Byłoby najlepiej, gdyby nie trzeba było zawiązywać koalicji. Janusz Korwin-Mikke nie wygląda mi na człowieka, który zamierza brać odpowiedzialność za kraj. ?W jednym z wywiadów powiedział wyraźnie: nie chcę być premierem ani wicepremierem.
Bo – jak twierdzi – woli być dyktatorem.
Dla mnie to jest komunikat – nie biorę odpowiedzialności za kraj. Nie będę rządził, więc zawsze będą na mnie głosowali antysystemowi wyborcy. Chcę tylko, żeby przeszły moje ustawy. A ponieważ są utopijne, to będzie o to granda. ?Na takie działania szkoda czasu ?i pieniędzy. Nie można czarować młodych ludzi, bo już raz zostali zaczarowani przez Janusza Palikota i nic z tego nie wynikło. Niech Korwin-Mikke lepiej powie, co chce zrobić, żeby młodzi mogli realizować swoje aspiracje życiowe.
Przecież powiedział: trzeba ograniczyć państwo do minimum, zlikwidować ZUS, znieść większość podatków i wszyscy będą bogaci oraz szczęśliwi.
Tylko że on to mówi, odkąd ja pamiętam, a mam już swoje lata. Nie wierzę, że on w ogóle chce to realizować.
Czy byłoby możliwe dobranie Korwin-Mikkego do współrządzenia, gdyby taka była konieczność?
Będzie to trudne. Dla mnie osobiście jego środowisko musiałoby odwołać to, co mówiło o prawach wyborczych kobiet i poglądach na temat przemocy wobec kobiet. ?Na te tematy jestem wyjątkowo wyczulona, bo przez lata pracowałam w środowiskach, gdzie kobiety bywały dotkliwie pobite.
Przecież Korwin-Mikke nie usprawiedliwia przemocy domowej.
Ale jego luźne dywagacje na temat reakcji kobiet na gwałt i przemoc dyskwalifikują go jako polityka. Dość już tej egzotyki na scenie politycznej. Mam dzieci i nie pozwolę, żeby żyły bzdurami, które im się wtłacza do głów. Dość oszukiwania ich. Bo młodzi mają prawo czuć się oszukani przez własne państwo i dlatego wyjeżdżają z kraju. Można to przeczytać na forach internetowych.
Na forach można też przeczytać, że młodzi wyjeżdżają, bo mają dość rządów tzw. katoprawicy. Od głośnej sprawy prof. Bogdana Chazana, który zmusił kobietę do urodzenia bardzo upośledzonego dziecka, jest coraz więcej takich wpisów.
Nie odmawiam nikomu prawa do wyrażania takich opinii. Ale każdy, kto stanął przed takim problemem, wie, że wybór sprowadza się do jednego – czy dziecko zabić czy natura powinna zdecydować, jak ma się stać. I zwykle najbardziej zagorzała zwolenniczka prawa do wyboru, bo przed tym dylematem zawsze stoi kobieta, podejmuje jedynie słuszną decyzję, czyli nie zabijać.
W przypadku, o którym mówimy, decyzję podjął prof. Chazan. Czy to nie jest ubezwłasnowolnienie kobiet?
Wiele kobiet jest bezradnych wobec decyzji o aborcji. Dlatego powinniśmy się skupić na tym, żeby obok kobiety, która znalazła się w takiej sytuacji, pojawił się psycholog lub osoba, której ufa – będąca w stanie jej pomóc. Bo gdy opadnie kurz po tej debacie, to wszyscy stwierdzą, że w gruncie rzeczy dobrze się stało, iż to dziecko, którego nie chciał zabić prof. Chazan, się urodziło. Wszyscy będą mieli czyste sumienie.
To w takim razie po co istnieje prawo pozwalające kobiecie na decyzję w takich sytuacjach?
Każde prawo można zmienić, życie zaś jest życiem, a sumienie sumieniem. Złożyliśmy w Sejmie projekt ustawy wykluczający prawo do aborcji eugenicznej. Niestety, nie został przyjęty...
Rozumiem że gdy będziecie mieli wspólnie z PiS większość w Sejmie, to zmienicie ustawę aborcyjną?
Jak zdobędziemy większość, to zaczniemy od głębokiej reformy państwa. Ale w pewnym momencie przychodzi czas na projekty ideowe i obywatelskie. Kiedy się pojawią, będziemy rozmawiać.
Ucieka pani od odpowiedzi, a myślałam, że uciekanie od spraw obyczajowych to jest specjalność Platformy Obywatelskiej.
Nie będzie takiej ucieczki.
Beata Kempa jest posłanką Solidarnej Polski, w latach 2006–2007 była wiceministrem sprawiedliwości w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego