O inwestycję, zresztą jak o każdą inną, będzie się biło wiele miast, bo to i trochę prestiżu, i miejsc pracy, i gotówki. Przewiduję jednak, że faworytami będą Wrocław i Poznań. Oba miasta mają już w tej dziedzinie spore osiągnięcia, dobrą lokalizację i, co chyba nie wszyscy wiedzą, swoje wtyczki w Ministerstwie Rozwoju. A choć ministerstwo będzie zapewniało, że o lokalizacji inwestycji zdecydują procedury, komisje i takie tam, to tak naprawdę zdecydują ludzie. Konkretni.

Mam bardzo, ale to bardzo ograniczone zaufanie do państwowych przedsięwzięć w gospodarce, a już zwłaszcza w tak specyficznej dziedzinie jak kreowanie gospodarczej innowacyjności. Jakoś trudno wmi uwierzyć, że państwowa instytucja z urzędnikami, krewnymi urzędników i pociotkami urzędników spowoduje, że nasze firmy zaleją świat nowoczesnymi kreatywnymi rozwiązaniami. Google, które stworzyło globalny, uważany za wzorcowy model wspierania start-upów, jest firmą dalece niepaństwową. Od państwowego przedsiębiorstwa dzielą ten koncern lata świetlne. Ale resort rozwoju wydaje się zdeterminowany, aby swój plan zrealizować. Jeśli tak, to bijmy się – my, Poznań – o tę inwestycję. Nawet jeśli za kilka lat okaże się nieefektywna, a w tym zakładzie gotowy jestem postawić pieniądze przeciwko orzechom, to Poznaniowi to nie zaszkodzi. A kilku lub kilkunastu twórczych młodych ludzi być może w mieście zamieszka i otworzy tu swoje firmy.

Ale bój o inkubator będzie, ostrzegam, trudny. O lokalizacji tej inwestycji będzie decydowało Ministerstwo Rozwoju, którym kieruje wicepremier Mateusz Morawiecki, silny człowiek tego rządu. Ale i Poznań ma w tym resorcie swoją wtyczkę – wiceministra Tadeusza Kościńskiego.

Z obu panami pracowałem, i to dość blisko, ponad dziesięć lat, więc co nieco o nich wiem. Wicepremier Morawiecki jest wrocławskim patriotą. Takim do bólu – kocha Wrocław miłością bezgraniczną, co u mieszkańców tego miasta zawsze mi imponuje. Wiceminister Kościński jest właściwie londyńczykiem, ale w Poznaniu mieszka już coś ponad 15 lat i zdążył nasze miasto jeśli nie pokochać, to na pewno polubić. I ma do niego całą furę sentymentu. Warto na tej strunie pograć. Merytorycznie, dostarczając mu odpowiednich argumentów, ale też uczuciowo. Nie wiem, czy członkowie gabinetu Beaty Szydło jadają wystawne lunche – słynny warszawski lokal Sowa & Przyjaciele już nie istnieje – ale jak znam wiceministra Kościńskiego, dobra kolacja z prezydentem Jaśkowiakiem w sprawie umieszczenia inwestycji w Poznaniu na pewno nie zaszkodzi.

Autor jest niezależnym publicystą, autorem książki „Gierek. Człowiek z węgla". W tym roku nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka ukaże się jego biografia Wojciecha Jaruzelskiego