Słaby kraj w nieudolnej Europie

Zmiana partii rządzącej w Polsce już nie wystarczy. Trzeba zmienić system. Kto jednak mógłby tego dokonać? – zastanawia się publicysta.

Publikacja: 20.05.2014 01:33

Konfederacje były próbą oddolnego przekształcenia niewydolnych struktur państwowych. Taki charakter

Konfederacje były próbą oddolnego przekształcenia niewydolnych struktur państwowych. Taki charakter miała też konfederacja barska, 1768–1772 (tu: Kazimierz Pułaski pod Częstochową pędzla Józefa Chełmońskiego)

Foto: Forum

Red

Zainteresowanie polityką jest w Polsce dość niewielkie, mniejsze niż w demokracjach zachodnich. Wyrazem tego jest frekwencja wyborcza. Jeśli na przykład przewiduje się w wyborach do parlamentu UE frekwencję na poziomie 25 proc., oznacza to, że dla trzech czwartych Polaków polityka Unii oraz sytuacja Polski w jej ramach nie mają większego znaczenia.

Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest przekonanie, że głosowanie niewiele zmieni. Partie niby mają programy, ale są one mało znane i mało realizowane. Nie angażują. Partie są postrzegane w kategoriach personalnych, zamiast programowych. Jedni są „za Kaczorem", drudzy „za Donaldem". Chyba że ktoś towarzysko należy do kręgu lewicy albo ludowców. Media starają się, żeby wyborcy do jednych czuli sympatię, a do drugich – odrazę, a nie, żeby coś o nich wiedzieli.

Przypomina to nieco Bizancjum, gdzie stronnictwa zlewały się z klubami kibiców na wyścigach rydwanów. Jedni kibicowali Niebieskim, drudzy Zielonym itd. Wykrzykiwali żądania, a czasami obalali rządzących, ale to wszystko.

Politycy jak piłkarze

Jak więc są widziane partie polityczne? Przede wszystkim jako kluby ludzi dążących do udziału we władzy. Głoszą co prawda jakieś hasła programowe, ale niedopracowane i nieszczere, tak że niewiele z nich wynika. W ramach jednej partii poglądy bywają rozmaite, zwłaszcza prywatnie. Przejście do innego ugrupowania przypomina zmianę klubu przez piłkarza. Rozłamy mają zwykle tło personalne (wyjątkiem partia Jarosława Gowina, która wynikła ze sprzeciwu wobec udawania konserwatyzmu przez PO).

Wygląda na to, że wyborcy częściej niż politycy mają poglądy. A jeśli je mają, trudno im w ofertach partyjnych znaleźć coś odpowiedniego. Partie bowiem skłonne są przed wyborami dopasowywać programy do życzeń publiczności i głosić wszystko naraz.

SLD manifestuje niechęć do Kościoła, ale zapewnia, że chrześcijanie mogą być za lewicą; głosi hasła socjalne, ale przecież jest to partia nomenklaturowego biznesu. PiS też lubi kosztowne obietnice socjalne, ale przypomina, że trochę obniżyło obciążenia podatkowe i racjonalizowało budżet.

PO jest całkiem rozjechana, gdyż startując z programem naprawy państwa i gospodarki, doprowadziła do wzrostu podatków i gigantycznego zadłużenia państwa; pokazuje się na kanonizacji, a zarazem osłabia rodzinę na rzecz „mniejszości seksualnych", proponując ustawy i konwencje jaskrawo sprzeczne z poglądami świętych papieży. PSL dba o interesy pewnej grupy rolników, ale głosuje razem z aktualnym sojusznikiem. Coś tam dobrać sobie można, ale z zastrzeżeniami. Powiązani z aparatem biurokratycznym wiedzą, że partia rządząca jest dla nich najlepsza, choć dla kraju już niekoniecznie.

Orientacja patriotyczna, która domaga się sprawniejszego państwa, reprezentowana jest przez PiS i Ziobrę; gdyby ktoś chciał oprócz tego również większej reformy gospodarki, miałby kłopot.

Komu zależy na hasłach socjalnych, tego czeka niełatwy wybór między socjalizmem piłsudczykowskim a postkomunistycznym, i to bez gwarancji, że się nie zawiedzie. Nie ma większej partii konsekwentnie socjalnej ani też konsekwentnie prawicowej. Wyborca świadomie chrześcijański zauważy, że polityka zwykle przeważa nad przekonaniami.

Szczególnie istotny jest brak adekwatnej reprezentacji dla koncepcji konserwatywno-liberalnej. Ten zespół poglądów (ograniczone, ale sprawne państwo, zasady moralne, wolność gospodarcza, niższe podatki) odpowiada co najmniej kilkunastu procentom wyborców, którzy mogliby stać się motorem zmiany. Orientacja ta jest jednak rozbita.

Z tych wyborców część z rozpędu zagłosuje na PO, choć ta odeszła od haseł tego rodzaju na rzecz praktyki biurokratycznej, podszytej ideologią lewicową. Niektórzy wybiorą PiS jako mniejsze zło albo sądząc, że najpierw trzeba uporządkować państwo, a potem je liberalizować. Trochę głosów zbiorą też zapewne narodowcy i UPR.

Obiecująca jest Polska Razem Gowina, która w krótkim czasie zbudowała struktury (i jako pierwsza partia zebrała podpisy przed wyborami europejskimi). Sondaże dają jednak większe szanse Januszowi Korwin-Mikkemu, mimo jego deklaracji proputinowskich. Ta jego nagła popularność medialna tłumaczy się być może tym, że PO z SLD chcą, by odebrał on głosy Gowinowi (z racji analogii programowych) oraz Palikotowi (może go przelicytować w skandalach). Dla rządzących idealnie by było, gdyby tacy konkurenci dostali po 4 proc.

Kryzys i regres

Czy taki system polityczny daje nadzieję, że władze sobie poradzą? Poza naiwnie wierzącymi w propagandę wszyscy wiedzą, że nie jest dobrze. Polska jest słabym krajem w nieudolnej Europie. Politycznie widać pat: słaby rząd i słaba opozycja. Gospodarka jest w najlepszym razie w stagnacji; gdyby z bilansów odjąć pomoc z UE i pieniądze pożyczone przez obecny rząd (które trzeba będzie kiedyś oddać), okazałoby się, że mamy kryzys i regres.

Polska się wyludnia, prawie nic nie zrobiono w sprawie rekordowego załamania demograficznego i masowej emigracji. Około połowy ludzi w wieku produkcyjnym nie pracuje. Innowacyjność maleje. Infrastruktura pozostaje rozpaczliwie w tyle za potrzebami (jedyny większy sukces, połączenie autostradowe Berlina z Krakowem i Warszawą, wygląda cokolwiek dwuznacznie). Narasta biurokracja, podatki są za wysokie. Armia niewielka, niedoinwestowana i zdezorganizowana przez polityków. Wymiar sprawiedliwości powolny i niebudzący zaufania. Proporcjonalna ordynacja wyborcza utrwala władzę liderów partyjnych. Naczelną cechą państwa jest bezwładny aparat biurokratyczny, a liderzy głównie gadają.

Ustrój biurokratyczny

Nie wystarczy więc zmiana partii rządzącej, do czego może zresztą nie dojść. Trzeba zmienić system. Kto jednak mógłby tego dokonać? W kategoriach partyjnych jedyną szansą wydaje się współdziałanie PiS z orientacją konserwatywno-liberalną, gdyby ta była na tyle silna, żeby zastopować socjalne mrzonki i odblokować przedsiębiorczość. Mogłoby to przynieść zmiany podobne do węgierskich. Szansa na to nie jest jednak wielka, choć do wyborów parlamentarnych może się sporo zmienić.

Ważną siłą pozaparlamentarną są związki zawodowe. Chory system polityczny powoduje, że związki stają się namiastką partii. Słusznie zresztą krytykują polityków, wypominając im niedotrzymane obietnice i różne błędy. Roszczeniowe koncepcje związkowców są jednak jeszcze gorsze niż ustrój biurokratyczny, jaki u nas obecnie dominuje.

Może obudzą się samorządy. I one się zbiurokratyzowały, ale w sumie są znacznie bliższe realnym problemom Polaków. Wielu samorządowców wykazuje się sprawnością i zyskuje duże poparcie społeczne. Samorządy na własnej skórze czują niewydolność państwa w sferze gospodarki (np. prawa budowlanego i infrastruktury), zdrowia i opieki społecznej, oświaty. Można by oczekiwać od sfederowanych samorządowców przynajmniej projektów ustaw reformatorskich o charakterze ponadpartyjnych. Kiedy jednak do tego dojdzie?

Zamiast rewolucji

Wiemy na ogół, czym była konfederacja barska czy konfederacja targowicka. Ale dlaczego „konfederacja"? Na czym polegała ta forma działania politycznego? Konfederacja jako swoista instytucja prawna szlacheckiej Rzeczypospolitej jest ciekawa i inspirująca.

Przez akt konfederacji wyborcy szlacheccy przyjmowali ją za obowiązujące prawo, jakby nową konstytucję, zawieszali ogół urzędników i zastępowali ich władzą marszałka konfederacji. Było to całkowicie legalne i dlatego władza centralna przez czas dłuższy z konfederatami barskimi nie walczyła (konfederację tę rozbiły okupacyjne wojska rosyjskie).

Konfederacje były zatem próbą oddolnego przekształcenia niewydolnych struktur państwowych. Tego rodzaju próbą była też niewątpliwie „Solidarność" i częściowo do czegoś takiego doszło w roku 1989, choć był to proces po cichu sterowany. To nadal jest możliwe, wbrew biurokratycznemu legalizmowi, i może nawet coś takiego już by się stało, gdyby nie emigracja dwóch milionów ludzi mających dość naszego systemu.

Jeśli system polityczny sam się nie zreformuje, presja oddolna stanie się koniecznością. Oddolna przebudowa może zapobiec wybuchowi niszczącemu – rewolucji, po której stłumieniu sytuacja tylko się pogorszy. Po jej zwycięstwie zresztą też, jak na Ukrainie po Majdanie.

Autor jest teologiem świeckim, profesorem Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego ?w Olsztynie, ekspertem Centrum ?im. Adama Smitha

Zainteresowanie polityką jest w Polsce dość niewielkie, mniejsze niż w demokracjach zachodnich. Wyrazem tego jest frekwencja wyborcza. Jeśli na przykład przewiduje się w wyborach do parlamentu UE frekwencję na poziomie 25 proc., oznacza to, że dla trzech czwartych Polaków polityka Unii oraz sytuacja Polski w jej ramach nie mają większego znaczenia.

Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest przekonanie, że głosowanie niewiele zmieni. Partie niby mają programy, ale są one mało znane i mało realizowane. Nie angażują. Partie są postrzegane w kategoriach personalnych, zamiast programowych. Jedni są „za Kaczorem", drudzy „za Donaldem". Chyba że ktoś towarzysko należy do kręgu lewicy albo ludowców. Media starają się, żeby wyborcy do jednych czuli sympatię, a do drugich – odrazę, a nie, żeby coś o nich wiedzieli.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?