Nieprawdziwy obraz
Punktem wyjścia swojego tekstu autor uczynił obronę ks. Wojciecha Lemańskiego, w którą „zaangażował się” Kościół otwarty. Padły tytuły: „Więź”, „Tygodnik Powszechny”, „Znak”. To osoby z tego kręgu „znowu zaczęły wytykać episkopatowi, że nie stać go na ryzykowną debatę, dialog z nowoczesnością i intelektualny ferment”. Niestety, swojej tezy Pacan żadnymi wypowiedziami nie popiera. A wystarczyłoby przeczytać komentarze Zbigniewa Nosowskiego na blogu Laboratorium WIĘZI, tekst Zuzanny Radzik w „Tygodniku Powszechnym” albo obszerny wpis Dominiki Kozłowskiej, naczelnej „Znaku”, na jej profilu na FB.
Zacytuję tę ostatnią (pisane, co ważne, przed apogeum konfliktu): „Posłuszeństwo decyzjom przełożonego nie musi oznaczać rezygnacji z dochodzenia do prawdy, sprawiedliwości, pojednania. […] pokora i posłuszeństwo wobec decyzji, z którymi nie jesteśmy pogodzeni, więcej możliwości otwiera, niż zamyka. Pokazuje, że temu, który poddał się decyzji, nie chodzi jedynie o własne ego, ale o prawdę i dążenie do jedności. Ponadto ma również wymiar czysto pragmatyczny: w konflikcie pozwala na chwilę ułożyć sprawy, tak by obydwie strony odzyskały znów swobodę działania”. Czy to jest utyskiwanie na polski episkopat czy raczej pochwała posłuszeństwa?
Niestety, śmiem twierdzić, że autor nie zdobył się na trud lektury wypowiedzi publicystów skupionych w tzw. Kościele otwartym, lecz z góry założył ich stanowisko w tej kwestii. Uważam – choć jestem nieobiektywny – że akurat to środowisko starało się w tym konflikcie zachować umiar w ocenach i rzetelność w opisie, czego przykładem jest tekst Zbigniewa Nosowskiego na łamach ostatniego „Tygodnika Powszechnego”. Nikt z tego środowiska nie rzucał kamieniami ani w ks. Lemańskiego, ani w abp. Hosera, zdając sobie sprawę, że konflikt między nimi ma o wiele więcej warstw niż to, czym karmiły nas media.
Równie „prawdziwy” jest obraz katolików „otwartych” jako grających pod dyktando Lisa, Michnika i Baumana. To już nawet nie jest karykatura, lecz wytwór wyobraźni autora. Wystarczy przywołać ostrą reakcję „Tygodnika Powszechnego” na publikacje „Newsweeka” na temat Rwandy i polemikę redaktora naczelnego „Więzi” z Wojciechem Tochmanem na temat rzekomego milczenia Jana Pawła II w sprawie popełnionego w tym kraju ludobójstwa.
Retoryczne pytania
Autorowi „Rzeczpospolitej” casus ks. Lemańskiego służy jedynie za punkt wyjścia do poważniejszej kwestii, jaką jest znaczenie Kongregacji Nauki Wiary dla katolika. Jak pisze, katolik ma ją po to, „żeby nie błądzić i nie wyważać otwartych drzwi”. Pacan przedstawia całą listę spraw, o których katolik nie powinien dyskutować: Internet, in vitro, definicja rodziny, celibat księży, geje, aborcja, eutanazja, kapłaństwo kobiet, „bo sprawy te dawno już zostały wyjaśnione przez Magisterium Kościoła”.
A gdyby jednak katolik chciał o tym dyskutować, to już na pewno nie z Adamem Michnikiem, Katarzyną Wiśniewską, Cezarym Michalskim, Moniką Olejnik, Tomaszem Lisem, Zygmuntem Baumanem, Sławomirem Sierakowskim i Janem Hartmanem.
Argument przeciw ewentualnej rozmowie autor zamyka w pytaniach retorycznych. Przywołując nazwiska współczesnych teologów, pyta, czy coś „mądrzejszego od tych gigantów intelektu w sutannach” mogą mu jeszcze powiedzieć „autorytety lewicy”. A gdyby nawet mieli coś do powiedzenia w kwestii wiary, religii i Kościoła, to dla Pacana jest wiadome, że „ich wiedza o chrześcijaństwie pełna jest antyklerykalnych schematów i złej woli”. Ostatecznie „jaki sens ma debatowanie katolików otwartych ze środowiskiem liberalno-lewicowym o sprawach dawno już przedyskutowanych w łonie samego Kościoła?”.