O co gra Waldemar Pawlak?

Każdą aferę taśmową Waldemar Pawlak potrafił wykorzystać, by poprawić swoją pozycję na scenie politycznej. Tym razem dzięki taśmom chce osłabić premiera i koalicję.

Publikacja: 15.07.2014 19:57

Kluczowy był czwartkowy późny wieczór przechodzący w noc. Właśnie wtedy Pawlak odwiedził w hotelu poselskim jednego ze swych najbliższych druhów – szefa Klubu PSL Jana Burego. Kilka godzin wcześniej w tym pokoju, biurach Burego oraz jego domu prokuratura i CBA dokonały rewizji. Szukano dokumentów dotyczących zataczającej coraz szersze kręgi afery korupcyjnej na Podkarpaciu, gdzie Bury jest wszechpotężnym szefem regionalnego PSL.

Pawlak przekonał Burego do swego planu, który przeprowadził w Sejmie w piątek. Z mównicy sejmowej zażądał wstrzymania się przed głosowaniem wniosku PiS o dymisję szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, bohatera afery taśmowej. Domagał się, aby najpierw premier i prokurator generalny poinformowali o przyczynach operacji u Burego.

– W pewnym momencie moje stanowisko podzielał cały Konwent Seniorów, czyli marszałkowie Sejmu i przedstawiciele wszystkich klubów parlamentarnych. I nagle Platforma zmieniła zdanie. A potem premier przekonał PSL. To zamknęło możliwość wyjaśnienia sprawy – mówi Pawlak „Rz". Ten pawlakowy ezopowy język znaczy mniej więcej tyle: „Wszyscy się ze mną zgadzali, dopóki do akcji nie wkroczył Tusk, nakazując posłuszeństwo Platformie i strasząc PSL przyspieszonymi wyborami".

Ten element jest w całej operacji Pawlaka kluczowy: po raz pierwszy od utworzenia w 2007 r. koalicji PO–PSL Pawlak zaatakował Tuska nie słowem, tylko czynem. A to źle wróży koalicyjnemu mirowi.

Operacja CBA przeciwko Janowi Buremu spadła Pawlakowi z nieba

Z naszych rozmów w wierchuszce PSL wynika, że po półtora roku na ławce rezerwowych Pawlak postanowił wrócić do rozgrywki na głównym boisku. Zrozumiał, że dyskredytowany przez niego i niedoceniany wicepremier Janusz Piechociński, który niespodziewanie zrzucił go ze stołka szefa PSL jesienią 2012 r., nie popełnia aż tak widowiskowych błędów, by musiał odejść z rządu i partii w niesławie – na co liczył. Ostatnim momentem próby były wybory europejskie pod koniec maja. Dla ludowców to ciężkie wybory – ich wiejski elektorat nie rozumie ulotnych idei europejskiej wspólnoty, zajęty jest raczej wyciskaniem konkretnych pieniędzy z rolniczych funduszy UE.

Aby przekroczyć próg wyborczy, Piechociński stawał na głowie. Jednym z elementów było wystawienie na listach maksymalnej liczby znanych polityków PSL, w tym posłów, prominentnych działaczy samorządowych, a nawet ministrów, którzy mieli przyciągać głosy. Pawlak, jako były dwukrotny premier, dwukrotny kandydat na prezydenta, wieloletni wicepremier i głównodowodzący generał Ochotniczej Straży Pożarnej, do takiego kuszenia wyborców nadawał się jak nikt inny. Ale startu odmówił. Decyzja była czytelna: sukces PSL byłby sukcesem Piechocińskiego, a do tego on, Pawlak, ręki przykładać nie zamierza. Tak naprawdę Pawlak liczył na klęskę PSL, bo pierwsze wybory od ćwierćwiecza, w których ludowcy nie przekroczyli progu wyborczego, oznaczałyby dymisję Piechocińskiego. Ale Piechociński się obronił, bo PSL dostało swoje stałe 7 proc. i cztery fotele europosłów.

W tej sytuacji operacja CBA przeciw Buremu spadła Pawlakowi z nieba. To idealny pretekst, żeby uderzyć w Piechocińskiego, który od wybuchu afery nie potrafi niczego dla PSL od Tuska ugrać. Ani dymisji Sienkiewicza lub pozbawienia go nadzoru nad służbami specjalnymi, ani dodatkowych stanowisk w rządzie dla PSL lub też uchwalenia kilku ustaw ważnych z punktu widzenia interesów ludowców.

Pawlak ma unikatowe doświadczenia, jak wykorzystywać afery taśmowe do umocnienia własnej pozycji politycznej. Gdy w 2006 r. – za czasów mniejszościowego rządu Jarosława Kaczyńskiego – politycy PiS dali się nagrać na przeciąganiu posłów Samoobrony w zamian za stanowiska, Pawlak na tym wyraźnie zyskał. Przyparty do muru, krytykowany przez media Kaczyński zaczął intensywnie adorować Pawlaka, by PSL weszło do rządu. Choć Pawlak nie zaryzykował wówczas koalicji z Kaczyńskim, to dał jasny sygnał liderom PO – przygotowującym się do powyborczej koalicji z PSL – że nie jest na nich skazany.

Pawlak zyskał także na pierwszej aferze taśmowej rządów Platformy – gdy latem 2012 r. dwóch działaczy PSL na nagranym potajemnie filmie opowiadało o nieprawidłowościach wokół Ministerstwa Rolnictwa. Będący wówczas wicepremierem Pawlak wymusił na Donaldzie Tusku dymisję ministra rolnictwa Marka Sawickiego, swego partyjnego konkurenta.

W rozmowie z „Rz" Pawlak przekonuje, że jego piątkowa sejmowa akcja nie miała na celu uderzenia w Piechocińskiego. – PSL jest w trudniej sytuacji. Ale moja propozycja nie miała z tym żadnego związku. W tym roku nie będę kandydował na szefa PSL – deklaruje.

Tyle że nikt nie twierdzi, iż Pawlak chciał wypchnąć Piechocińskiego, by samemu go zastąpić. W tej chwili w Radzie Naczelnej PSL jest taki układ personalny, że taka prosta wymiana nie jest możliwa. Pawlak gra o coś innego – maksymalne osłabienie Piechocińskiego.

Ale to nie jest zwyczajna partyjna rozgrywka. Bo Pawlak nie waha się jednocześnie uderzać w premiera, rząd, Platformę i koalicję. Stąd intensywne plotki w Sejmie, że Pawlak przymierza się do roli „premiera technicznego" całej opozycji i PSL, gdy rząd Tuska wpadnie w poważne tarapaty. On sam jednak w rozmowie z „Rz" deklaruje, że nie rozważa takiego rozwiązania i nie prowadzi rozmów z opozycją na ten temat. Ale jasno daje do zrozumienia – znów swym pawlakowym ezopowym językiem – że Tuskowi, z którym stworzył koalicję w 2007 i 2011 r., już nie ufa.

– Premier mógł przy akceptacji całego Sejmu – a opozycja się zgadzała – wyjaśnić, czy operacja wobec Burego to był przypadkowy zbieg okoliczności, czy ktoś nami manipuluje. Przecież to postępowanie prowadzi CBA, które podlega premierowi i ministrowi Sienkiewiczowi. Chodziło o wyjaśnienie tej sytuacji, żeby posłowie mogli decydować obiektywnie – mówi.

Zauważamy: – Premier powiedział na zamkniętym spotkaniu z Klubem PSL, że nie miał interesu w straszeniu was CBA, skoro już we wtorek ogłosiliście, że zagłosujecie za pozostawieniem Sienkiewicza w rządzie.

– Ten argument można odwrócić. W interesie premiera leżało, żeby wyjaśnił sprawę, żeby uniknąć podejrzeń o naciski – odparowuje Pawlak, nazywając operację CBA dzień przed głosowaniem  „niesłychaną zbieżnością wydarzeń".

Pawlak widzi w działaniach Tuska diaboliczny wręcz plan szkodzenia PSL. – Gdyby premier i prokurator generalny poinformowali Sejm, że sprawa jest poważna, to PSL mógłby zmienić szefa klubu – mówi. – A jakie teraz ma znacznie, czy zarzuty zostaną czy nie zostaną postawione posłowi Buremu? Jako partia w każdej sytuacji na tym tracimy. Bez wyjaśnienia tej sprawy będą podejrzenia, że bronimy podejrzewanego polityka albo chcemy zamieść sprawę pod dywan.

W sejmowym głosowaniu Pawlak jako jedyny poseł koalicji nie zagłosował w obronie Sienkiewicza. Ale to nie znaczy, że jest sam jak palec. Głosowanie w Klubie PSL tuż przed ostatecznym starciem pokazało, że może liczyć na co najmniej ośmiu posłów. Mało? Wystarczy, by w odpowiednim momencie zachybotać koalicją, która wisi tylko na kilku głosach.

Kluczowy był czwartkowy późny wieczór przechodzący w noc. Właśnie wtedy Pawlak odwiedził w hotelu poselskim jednego ze swych najbliższych druhów – szefa Klubu PSL Jana Burego. Kilka godzin wcześniej w tym pokoju, biurach Burego oraz jego domu prokuratura i CBA dokonały rewizji. Szukano dokumentów dotyczących zataczającej coraz szersze kręgi afery korupcyjnej na Podkarpaciu, gdzie Bury jest wszechpotężnym szefem regionalnego PSL.

Pawlak przekonał Burego do swego planu, który przeprowadził w Sejmie w piątek. Z mównicy sejmowej zażądał wstrzymania się przed głosowaniem wniosku PiS o dymisję szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, bohatera afery taśmowej. Domagał się, aby najpierw premier i prokurator generalny poinformowali o przyczynach operacji u Burego.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?