicy, ale nie przeszkadzało mi, że w koalicji zbudowanej przede wszystkim przez Grzegorza Schetynę byli także byli premierzy z SLD.
Inaczej było z głównym przesłaniem Koalicji Europejskiej. Potrzeba wysłania do PE kompetentnych ludzi, umiejących skutecznie zabiegać o polskie interesy, krytyka europejskiej polityki PiS, a także mobilizowanie zwolenników, poprzez przypominanie, że wybory do PE są pierwszą rundą w batalii, która ma odsunąć PiS od władzy w jesiennych wyborach parlamentarnych i przyszłorocznych prezydenckich, te wątki nie budziły wątpliwości.