Sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Chuck Hegel melduje prezydentowi Obamie gotowość do przeprowadzenia operacji w Syrii, brytyjski premier David Cameron wraca pospiesznie z urlopu, a francuski minister spraw zagranicznych Laurent Fabius jednoznacznie obarcza Asada odpowiedzialnością za atak chemiczny w Ghota. Jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego (np. dostarczenie niezbitego dowodu na to, że siły Asada nie stały za tym atakiem), to interwencja Zachodu wydaje się przesądzona.
Wiadomo już nawet, o jaki typ operacji chodzi – krótkie jednorazowe uderzenie w celu zlikwidowania zasobów umożliwiających atak chemiczny. Na tym etapie Amerykanie i ich sojusznicy odżegnują się od możliwości przeprowadzenia długotrwałej operacji zmieniającej równowagę sił i przychylającej szalę zwycięstwa na stronę rebeliantów. Czego więc możemy się spodziewać?
Gdy upadnie reżim
Po pierwsze, ze sceptycyzmem traktowałbym zapewnienia o krótkiej i skoncentrowanej operacji. Tego rodzaju interwencje często zmieniają charakter, tak jak i zmienia się interpretacja założeń, na podstawie których została podjęta decyzja o ich rozpoczęciu (mission creep), na co wskazuje chociażby niedawny przykład Libii, gdzie przecież początkowo też operacja miała mieć charakter ograniczony, a przekształciła się w misję polegającą na usunięciu Kaddafiego.
Jeśli natomiast faktycznie będzie to jednorazowy skoncentrowany atak bez ciągu dalszego, to poza zadowoleniem opinii publicznej raczej niewiele on osiągnie. Wystarczy przypomnieć reakcje Billa Clintona, który po ataku Al-Kaidy na ambasadę USA w Nairobi wysłał do Afganistanu kilka rakiet. Spowodowało to najwyżej wzruszenie ramion chroniących Al-Kaidę Talibów i raczej utwierdziło ich w przekonaniu, że Amerykanie nic nie zrobią.
Po drugie, należy wziąć pod uwagę, że akcja Zachodu może przechylić szalę zwycięstwa na stronę rebeliantów. Taki scenariusz rodzi pytanie: co teraz? Czy Zachód posiada plan stabilizacji dla Syrii po upadku Asada? Czy Amerykanie i ich europejscy sojusznicy są gotowi inwestować w ten kraj militarnie i finansowo? Być może taki plan istnieje. Doświadczenia z Iraku, a ostatnio z Libii sugerują jednak, że należy być sceptycznym. Spowodowanie upadku Asada postawi Zachód przed koniecznością wzięcia odpowiedzialności za stabilizację wieloetnicznego państwa targanego wewnętrznymi konfliktami i ciągłymi ingerencjami jego sąsiadów.