Te dane to nowy raport firmy Grant Thornton, która odnotowała, że w czerwcu pracodawcy opublikowali o 9 proc. mniej ogłoszeń o pracę niż przed rokiem.
Ostatnie statystyki GUS wskazywały zaś, że w sektorze przedsiębiorstw w maju przeciętne zatrudnienie było niższe o ponad 54 tys. etatów (o 0,8 proc.) niż przed rokiem. Od stycznia ubyło około 22 tys. etatów. W skali całego rynku pracy (około 17 mln pracujących) to kropla, ale kierunek zmian jest inny niż byliśmy przez lata przyzwyczajeni. Spadki zatrudnienia w ujęciu rok do roku utrzymują się od blisko dwóch lat, poprzednio były widziane w pandemii, wcześniej – w 2013 r. Częściowo można je wyjaśniać m.in. kwestiami demograficznymi, ale prawdą jest, że sygnalizują też ograniczony popyt na pracę.
Rzut oka w inne dane wskazuje m.in. na spadek liczby wakatów, a wyliczany przez NBP indeks niepełnego wykorzystania czynnika pracy rośnie nieprzerwanie od półtora roku, sugerując że część pracowników nie pracuje tyle, ile by chciała. To jeden z dowodów na tzw. chomikowanie zatrudnienia. Część firm nie zwalnia pracowników, ale czasowo tnie wymiar etatów.
Czytaj więcej
Kobiety z pokolenia milenialsów najmniej są pewne stabilności swojej pracy. Najwięcej z nich ma t...
Co się dzieje? Eksperci mówią o niepewności, związanej m.in. z rozwojem sytuacji celnej. Sygnalizowały to też choćby odczyty wskaźnika PMI dla polskiego przemysłu. Po wzlocie na początku roku do najwyższych poziomów od blisko trzech lat – przybyło wtedy zamówień (żeby zdążyć przed podwyżkami ceł), rosła produkcja i zatrudnienie – w maju i czerwcu oklapły. Powróciły wyjaśnienia oparte na słabym popycie zewnętrznym.