Japoński super potwór, Godzilla obchodzi w tym roku 60. urodziny. Pierwszy film z jej udziałem miał premierę w 1954 roku. Wtedy Godzillą był aktor przebrany za potwora. Straszył z ekranu jako gumowe monstrum. Obecnie będzie można sobie sprawić super straszydło wykonane z pluszu.
Ewolucja z gumowej postaci do pluszu nie jest wynikiem nuklearnych mutacji. Godzilla potrafi emitować energię atomową, ale pomysł, żeby przedstawić ją światu w miękkiej postaci pochodzi od Niemców. Dokładnie od firmy Margarete Steiff, która ponad wiek temu wprowadziła na rynek pluszowego misia.
Najpierw były słoniki
Każda rzecz ma zawsze jakiś początek. Misie do przytulania wydają się towarzyszyć dzieciom od zawsze, ale i one pewnego razu musiały pojawić się przed oczami szerszej publiczności. Steiff produkowała zabawki od 1880 roku, w pierwszej kolejności jednak zdecydowano się robić słoniki. Nie były nawet skierowane do dzieci. Służyły jako poduszeczki do szpilek, później jednak okazało się, że dzieci je bardzo lubią i tak słoniki od pani Steiff zwiększyły rozmiary, czasami były wyposażone w kółka i zaczęły służyć do zabawy. Następnie pojawiły się misie.
Potem misie
Szczególną popularność zyskały na rynku rynku amerykańskim na przełomie XIX i XX wieku. Pod koniec 1902 roku na łamach Washington Post opublikowano satyryczny rysunek przedstawiający ówczesnego prezydenta USA Theodore'a Roosevelta z małym niedźwiadkiem. Komiks nawiązywał do autentycznej sytuacji, do której doszło na polowaniu z udziałem głowy państwa. Celem były niedźwiedzie, których wyjątkowo dużo było na terenach stanu Mississippi.
Roosevelt jednak swojego nie zabił, a gdy pokazano mu jednego zagonionego psami gończymi i przytrzymywanego na uwięzi przez służbę, nie chciał sam strzelać. Według jednych źródeł kazał niedźwiadka puścić, według innych kazał odstrzelić, żeby skrócić jego cierpienia. Tak czy inaczej, prezydent jest kojarzony od tamtej pory z misiem i zaczęto mówić do niego Teddy. Misie-zabawki stały się od tamtej pory teddy bearami.