Rozróżnianie jest zaś, co wiemy od czasów scholastyków, podstawą poprawnego myślenia i zdobywania wiedzy, a także zwyczajnej ludzkiej komunikacji.
Dowodem na prawdziwość tej opinii jest dr hab. Magdalena Środa. Kolejne wywiady tej feministki doskonałej pokazują, że gender i feminizm robią ludziom kogel-mogel z mózgu i uniemożliwiają normalną rozmowę. Jak bowiem rozmawiać z kimś, kto z absolutną powagą przekonuje, że „chłopcy (...) często ubierają sukienki, nie wiem dlaczego to by miało być jakieś upokarzające".
Równie absurdalna jest sugestia tejże samej filozofki, że zabawki dzielą się na te, które przygotowują do rozwoju intelektualnego, i... kobiece. „Są zabawki rozwijające, zabawki, które pozwalają uczestniczyć i konkurować w naszym społeczeństwie, a z drugiej strony są zabawki, które stępiają rozwój i są nastawione przede wszystkim na troskę i głównie na sprzątanie" – oznajmiła Środa. I aż trudno nie zadać pytania, czy pani etyk naprawdę wyobraża sobie rozwój cywilizacji bez rozwoju empatii i troski? Czy rzeczywiście uważa ona świat pozbawiony tak kobiecych cech, jak opiekuńczość, zatroskanie i pomoc, za idealny? Czy jej zdaniem taki świat byłby rzeczywiście ludzki?
Genderyzm niszczy jednak nie tylko zdrowy rozsądek, ale także wypłukuje z mózgu wiedzę. I dlatego uczony filozof może mieszać wszystko ze wszystkim. I tak słowa św. Pawła o tym, że nie ma już mężczyzny ani kobiety, stają się w ustach doktora habilitowanego słowami Jezusa Chrystusa, którego zresztą Środa szanuje, choć nie wie, czy istniał. – Ja akurat postać Jezusa Chrystusa wyjątkowo lubię i sobie cenię. I nie interesuje mnie, czy on istniał, czy nie istniał, a bardziej, że był bardzo ważną ideą dla naszej cywilizacji – oznajmia filozof zupełnie w duchu marksizmu czy poprzedzającego go wulgarnego Oświecenia, ale zupełnie nie zauważając, że dla uznania wartości Jezusa kluczowe jest nie tylko to, czy On istniał czy nie, ale czy był Bogiem czy też nie.
Jeśli Nim nie był, to jak celnie zauważył C. S. Lewis, nie sposób uznać Go za wielkiego człowieka czy myśliciela, a trzeba uznać go za kłamcę, wariata, megalomana i bluźniercę, który przekonywał, że jest Bogiem, a nim nie był. Czy ktoś taki może być wielkim autorytetem? Jeśli nie był Bogiem, to nie. Ale żeby to zrozumieć, trzeba używać rozumu, a nie zastępować go genderyzmem.