Ogłoszenie przez prezydenta Baracka Obamę zamiaru dokonania karnego uderzenia na wybrane cele w Syrii praktycznie przesądza o dalszym postępowaniu Stanów Zjednoczonych. Można się wprawdzie spodziewać gorącej debaty w Kongresie, gdzie republikanie zapewne nie omieszkają wykorzystać okazji do wytknięcia słabości polityki zagranicznej Obamy, ale jest niemal pewne, że w ostatecznym rachunku górę weźmie poczucie odpowiedzialności za państwo. Biały Dom może liczyć na przyjęcie postulowanej rezolucji – o ile oczywiście ustalenia wywiadu nie zostaną podważone.
Tylko Waszyngton może zareagować na tyle skutecznie, by zniechęcić przyszłych naśladowców Asada
Powinności mocarstwa
Istotą sprawy jest zresztą odpowiedzialność nie tyle za państwo, ile za bieg spraw w świecie. Nie ulega bowiem wątpliwości, że istotę bycia mocarstwem stanowi odpowiedzialność za terytoria znajdujące się w jego pieczy, za utrzymanie na nich pokoju i stabilności. Tak rozumiały swoją rolę kolejne mocarstwa, nawet Rosja Sowiecka, choć postulat zachowania status quo na kontrolowanym przez siebie obszarze rozumiała ona dość specyficznie.
Także zresztą i Stany Zjednoczone na początku XX w. opacznie pojmowały swą rolę wobec państw Ameryki Południowej i Środkowej, ale już w okresie międzywojennym unieważniły sankcjonującą takie postępowanie doktrynę. Po II wojnie światowej natomiast starały się możliwie skutecznie wywiązywać z obowiązków mocarstwa światowego, co przez pół wieku oznaczało w praktyce powstrzymywanie imperialnych zamysłów Moskwy. Żołnierze amerykańscy ginęli przecież w Korei nie w imię nieistniejących tam zasobów surowcowych, a gdy zaś w 1956 r. Stany Zjednoczone nie zdecydowały się na interwencję na Węgrzech, wzbudziło to słuszne oburzenie demokratów na całym świecie.
Oczywiście nie wszystkie interwencje amerykańskie były skuteczne, czego koronnym przykładem jest ostateczny efekt konfliktu wietnamskiego, nie wszystkie też były oparte na wystarczająco solidnych podstawach, jak chociażby przy drugiej wojnie z Irakiem. Ale nawet najbardziej jednostronna krytyka nieuniknionych błędów Ameryki nie zniechęciła jej do wypełniania powinności mocarstwa globalnego. To dzięki Waszyngtonowi nie doszło do interwencji sowieckiej w Polsce w grudniu 1980 r. i to Waszyngtonowi Bośniacy zawdzięczają nie tylko swoje państwo, ale wręcz fizyczne przetrwanie.