Tylko niepoprawni optymiści, mogą twierdzić, iż Niemcy przestali myśleć o utraconych na rzecz Polski po II wojnie ziemiach. Tęsknota za haimatem jest wciąż silna w wielu środowiskach. Dość przypomnieć, że rząd Republiki Federalnej Niemiec dopiero w roku 1970 uznał zachodnią granicę Polski, co spowodowało liczne protesty różnej maści związków wypędzonych, ziomkostw etc, etc. Zjazdy wszelakich dobrze zorganizowanych byłych mieszkańców Śląska, były niczym innym jak manifestacyjnym domaganiem się przywrócenia przedwojennej granicy Niemiec. Skądinąd mało kto pamięta, iż był to przez długie lata jeden z postulatów wyborczych partii niemieckich chadeków z CDU.
Działaniem, które jest niczym innym jak próbą przywrócenia niemieckości polskich ziemi zachodnich, jest swoista pamięć historyczna, która niczym puzzle układane we właściwym porządku przez wytrawnego gracza, zapełniają opuszczaną przez polską historiografię przestrzeń.
Każdego roku tysiące członków organizacji o mylącej nazwie Śląskie Towarzystwo Kulturalne (Landmannschaft Schlesien) gromadziło się na spotkaniach będących swoistą manifestacją polityczną rewizjonistów. Zazwyczaj można było zobaczyć na nich takie hasła jak: „Nie porzucimy Śląska” czy „Breslau nazywa się Breslau nie Wrocław”. Skądinąd przesłanie, jakie wypowiedział do zgromadzonych tłumów przesiedleńców Herbert Hupka w 1971 roku: „Jeszcze Śląsk nie jest stracony” wśród okrzyków „Śląsk pozostaje nasz” ( „Schlesier bleibt unser”) pozostały niepisanym mottem wielu środowisk rewizjonistycznych.
Gdy jednak powyższe hasła skonfrontujemy z tezami o „wielokulturowości” Śląska uznamy, iż narzucana nam od kilkunastu lat idea śląskiej „multi-kulti” jest tylko ich rozszerzoną wersją. W programie CDU zresztą znajduje się zapis, iż partia ta „pragnie razem z wypędzonymi i ich organizacjami zakotwiczyć dziedzictwo kulturowe historycznych niemieckich obszarów jako część niemieckiej kultury i część europejskiej identyfikacji”.
Tak się jednak składa, że owe „historyczne obszary niemieckie” to dzisiaj jedna trzecia terytorium Polski. A i sami Polacy wyśmiewają określenia „Ziemie Odzyskane” czy „tereny piastowskie”, z dumą przywracając niemieckie nazewnictwo takich obiektów jak np. Hala Stulecia we Wrocławiu.