Nauki nie ma się, co bać. Felietonista New York Timesa zajmujący się nowymi technologiami, Nick Bilton, który w minioną środę pisał o negatywnym wpływie komórek i gadżetów do noszenia na nasze organizmy, od razu spotkał się z krytyką innych redakcji. Od osoby, która może pisać o bieżących trendach w tak poważnym tytule jak NYT spodziewane jest o wiele więcej niż powielanie stereotypów i pogłosek o potencjalnie niekorzystnym wpływie tego, co nowe i nie do końca zbadane na zdrowie. Pisanie o nowych technologiach to odpowiedzialność, rzeczywistość zmienia się bowiem tak szybko, że nowe trendy dobrze jest rozumieć, a nie podtrzymywać złowrogie przekonania sprzed lat.
Korzystanie z technologii także wymaga kultury. W serwisie Quartz dzień po artykule Biltona można było znaleźć tekst o tym, jak wygląda przykładowy zestaw aplikacji na smartfonie, który należy do trzynastolatki. Bijan Sabet, inwestor venture zamieścił na Twitterze zrzut ekranu swojej córki. Aplikacje są bardzo ładnie pogrupowane kolorami w odpowiednie foldery, jednak na próżno na ekranie telefonu można szukać ikonki do wykonania połączenia. Telefon młodego człowieka pełen jest gier, komunikatorów, muzyki, video oraz zdjęć, ale sama funkcja dzwonienia zeszła dawno na dalszy plan. W artykule przywołana jest książka Dany Boyd „It's Complicated: The Social Lives of Networked Teens" („To skomplikowane: społecznościowe życie nastolatków podłączonych do sieci"), która podkreśla zmianę technologiczną, jaka dokonała się w ciągu ostatnich lat. Jeszcze niedawno rodzice martwili się, że ich dzieci zbyt dużo czasu tracą na rozmawianiu ze znajomymi przez telefon, dziś to samo urządzenie służy do komunikacji, ale w zupełnie inny sposób.
Niestety coraz częściej korzystanie z technologii po nowemu nie idzie w parze z zachowywaniem zasad kultury. Wystarczy pójść na koncert, żeby zobaczyć, jak nowoczesny człowiek zachowuje się wśród innych. Dla człowieka zanurzonego w mediach społecznościowych koncert to jedynie okazja, żeby znaleźć się w innym miejscu niż wcześniej. Nie zmienia się nic więcej. Facebooka i Twittera sprawdza się, jak i przed rozpoczęciem występu, co chwila sala rozświetla się celownikami lamp błyskowych, które oświetlają otoczenie dla lepszej jakości sweet foci. Muzyka, choć na takim smartfonie-towarzyszu każdej chwili będzie jej pełno, nie ma już znaczenia jako coś, na co się przychodzi, żeby posłuchać i odebrać w chwili skupienia. Kwestia czasu, gdy rozmowy i patrzenie się w ekran nie będą przerywane w kinach podczas filmów.
Nowoczesna technologia oderwała muzyce ważny aspekt. Model kupowania pojedynczych utworów zamiast całych płyt, który zaproponowało Apple wraz z wprowadzeniem iPoda, sprowadził muzykę jako twórczość koncepcyjną do roli maszynki przynoszącej pieniądze. Oczywiście, nic na świecie nie powinno dziać się charytatywnie, ponieważ rzeczy i czas włożony w ich tworzenie kosztują, ale przejście z płyt na single dało możliwość pominięcia całej reszty. W przypadku muzyki ta reszta to wyobraźnia muzyków, którzy poza jednym czy dwoma utworami promowanymi w mediach, wypuszczają na rynek średnio 8-10 pozostałych, które wypełniają płytę.
Przed tym, co teraz można nazwać kulturą singli, koncert miał dla przeważającej większości odbiorców wiele do zaoferowania jako sposób poznawania nowych wrażeń. Premiera nowej płyty i pierwsze koncerty w rozpoczynanej trasie były szansą do bezpośredniego kontaktu z tymi, którzy daną muzykę oddawali ludziom. Można było na własne oczy zobaczyć lekko trzęsące się ręce i usłyszeć pomyłki w tekstach pierwszy raz wykonywanych na żywo. To wszystko pozostaje i dziś, jednak mało kto jest świadom tego, co znajduje się przed nim. Muzycy wciąż chcą dobrze dla słuchaczy i starają się przekraczać kolejne granice własnych możliwości, jednak dla przeważającej większości ich występy to i tak tło do wspominanej selfie albo okazja do wypowiedzenia własnego zdania przy znajomych. Nowoczesna rozmowa nowoczesnych ludzi przy udziale nowoczesnych technologii coraz mniej jest jeszcze wzajemną wymianą poglądów. Dziś to zestaw monologów, jakby rozmawiający komentowali nawzajem swoje posty w sieci. Wystarczyło wybrać się na środowy koncert Ola Walickiego prezentującego w Cafe Kulturalna w warszawskim Pałacu Kultury swoją nową płytę „Kaszebe II". Płyta wykonywana jako całość, pełna ciekawych tekstów, przemyślanej muzyki, pozytywnej energii ze strony doświadczonych muzyków na scenie – każdy z tych elementów rozmywał się już za drugim rzędem ludzi stojących pod sceną. Ci z przodu jeszcze stali i słuchali w ciszy, ale reszta zajmowała się sobą.