Uwodzenie Tatarów

Papierkiem lakmusowym intencji Rosji jest Krym – twierdzi publicystka „Rz”.

Publikacja: 09.05.2014 02:13

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Lawina wydarzeń ostatnich tygodni na Ukrainie wzbudza wiele kontrowersji, dyskusji i nieporozumień. Jeśli Putin chciał doprowadzić do chaosu w myśleniu i komentarzach – na pewno mu się to udało. Akurat w Polsce nie jest to tak widoczne, gdyż wydaje się, że politycy niechętnie wychodzą w sprawach polityki zagranicznej poza banały i konwenanse. Może ich to za bardzo nie interesuje albo może w okresie kampanii wyborczej wolą nie zmuszać potencjalnych wyborców do myślenia o trudnych problemach.

Natomiast odpowiedzią Zachodu na ostatnie posunięcia Rosji są chaos, zafrasowanie i sprzeczne informacje. Czy apel Putina z 7 maja do prorosyjskich separatystów, by nie przeprowadzali referendum w sprawie oderwania się od Ukrainy, jest posunięciem taktycznym czy strategicznym? Moim zdaniem ani to pytanie, ani ewentualne odpowiedzi nie mają żadnego praktycznego znaczenia, ale wielu lubuje się w tego rodzajach zagadkach. A może Rosja uznała, słusznie zresztą, że lepiej mieć zachodnich gości na paradzie zwycięstwa 9 maja w Moskwie (kontynuowanej kilka godzin później na świeżo podbitym Krymie), skoro i tak już kontroluje (i będzie kontrolować w przyszłości) wydarzenia nie tylko na wschodzie Ukrainy, ale może też na całej Ukrainie? A może Rosja przestraszyła się gwizdów, które przywitały rosyjskie piosenkarki na finale Eurowizji, podczas gdy przedstawiciela Ukrainy oklaskiwano? A może Putin tak bardzo chce pojechać na 70-lecie D-Day w Normandii, że gotów jest przesunąć moment przyłączenia kolejnych części Ukrainy o cztery tygodnie?

Nie można wykluczyć, że Putin wysłuchał apeli różnych swoich zachodnich przyjaciół, by nie zakłócał spokojnego przebiegu wyborów prezydenckich 25 maja. Za trzy tygodnie wyborcy pójdą na Ukrainie do urn wyborczych otoczeni setkami czy tysiącami obserwatorów wydelegowanych i uwierzytelnionych przez OBWE. Aktywnym członkiem tej organizacji jest nie tylko Rosja, ale i Turkmenistan, Kazachstan, Uzbekistan, a także inne kraje, takie jak Polska, które lubią jako obserwatorów OBWE posyłać ludzi albo wychowanych w sowieckich akademiach, albo lubiących podróżowanie tak bardzo, że gotowi są podpisać dowolne sprawozdanie, aby tylko w luksusowych warunkach spędzić parę dni w Baku czy Kijowie.

Tacy właśnie obserwatorzy trafią na Ukrainę, a w dodatku do wschodnich regionów można posłać tylko tych, którzy są przyjaźni wobec Rosji, bo inni zostaną porwani. Dzięki temu mamy gwarancję, że przeprowadzone 25 maja na terytorium całego kraju wybory doprowadzą do legitymizacji rozłamu państwa ukraińskiego. Nie twierdzę, że wyborów nie należy przeprowadzać, a tylko uważam, że jeden z graczy gra znaczonymi kartami i na dodatek ma kilka asów w rękawie.

Na marginesie warto zauważyć, że od 1989 roku na Zachodzie istnieje zresztą swego rodzaju miraż wyborów w krajach komunistycznych i postkomunistycznych. W tym mirażu najważniejszy jest sam dzień wyborów i wstępny raport publikowany tego lub następnego dnia przez OBWE. Sytuacja przedwyborcza, pluralizm, prawo wyborcze, dostęp do mediów ani późniejszy pełny raport nie mają większego znaczenia. Najważniejsze jest, czy OBWE ogłosi, że dane wybory były dwoma krokami do przodu i jednym do tyłu, czy też dwoma do tyłu i jednym do przodu.

Papierkiem lakmusowym intencji Rosji powinna pozostać sytuacja Krymu. Zdobyty prawie bez wystrzału półwysep był w sobotę Ukrainą, w poniedziałek niezależnym państwem, a we wtorek Rosją. Czekajmy, kiedy zostanie znów Ukrainą.

Putin próbował przez telefon uwieść – politycznie – lidera Tatarów Krymskich Mustafę Dżemilewa. Nie udało się to. Dżemilew, były więzień gułagu, obecnie poseł do Rady Najwyższej Ukrainy, powiedział pułkownikowi KGB, że Krym jest integralną częścią Ukrainy. A kilka tygodni temu pojechał na półwysep, gdzie rozwinął flagę ukraińską i przejechał z nią przez pół Krymu.

Gdy wyjeżdżał, Rosja ogłosiła, że nie wpuści go na Krym przez następnych pięć lat, i spotęgowała antytatarskie działania. Krymscy Tatarzy, rdzenni mieszkańcy Krymu, muszą przyjmować rosyjskie obywatelstwo pod groźbą utraty pracy. Władze Krymu grożą im odebraniem skrawków ziemi, którą zasiedlili po 1990 roku, głównie na stepach i nieurodzajach, a w ostatnich dniach zagroziły też zdelegalizowaniem organów samorządu tatarskiego – Medżlisu i Kurułtaju.

Rosja próbuje też innych sposobów. Na Krymie pojawiają się Tatarzy, a to z Tatarstanu, a to z Moskwy czy z Kazachstanu, którzy udają krymskich Tatarów, wchodzą do struktur rosyjskich, podpisują umowy z rządem autonomii w Symferopolu. Bardziej niebezpieczni są jeszcze różni wielcy muftiowie z Moskwy i imamowie z Tatarstanu, którzy próbują namówić Tatarów Krymskich do polubienia Rosji i jej nadzwyczajnej, znanej w świecie, tolerancji i otwartości religijnej.

Jak dotąd taktyka ta się nie udaje, ale nie udawała się również w Czeczenii aż do totalnego zubożenia i spolaryzowania społeczeństwa między pierwszą a drugą wojną czeczeńską. Wtedy to do społeczeństwa, w którym łagodna forma islamu współistniała z tradycją, wkroczyli za przyzwoleniem Rosji wahabici, rozbijając wielowiekowy kodeks honorowy, przynosząc z sobą broń, pieniądze i narkotyki. Jeśli Zachód pokaże Putinowi, że może zatrzymać Krym, utrata Ukrainy będzie przesądzona.

Lawina wydarzeń ostatnich tygodni na Ukrainie wzbudza wiele kontrowersji, dyskusji i nieporozumień. Jeśli Putin chciał doprowadzić do chaosu w myśleniu i komentarzach – na pewno mu się to udało. Akurat w Polsce nie jest to tak widoczne, gdyż wydaje się, że politycy niechętnie wychodzą w sprawach polityki zagranicznej poza banały i konwenanse. Może ich to za bardzo nie interesuje albo może w okresie kampanii wyborczej wolą nie zmuszać potencjalnych wyborców do myślenia o trudnych problemach.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?