Reklama

Obywatele, debatujcie!

Nie przyglądajmy się biernie potyczkom polityków. Nadajmy hasłom o społeczeństwie obywatelskim prawdziwie praktyczny wymiar – pisze prezes PAN.

Publikacja: 25.02.2014 01:16

Prof. Michał Kleiber

Prof. Michał Kleiber

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Red

W społeczeństwach głęboko podzielonych na tle etnicznym, religijnym bądź językowym czy, jak u nas, na tle stosunku do powojennej historii i sposobów rozliczania się z przeszłością, wiara w możliwość poszukiwania porozumienia na drodze szerokich, publicznych debat wydaje się skrajnie naiwna. Społeczeństwa głęboko skłócone nie stwarzają z pozoru szansy na skuteczną wymianę racjonalnych argumentów łagodzących konflikty.

Poróżnione grupy społeczne darzą się głęboką nieufnością, nie są skłonne otwarcie wysłuchiwać wzajemnych argumentów, podejrzewają się o ukryte interesy. Strony konfliktu nie widzą u swych adwersarzy cech godnych szacunku, nie potrafią uznać odmiennych opinii za racjonalne zróżnicowanie poglądów. Rozmowy i dyskusje prowadzone są tylko w wewnętrznych gronach zwolenników każdej z opcji, co przynosi dalszą polaryzację stanowisk.

Podejmowane są oczywiście próby radzenia sobie z konfliktami, ale biorą w nich z zasady udział tylko tzw. elity społeczne (parlamenty, koalicje rządowe czy, rzadziej, celebryci świata kultury bądź nauki). Przynosi to niekiedy pozytywne efekty, choć raczej typu zażegnania bieżącego sporu niż rzeczywistego, trwałego rozwiązania nabrzmiałego konfliktu.

Czy jest możliwe coś więcej? Jakiś czas temu dostrzeżono taką szansę w szerokich deliberacjach reprezentatywnych przedstawicieli całej skłóconej populacji. Szansa ta wynika z faktu, iż obywatele niezaangażowani dotychczas bezpośrednio w publiczne definiowanie stanowisk swych ugrupowań i niewynoszący z trwania konfliktu bezpośrednich korzyści okazują się bardziej otwarci na argumenty adwersarzy.

Próby rozwiązywania konfliktów na powyższej drodze, znane pod angielskojęzyczną nazwą mass deliberation (powszechne deliberacje), mają już swoją długą historię.

Reklama
Reklama

Przytoczmy choćby obywatelską debatę pod kierunkiem J.S. Fishkina z Uniwersytetu Stanfordu w Kalifornii i R.C. Luskina z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin, USA. Problem dotyczył sytuacji w jednym z regionów Irlandii Północnej, gdzie nieporozumienia pomiędzy katolikami i protestantami doprowadziły do kryzysu systemu edukacji szkolnej. Spór doprowadził do prawie całkowitego podziału szkół na bazie wyznawanej religii – praktycznie nie zdarzali się uczniowie wyznania odmiennego od dominującego w danej szkole.

Rozdzielna edukacja miała oczywiście bardzo negatywne konsekwencje społeczne w postaci narastania wzajemnej nieufności do siebie obu grup. Pomysł zorganizowania szerokiej debaty podjęto tam w roku 2007 – spośród około 600 ochotników badacze wybrali losowo 130 rodziców dzieci i przeprowadzili z nimi cały cykl działań typowy dla koncepcji publicznych deliberacji.

W konsultacji z władzami oświatowymi regionu rodzicom rozdano najpierw materiały charakteryzujące problem, a potem – po udzieleniu dodatkowych wyjaśnień – w kilkunastoosobowych mieszanych grupach przeprowadzono wielokrotne otwarte dyskusje na precyzyjnie zdefiniowane tematy, zakończone wspólną debatą wszystkich uczestników. Myślą przewodnią dyskusji była potrzeba stawienia czoła nowym wyzwaniom edukacyjnym, niemożliwa w warunkach trwającego podziału.

Niewątpliwym sukcesem inicjatywy okazała się wyraźna zmiana nastawienia rodziców do koncepcji wspólnych szkół – poparcie dla tej sprawy wzrosło wielokrotnie. Udokumentowano także ogólny wzrost zaufania do siebie i zaplanowano wiele wspólnych działań nie do pomyślenia poprzednio. Realizatorzy przedsięwzięcia stwierdzili po paru latach zasadniczą poprawę sytuacji w szkołach regionu, choć uczciwie przyznają, że trudno jednoznacznie przypisać te zmiany przeprowadzonym dyskusjom – w międzyczasie poprawiła się bowiem ogólna sytuacja wewnątrzpolityczna w całym kraju.

Jakie wnioski dla nas? Z pewnością na przykład taki, abyśmy nie przyglądali się biernie potyczkom polityków i nie słuchali w poczuciu bezsilności głosów dochodzących z ekstremalnie nastawionych mediów. Obywatele, nawet jeśli opowiadali się dotychczas zdecydowanie po jednej ze stron istniejących sporów, są znacznie bardziej skłonni do rozsądnej dyskusji niż popularni podżegacze tego czy innego konfliktu.

Stoimy wobec wielu niezwykle trudnych decyzji dotyczących edukacji, zmian w systemie ochrony zdrowia, polityki demograficznej, funkcjonowania sądownictwa, rozpoczęcia programu energetyki jądrowej, kontrolowanego dopuszczania genetycznie zmodyfikowanych upraw czy roli państwa w gospodarce.

Reklama
Reklama

Po udanych doświadczeniach z wieloma zrealizowanymi w Polsce projektami typu forsight, bazujących na systemie wielopoziomowych debat z udziałem niekiedy tysięcy (!) uczestników, można chyba przyjąć, iż mamy dostateczną wiedzę na temat sposobów skutecznego prowadzenia tego typu szerokich dyskusji na złożone tematy. Najwyższy czas, aby rozpocząć nadawanie hasłom o społeczeństwie obywatelskim prawdziwie praktycznego wymiaru.

W społeczeństwach głęboko podzielonych na tle etnicznym, religijnym bądź językowym czy, jak u nas, na tle stosunku do powojennej historii i sposobów rozliczania się z przeszłością, wiara w możliwość poszukiwania porozumienia na drodze szerokich, publicznych debat wydaje się skrajnie naiwna. Społeczeństwa głęboko skłócone nie stwarzają z pozoru szansy na skuteczną wymianę racjonalnych argumentów łagodzących konflikty.

Poróżnione grupy społeczne darzą się głęboką nieufnością, nie są skłonne otwarcie wysłuchiwać wzajemnych argumentów, podejrzewają się o ukryte interesy. Strony konfliktu nie widzą u swych adwersarzy cech godnych szacunku, nie potrafią uznać odmiennych opinii za racjonalne zróżnicowanie poglądów. Rozmowy i dyskusje prowadzone są tylko w wewnętrznych gronach zwolenników każdej z opcji, co przynosi dalszą polaryzację stanowisk.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Polacy wychodzili sobie defiladę w Święto Wojska Polskiego. Nieprawdą jest, że czci się wyłącznie porażki
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Piąta rocznica wielkich protestów. Co się dzieje na Białorusi?
Opinie polityczno - społeczne
Największe kłamstwo wyboru Karola Nawrockiego. PiS sprzedaje nową narrację
Opinie polityczno - społeczne
Pracownicy: Działania dyrektora Ruchniewicza budzą nasze poważne wątpliwości
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: W Sejmie PiS pokazało butę i arogancję. Czy triumfalizm i pycha ich zgubią?
Reklama
Reklama