Pracownicy lubelskiego Instytutu Agrofizyki PAN do niedawna doświadczenia w zakresie biogazowania prowadzili w reaktorach kilkulitrowych. Teraz do dyspozycji mają takie po kilkaset litrów, które pozwalają sprawdzić trafność pomysłu w skali półtechnicznej. To daje nowe możliwości i ogranicza ryzyko błędów.
Przykładów jest więcej. Nowe laboratoria uruchomiły Politechnika Lubelska, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Akademia Medyczna. Lada miesiąc do użytku oddane zostanie Centrum Ekotech-Complex przy Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, gdzie powstanie instalacja, w której hiperpolaryzator współpracuje z wysokopolowym rezonansem do badań całego ciała człowieka. Podobną instalację ma jedna placówka badawcza na świecie.
Dzięki milionom unijnych euro uczelnie mają ośrodki badawczo-naukowe wyposażone w sprzęt śmiało konkurujący, a czasami przewyższający ten, który działa w Europie Zachodniej. Inwestycje zdynamizowały badania, dały szansę realizacji międzynarodowych projektów. To awans do wyższej ligi.
Rektorzy szkół wyższych deklarują, że nowe laboratoria mają być otwarte na współpracę z biznesem, szerzej łączyć badania naukowe z wdrażaniem ich efektów do przemysłu. Na razie jednak współpraca nauki i biznesu idzie kulawo. Sieć start-upów w Lublinie dopiero się tworzy. Kilka spółek, które miały się zająć komercjalizacją badań, jednak powstało. Ale część z nich, po zapowiedziach rychłego wprowadzenia na rynek owych wynalazków, wróciło do punktu wyjścia. – Nie tak to sobie wyobrażałem. Zostałem potraktowany jak zwykły pożyczkobiorca – przyznaje jeden z lubelskich naukowców.
Rentierzy, którzy w takie pomysły zainwestowali, wskazują zaś, że często bywa tak, iż doskonały naukowiec po powstaniu spółki z jego udziałem próbuje się zajmować również marketingiem, finansami, poszukiwaniem partnerów. I wtedy okazuje się, że niewiele udaje się zrobić, bo naukowiec, rozmieniając się na drobne, zarzucił badania podstawowe, którymi powinien się zajmować. – Trochę wynika to z naszej wschodniej mentalności, samowystarczalności – wyjaśnia mi jeden z lubelskich akademików.