Do końca obecnej dekady Europa określi swoją rolę w polityce globalnej. Albo zacieśni euroatlantycką współpracę z USA, albo będzie współtworzyć eurazjatycki sojusz z Moskwą i Pekinem. Wybór opcji antyamerykańskiej zmarginalizuje pozycję Polski w Europie. Szkoda, że nie dyskutowaliśmy o tym podczas minionej kampanii wyborczej.
Największy ?wspólny rynek
Negocjacje między UE i USA w sprawie umowy o Transatlantyckim Partnerstwie Handlowo-Inwestycyjnym (TTIP) trwają od 2013 roku. Ich celem jest stworzenie wielkiego transatlantyckiego rynku, dzięki likwidacji barier w dwustronnym handlu: zniesieniu ceł i ujednoliceniu regulacji handlowych (np. tych dotyczących atestów). Dzięki tej umowie powstanie największy wspólny rynek grupujący państwa, które razem wytwarzają połowę światowego PKB. Europa rocznie ma na niej zarobić ok. 120 mld euro, a Ameryka – ok. 95. Negocjacje są utajnione, ale najprawdopodobniej nie zostaną zakończone, jak planowano, w roku 2015, lecz rok później.
Entuzjaści partnerstwa transatlantyckiego są zdania, że da ono nowy impuls współpracy politycznej. Wierzą w teorię funkcjonalistyczną, stworzoną w latach 40. ubiegłego wieku przez Davida Mitrany'ego. Zakłada ona prymat gospodarki nad polityką, wskutek którego integracja gospodarcza wymusza polityczną. I tak dzięki TTIP miałoby dojść do rewitalizacji wspólnoty politycznej Zachodu, dzięki której przedłużyłby on swoją historyczno-cywilizacyjną supremację.
Powrót hegemona
Ten optymistyczny scenariusz opiera się na dosyć niepewnej hipotezie. Przebieg procesów integracji europejskiej zdaje się nie potwierdzać poglądów funkcjonalistów. Unia Europejska, licząc od założenia Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, ma już dobrze ponad 60 lat, ale nadal jest gospodarczym olbrzymem i politycznym karłem. Wszystko przez to, że w stosunkach międzynarodowych nadal decydują najsilniejsze państwa, których interesów nie da się zredukować do osiągania korzyści gospodarczych. Prawo międzynarodowe i wartości nie przeszkadzają mocarstwom w wykorzystywaniu swojej potęgi do walk o przywództwo i podporządkowywaniu sobie innych.
Stany Zjednoczone znajdują się obecnie w wyjątkowo komfortowej sytuacji strategicznej. A to za sprawą rewolucji łupkowej. Do końca dekady osiągną samowystarczalność w zaopatrzeniu w dwa główne surowce energetyczne: gaz i ropę naftową. Do tego po bardzo niskich cenach. Dość powiedzieć, że przemysł europejski płaci obecnie za gaz ziemny w porównaniu z amerykańskim cenę czterokrotnie większą. Już dziś z tego powodu dokonuje się reindustrializacja. Do USA z Chin wracają zakłady przemysłowe.