Katar – drugi na liście najbogatszych państwa na świecie. Produkt krajowy brutto niemal 105 tysięcy dolarów na mieszkańca. Największy na świecie eksporter gazu ziemnego.
Polska – kraj w szóstej dziesiątce na liście najbogatszych. Produkt krajowy brutto nieco ponad 13 tysięcy dolarów na mieszkańca.
Trudno uwierzyć, że Katar czegokolwiek może od nas chcieć. A jednak...Tym bardziej byłoby dziwne, gdybyśmy traktowali Katar jak niechcianego natręta. A jednak...
Podczas ostatniego spotkania z zastępcą Ministra Spraw Zagranicznych, w którym to spotkaniu miałem przyjemność uczestniczyć jako przewodniczący parlamentarnej grupy Polsko-Katarskiej, po raz kolejny pojawił się temat wymiany naukowej pomiędzy uczelniami Polski i Kataru. Piszę „po raz kolejny", ponieważ Katar już od dłuższego czasu zabiega o podpisanie umowy, która umożliwiłaby katarskim studentom zdobywanie wykształcenia na polskich uczelniach (oraz studentom polskim w Katarze). Polski rząd najwyraźniej nie byłby sobą, gdyby w sprawie Kataru nie kręcił nosem. Pierwsze z „poważnych" polskich zastrzeżeń wskazywało na fakt, że propozycja strony katarskiej wchodzi w kompetencje dwóch polskich ministerstw. Katar zmienił więc brzmienie swoich propozycji tak, by swój cenny czas poświęcił musiał tylko jeden polski minister. W odpowiedzi na tę nowa propozycję strona polska zaproponowała formę listu intencyjnego, który miał być podpisany dwa miesiące temu w trakcie wizyty Prezydenta Komorowskiego. Wszystko było więc na dobrej drodze, lecz w ostatniej chwili strona polska naniosła kilka ważnych ponoć poprawek, które uniemożliwiły podpisanie listu. Wciąż nie dając za wygraną, Katar zaproponował podpisanie konkretnej umowy, która przyspieszyłaby nawiązanie współpracy. Trzy miesiące temu propozycja strony katarskiej wpłynęła do polskiego Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego i zapewne do dzisiaj leży sobie wygodnie w biurze podawczym – strona polska nie raczyła bowiem zając stanowiska...
Polskie uczelnie niszczy finansowa zapaść. Zamykane są kolejne wydziały, kolejne uniwersyteckie filie. A jednocześnie do naszych bram dobijają się potencjalni studenci gotowi płacić za możliwość zdobywania wiedzy na polskich uczelniach niemałe kwoty. Kwoty na tyle pokaźne, że ich ignorowanie jest wyrazem zwyczajnej głupoty lub – co gorsza – lekceważenia interesu polskiej nauki.