Ale nie dlatego, że papież szykuje nam rewolucję, nie dlatego, że zamierza zreformować Kościół i ukształtować go wedle potrzeb współczesnej lewicy, ale dlatego, że potrafi on – nawet w wypowiedziach skierowanych do milionów – występować w roli duszpasterza, a nie powszechnego nauczyciela, i przekazywać proste prawdy o rzeczywistości podane w najprostszej z możliwych form, codziennej i docierającej z mocą.

Tak było w Asyżu, gdzie papież, choć media przekonywały, że właśnie teraz zrewolucjonizuje on Kościół, mówił o rzeczach niezmiernie prostych, o relacjach, budowaniu przyszłości małżeńskiej. I właśnie te słowa, niechętnie cytowane przez media, wywarły na mnie szczególnie mocne wrażenie. – Niekiedy myślę o małżeństwach, które po latach decydują się na separację, tłumacząc: nie rozumiemy się, oddaliliśmy się od siebie. Może nie nauczyli się w porę przepraszać, prosić o wybaczenie – mówił wówczas Franciszek. – Ja zawsze radzę nowożeńcom: kłóćcie się, ile chcecie, niech latają talerze, ale nigdy nie kończcie dnia bez zgody – podkreślał papież.

Nie, nie jest to nic nowego. Wielu kapłanów czy teologów, a także praktyków życia rodzinnego, mówiło o tym od dawna. Św. Josemaria Escriva wręcz stwierdzał, że czasem sprzeczki są także „przejawem miłości", niemal potrzebą. Pozwalają one bowiem na pójście do przodu, przeżycie problemu, rozwiązanie go i rozpoczęcie na nowo. Kryzys pozwala pójść dalej, a także uświadamia, że nasz związek nie jest doskonały, nie jest statycznym dobrem, którego nie trzeba już pielęgnować, ale nieustannym zadaniem.

Zadanie to realizuje dwoje realnych, a nie idealnych ludzi. Tylko w bajkach książę i księżniczka żyją długo i szczęśliwie, nigdy się przy tym nie kłócą i wspierają wzajemnie. W życiu tak nie jest, bo nikt z nas nie jest wolny od egoizmu i każdy wciąż na nowo musi z nim walczyć. A że walka ta nie jest łatwa, to w każdym związku pojawiają się kłótnie, ciche dni, a czasem nawet miesiące. I to wszystko może prowadzić nawet do rozwodu, chyba że przyjmiemy prostą zasadę św. Pawła: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu!" (Ef 4,26-27). Tę prawdę na prosty język przełożył Franciszek. A my świeccy zamiast pouczać księży odnośnie do ich ubóstwa, możemy zająć się właśnie naprawianiem siebie, uczeniem się wierności...

Autor jest filozofem, redaktorem portalu fronda.pl