Z naszych rozmów w wierchuszce PSL wynika, że po półtora roku na ławce rezerwowych Pawlak postanowił wrócić do rozgrywki na głównym boisku. Zrozumiał, że dyskredytowany przez niego i niedoceniany wicepremier Janusz Piechociński, który niespodziewanie zrzucił go ze stołka szefa PSL jesienią 2012 r., nie popełnia aż tak widowiskowych błędów, by musiał odejść z rządu i partii w niesławie – na co liczył. Ostatnim momentem próby były wybory europejskie pod koniec maja. Dla ludowców to ciężkie wybory – ich wiejski elektorat nie rozumie ulotnych idei europejskiej wspólnoty, zajęty jest raczej wyciskaniem konkretnych pieniędzy z rolniczych funduszy UE.
Aby przekroczyć próg wyborczy, Piechociński stawał na głowie. Jednym z elementów było wystawienie na listach maksymalnej liczby znanych polityków PSL, w tym posłów, prominentnych działaczy samorządowych, a nawet ministrów, którzy mieli przyciągać głosy. Pawlak, jako były dwukrotny premier, dwukrotny kandydat na prezydenta, wieloletni wicepremier i głównodowodzący generał Ochotniczej Straży Pożarnej, do takiego kuszenia wyborców nadawał się jak nikt inny. Ale startu odmówił. Decyzja była czytelna: sukces PSL byłby sukcesem Piechocińskiego, a do tego on, Pawlak, ręki przykładać nie zamierza. Tak naprawdę Pawlak liczył na klęskę PSL, bo pierwsze wybory od ćwierćwiecza, w których ludowcy nie przekroczyli progu wyborczego, oznaczałyby dymisję Piechocińskiego. Ale Piechociński się obronił, bo PSL dostało swoje stałe 7 proc. i cztery fotele europosłów.
W tej sytuacji operacja CBA przeciw Buremu spadła Pawlakowi z nieba. To idealny pretekst, żeby uderzyć w Piechocińskiego, który od wybuchu afery nie potrafi niczego dla PSL od Tuska ugrać. Ani dymisji Sienkiewicza lub pozbawienia go nadzoru nad służbami specjalnymi, ani dodatkowych stanowisk w rządzie dla PSL lub też uchwalenia kilku ustaw ważnych z punktu widzenia interesów ludowców.
Pawlak ma unikatowe doświadczenia, jak wykorzystywać afery taśmowe do umocnienia własnej pozycji politycznej. Gdy w 2006 r. – za czasów mniejszościowego rządu Jarosława Kaczyńskiego – politycy PiS dali się nagrać na przeciąganiu posłów Samoobrony w zamian za stanowiska, Pawlak na tym wyraźnie zyskał. Przyparty do muru, krytykowany przez media Kaczyński zaczął intensywnie adorować Pawlaka, by PSL weszło do rządu. Choć Pawlak nie zaryzykował wówczas koalicji z Kaczyńskim, to dał jasny sygnał liderom PO – przygotowującym się do powyborczej koalicji z PSL – że nie jest na nich skazany.
Pawlak zyskał także na pierwszej aferze taśmowej rządów Platformy – gdy latem 2012 r. dwóch działaczy PSL na nagranym potajemnie filmie opowiadało o nieprawidłowościach wokół Ministerstwa Rolnictwa. Będący wówczas wicepremierem Pawlak wymusił na Donaldzie Tusku dymisję ministra rolnictwa Marka Sawickiego, swego partyjnego konkurenta.
W rozmowie z „Rz" Pawlak przekonuje, że jego piątkowa sejmowa akcja nie miała na celu uderzenia w Piechocińskiego. – PSL jest w trudniej sytuacji. Ale moja propozycja nie miała z tym żadnego związku. W tym roku nie będę kandydował na szefa PSL – deklaruje.