Działania Rosji na Ukrainie i zagrożenia płynące z Południa spowodowały wojskowe przebudzenie NATO. Przyszłoroczny szczyt w Warszawie wskaże kierunki rozwoju sojuszniczej kolektywnej obrony. Dla Polski istotne jest by prowadziły one do wzmocnienia bezpieczeństwa wschodniej flanki Sojuszu.
Po zakończeniu zimnej wojny, zatarcie czytelności zagrożeń i optymizm co do trwałości „spokoju na Wschodzie" spowodowały, że obronność straciła dla wielu państw rangę priorytetu. Spadły też wydatki obronne - w ostatnich dwóch dekadach z budżetów wojskowych NATO ubyło ponad 50 miliardów Euro. Misje ekspedycyjne: na Bałkanach, w Iraku, Afganistanie, Afryce Północnej, na morzach i oceanach oraz przestrzeni powietrznej sprawiły, że to operacje reagowania kryzysowego, a nie kolektywna obrona miały być w opinii wielu motorami rozwoju zdolności wojskowych NATO.
Efektem hiperoptymizmu Zachodu był Akt Stanowiący z 1997 r. o współpracy NATO – Rosja. Przyniósł on samoograniczenie działań wojskowych Sojuszu na swojej wschodniej flance. Choć oficjalnie współpraca NATO z Rosją warunkowana była wzajemnością, to w postępowaniu Sojuszu nie było takiej konsekwencji. Moskwa nigdy nie przestała uznawać go za zagrożenie. Nie zrezygnowała też z wpływania na decyzje sojusznicze, ani też rozbijania solidarności państw członkowskich. Przez blisko dwie dekady czyniła to pozorując konstruktywną współpracę, a po wybuchu konfliktu na Ukrainie nie próbując nawet maskować swych intencji.
Agresywne działania Rosji słusznie uznane zostały za zagrożenie dla NATO, a potrzeba wzmocnienia bezpieczeństwa państw członkowskich zdominowała postanowienia szczytu w Newport (wrzesień 2014). Rozpoczęło się realne przesuwanie ciężaru prac wojskowych w stronę kolektywnej obrony. Najważniejsze postanowienia zostały ujęte w sojuszniczym Planie Gotowości. Przywracają one właściwą hierarchię celów zawartych w koncepcji strategicznej NATO z 2010 r. (obrona kolektywna, zarządzanie kryzysowe, bezpieczeństwo kooperatywne).
W efekcie, szybko pojawiła się ciągła rotacyjna obecność sił sojuszniczych na terytorium państw wschodniej części NATO, w tym Polski. To oczywiście nowa formuła polityczna opisująca istotę sojuszniczych intencji. Nie jest ona tożsama ze stałą obecnością, ale suma działań przynosi doraźnie podobne efekty jako krok w stronę takich właśnie rozwiązań. Siły sojusznicze rozmieszczone na wschodniej flance NATO biorą udział w licznych ćwiczeniach i szkoleniach w naszym regionie. W ślad za tym poszedł wysiłek trwałych przekształceń zdolności wojskowych NATO. Flagowymi projektami stało się wzmocnienie Sił Odpowiedzi NATO (NRF), w tym ustanowienie komponentu bardzo wysokiej gotowości (VJTF), podniesienie gotowości i zdolności Dowództwa Wielonarodowego Korpusu Północny-Wschód w Szczecinie, a także ustanowienie struktur dowodzenia NATO (NFIUs) usprawniających możliwe rozmieszczenia sił sojuszniczych na wschodniej flance.
Można stwierdzić, że realizacja tych postanowień odmienia NATO. Przykłady: siły VJTF zostały przetestowane w czerwcu na poligonie w Polsce. Proces wzmacniania Korpusu w Szczecinie oraz ustanawiania NFIUs postępują zgodnie z planem. Tysiące żołnierzy z USA oraz innych państw NATO, wspartych lotnictwem i czołgami przebywających rotacyjnie w Polsce i innych krajach regionu, dało dowód solidarności sojuszniczej. Wkrótce w Polsce pojawią się składy amerykańskiego ciężkiego sprzętu wojskowego.
Decyzje z Newport to pierwszy krok we właściwym kierunku. Przyszłoroczny szczyt w Warszawie musi jednak wskazać zakres dalszej adaptacji Sojuszu z art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego w tle. Jej celem jest utrwalenie obecności wojskowej NATO w naszym regionie, rozumianej łącznie w kategoriach żołnierzy, sprzętu oraz infrastruktury, powiązanych planami kryzysowymi NATO. Sojusznicza obecność wojskowa na wschodniej flance ma zasadnicze znaczenie także dla polityki odstraszania.