Blitzkrieg przeciwko demokracji

W dokumencie Parlamentu Europejskiego wszelka krytyka aborcji ma zostać uznana za „mowę nienawiści", czego próby obserwować można było niedawno w polskim Sejmie – pisze prawnik.

Publikacja: 22.10.2013 02:05

Niebawem UE może zakazać debat nad aborcją eugeniczną. Na zdjęciu: pełnomocnik Komitetu Inicjatywy U

Niebawem UE może zakazać debat nad aborcją eugeniczną. Na zdjęciu: pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji" Kaja Godek w Sejmie, 26 września 2013 r.

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

Deficyt demokracji był i wciąż pozostaje nieustanną bolączką Unii Europejskiej. Kiedyś jako sposób na rozwiązanie tego problemu postrzegano wzmocnienie pozycji Parlamentu Europejskiego. Na próżno jednak szukać wśród rezolucji PE tekstów poświęconych choćby ochronie i wsparciu borykającej się z głębokim kryzysem rodziny, natomiast pełno jest tam dokumentów forsujących postulaty grup marginalnych, takich jak radykalne feministki lub subkultury skupione wokół ruchu LGBTQ.

Szybko więc okazało się, że ta zbiurokratyzowana instytucja bynajmniej nie może zaradzić oderwaniu struktur europejskich od życia i realnych problemów Europejczyków i stanu tego nie mogło zmienić również wprowadzenie instytucji wysłuchania publicznego przed europarlamentem. Z tego też względu kolejny etap zacieśnienia integracji europejskiej związany z przyjęciem traktatu lizbońskiego zaowocował nowym instrumentem mającym umożliwić Europejczykom wpływ na działania Unii – Europejską Inicjatywą Obywatelską (EIO).

Mocne argumenty prawne

EIO pozwala milionowi Europejczyków, pochodzących z minimum siedmiu krajów członkowskich, przedłożyć Komisji Europejskiej konkretny postulat w oczekiwaniu, że ta zechce uwzględnić go w swojej polityce. Jedną z dwóch, której udało się spełnić wszystkie warunki, jest inicjatywa pod nazwą „Jeden z nas". Nawiązuje ona do orzeczenia Wielkiej Izby Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie „Brüstle przeciwko Greenpeace", w którym stwierdzono, że chronioną przez unijną Kartę Praw Podstawowych kategorię ludzkiej godności należy odnosić do człowieka, począwszy od najwcześniejszej, embrionalnej, fazy jego rozwoju.

Wyciągając stąd normatywne konsekwencje, Europejska Inicjatywa Obywatelska podkreśla fakt, że embrion ludzki to „Jeden z nas", i postuluje, by Unia zaprzestała finansowania działań, które prowadzą do niszczenia ludzkich embrionów. Nie chodzi tu jedynie o kontrowersyjne i mało efektywne w praktyce eksperymenty, w ramach których niszczy się embriony ludzkie w warunkach laboratoryjnych. Jeszcze ważniejsze są tu hojne dotacje dla organizacji zaangażowanych w przeprowadzanie masowych aborcji poza Europą, między innymi w Chinach i Indiach, gdzie proceder ten odbywa się często pod przymusem.

Bardzo mocne argumenty prawne stojące za inicjatywą „Jeden z nas" oraz fakt, że poparło ją już ponad 1,3 mln Europejczyków, przy czym minimalne kwoty poparcia przekroczono nie w 7, ale w 11 krajach EU, sprawiły, że europejskie lobby proaborcyjne poczuło się istotnie zagrożone odcięciem od jednego z ważnych źródeł finansowania. Dlatego też organizacje takie, jak International Planned Parenthood Federation, Marie Stopes International, Deutsche Stiftung Weltbevölkerung postanowiły intensywnie działać celem storpedowania tej obywatelskiej inicjatywy.

Stygmatyzacja Polski

Ponieważ EIO jest jedynie sposobem zwrócenia uwagi biurokratów z Komisji Europejskiej na prawdziwe problemy obywateli Unii, jej realny efekt może zostać dość łatwo zniwelowany przez polityczny dokument Parlamentu Europejskiego. I w ten właśnie sposób postanowili walczyć z EIO „Jeden z nas" socjaliści z Parlamentu Europejskiego, występując z inicjatywą raportu o zdrowiu reprodukcyjnym. Firmuje go portugalska socjalistka Edite Estrela, jednak tekst ten został napisany przez Belgijkę Vicky Claeys kierującą europejską częścią globalnego koncernu aborcyjnego International Planned Parenthood. W trakcie prac nad raportem dominujące w Komisji Praw Kobiet PE feministki odrzuciły wszystkie poprawki, które czyniłyby tekst tego dokumentu bardziej pluralistycznym i uwzględniającym zróżnicowane wrażliwości.

Po przyjęciu tak stronniczego raportu przez komisję kierownictwo PE zostało poddane presji, by procedować go poza kolejnością w nadzwyczajnie przyśpieszonym trybie. W efekcie głosowanie nad jego przyjęciem zaplanowano na wtorek 22 października, na tydzień przed zakończeniem inicjatywy „Jeden z nas". Mamy tu zatem do czynienia z przykładem taktyki, którą socjalistyczny eurodeputowany Michael Cashman, jeden z brukselskich liderów środowiska LGBTQ i aktywista proaborcyjny, określił w jednym z wywiadów mianem wojny błyskawicznej „Blitzkrieg" o prawa reprodukcyjne.

W swej politycznej dezynwolturze raport Estreli nie liczy się ani z granicami kompetencji Unii, ani z suwerennymi prawami jej członków, dyktując, jakie prawo mają uchwalać kraje członkowskie i jakie zobowiązania międzynarodowe mogą zaciągać. Raport potępia prawną obronę życia ludzkiego, stygmatyzując w tym kontekście Polskę, Irlandię i Maltę. Tyleż uparcie co bezpodstawnie forsuje kwalifikowanie aborcji na życzenie jako prawa podstawowego. Wzywa, a jakże, do zapewnienia stałego finansowania dla organizacji świadczących usługi aborcyjne oraz do zapewnienia dostępu do technik wspomaganego rozrodu dla samotnych kobiet i lesbijek. Zaleca się w nim ograniczenie i ścisłą kontrolę nad wolnością sumienia, zwłaszcza gdy miałaby się ona wyrażać w odmowie przeprowadzenia aborcji. Wreszcie wzywa się państwa członkowskie do wypowiedzenia umów międzynarodowych, jakimi są konkordaty.

Wisienka na torcie

W raporcie nie mogło zabraknąć rzecz jasna obowiązkowej edukacji seksualnej w szkołach podstawowych na terenie całej Unii. Winna być ona „wolna od tematów tabu" oraz musi przekazywać pozytywny obraz homoseksualizmu i transseksualizmu. Młodzieży należy zapewnić „przyjazny dostęp do usług w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego", jak protagoniści raportu określają aborcję i jej podobne procedury. Owe „usługi (anty)reprodukcyjne" należy świadczyć, rzecz jasna, bez zgody i wiedzy rodziców. Tym ostatnim oszczędzić należy jednak tylko wiedzy, to właśnie bowiem oni finansować mają ów szeroki dostęp do „wysokiej jakości usług aborcyjnych", w ramach powszechnego systemu opieki zdrowotnej. Wisienką na torcie ma być zobowiązanie Unii do walki z krytyką aborcji poprzez stworzenie dla niej „kultury akceptacji, szacunku i niedyskryminacji". Wszelka krytyka aborcji ma zatem zostać uznana za „mowę nienawiści", czego próby obserwować można było niedawno w polskim Sejmie.

Pod wpływem głębokiej konsternacji treścią raportu konserwatywni eurodeputowani złożyli projekt alternatywnej rezolucji. Jej tekst usiłuje nadać sformułowaniu „zdrowie reprodukcyjne" znaczenie, na które wskazuje sens słów je tworzących. Koncentruje się on zatem na zagadnieniach zdrowia prenatalnego i macierzyńskiego, ochronie godności, integralności zdrowia i ciała wszystkich dziewcząt i kobiet, ochronie wolności sumienia oraz prawa rodziców do decydowania o wychowywaniu dzieci. Wniosek ten stanowi pierwszy punkt głosowań przewidzianych w Parlamencie Europejskim na 22 października, stanowiąc pierwszą poprawkę mającą w intencji wnioskodawców zastąpić raport Estreli. Jednak przeforsowana przez lobby proaborcyjne taktyka Blitzkrieg sprawiła, że oficjalne tłumaczenie poprawki udostępniono eurodeputowanym dopiero w piątkowy wieczór, gdy praktyczną możliwość zapoznania się z nim zyskają dopiero w przeddzień głosowania.

Nie jest zatem pewne, czy Parlament Europejski okaże się zdolny powstrzymać polityczny plan storpedowania inicjatywy blisko półtoramilionowej rzeszy Europejczyków. Czy tak się stanie, dowiemy się już wkrótce, imienne wyniki tego głosowania będą zaś niezawodną wskazówką podczas majowych wyborów do europarlamentu.

Autor jest doktorem habilitowanym nauk prawnych, pracownikiem Wydziału Prawa i Administracji UW, prezesem zarządu instytutu Ordo Iuris

Deficyt demokracji był i wciąż pozostaje nieustanną bolączką Unii Europejskiej. Kiedyś jako sposób na rozwiązanie tego problemu postrzegano wzmocnienie pozycji Parlamentu Europejskiego. Na próżno jednak szukać wśród rezolucji PE tekstów poświęconych choćby ochronie i wsparciu borykającej się z głębokim kryzysem rodziny, natomiast pełno jest tam dokumentów forsujących postulaty grup marginalnych, takich jak radykalne feministki lub subkultury skupione wokół ruchu LGBTQ.

Szybko więc okazało się, że ta zbiurokratyzowana instytucja bynajmniej nie może zaradzić oderwaniu struktur europejskich od życia i realnych problemów Europejczyków i stanu tego nie mogło zmienić również wprowadzenie instytucji wysłuchania publicznego przed europarlamentem. Z tego też względu kolejny etap zacieśnienia integracji europejskiej związany z przyjęciem traktatu lizbońskiego zaowocował nowym instrumentem mającym umożliwić Europejczykom wpływ na działania Unii – Europejską Inicjatywą Obywatelską (EIO).

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?