Święto Trzech Króli: Wystarczy sobie wybaczyć

Święto Trzech Króli w ostatnich latach było największym poligonem na styku religii i państwowego prawodawstwa.

Aktualizacja: 06.01.2018 13:49 Publikacja: 04.01.2018 18:12

Święto Trzech Króli: Wystarczy sobie wybaczyć

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek

W 2011 r. wprowadzono przepisy, które uroczystość Objawienia Pańskiego ustanowiły dniem wolnym od pracy. Było to ostatnie święto dodane do listy dni wolnych.

Jednak w porównaniu z wieloma innymi dniami wolnymi od pracy ten bardzo szybko stał się okazją do wspólnego świętowania. Tego bowiem dnia co roku w kilkuset miejscowościach ulicami miast przechodzą Orszaki Trzech Króli. Świętowanie dnia Objawienia Pańskiego stało się doskonałą okazją do wspólnego kolędowania, w którym udział biorą tysiące Polaków: starzy, młodzi, całe rodziny z dziećmi. Być może – jak lubią narzekać ekonomiści – ten dzień wolny od pracy dla gospodarki jest jakimś kosztem, ale zysk, jaki przynosi wzmacnianie wspólnoty narodowej, prospołecznych postaw, chęci bycia razem, to absolutnie bezcenny kapitał społeczny, w który naprawdę warto zainwestować.

W ostatnich latach jesteśmy świadkami bardzo ciekawej zmiany. Dość wstydliwi i niezbyt chętni do śpiewu Polacy zmieniają zwyczaje. Coraz częściej święta czy rocznice ważnych wydarzeń obchodzone są w postaci organizowanych na rynkach czy placach miejskich wspólnych śpiewów. Tak obchodzony jest w wielu miejscowościach 11 listopada, wspólne śpiewanie powstańczych pieśni stało się nową modą wspominania rocznicy wybuchu powstania warszawskiego.

Takie działanie ma mnóstwo zalet. Pokazuje bowiem, że świętowanie ma wymiar wspólnotowy – świętujemy, czyli razem pokazujemy, jakie wartości są dla nas jako zbiorowości ważne i sprawiają, że jesteśmy i chcemy być razem.

Choć brzmi to jak banał, dzięki rozmaitym świętom podziały schodzą na dalszy plan, spory odrzucamy na bok, świętujemy bowiem to, co wspólne, czyli to, co – mimo naturalnych codziennych konfliktów – sprawia, że jesteśmy sobą.

Warto pamiętać o tym na początku roku, w którym obchodzimy setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Byłoby wielką naiwnością liczyć, że przy tej okazji zasypane zostaną wszystkie polskie podziały.

Ale to też doskonała okazja do swego rodzaju pojednania. Chrześcijaństwo przejęło z judaizmu tradycję ogłaszania roku jubileuszowego. W Starym Testamencie po tym, gdy minęło siedem razy siedem lat, obchodzono juvel – jubileusz, w którym darowywano długi i ogłaszano wyzwolenie wszystkich członków społeczności.

Być może prócz licznych akademii, wart, złożonych wieńców i zapalonych zniczy warto pomyśleć o tym, by stulecie niepodległości stało się takim rokiem jubileuszowym. Cóż z tego bowiem, że wspomnimy stulecie odzyskania niepodległości, jeśli wciąż będziemy się przerzucać oskarżeniami, jeśli jedni będą zdrajcami i targowiczanami, a drudzy budującymi kaczystowski reżim autorytarystami. Cóż z tego, że na zdjęciach z 11 listopada 2018 roku wszyscy będą się szeroko uśmiechać, jeśli same obchody staną się przedmiotem politycznego sporu. Nie, nie musimy się ze sobą we wszystkim zgadzać. Jedni pozostaną konserwatystami, inni liberałami, jedni prawicowcami, a inni lewicowcami, katolikami, żydami czy agnostykami. Ale możemy sobie wybaczyć, dostrzec w sobie ludzi, współobywateli, Polaków. To byłby piękny efekt święta polskiej niepodległości.

W 2011 r. wprowadzono przepisy, które uroczystość Objawienia Pańskiego ustanowiły dniem wolnym od pracy. Było to ostatnie święto dodane do listy dni wolnych.

Jednak w porównaniu z wieloma innymi dniami wolnymi od pracy ten bardzo szybko stał się okazją do wspólnego świętowania. Tego bowiem dnia co roku w kilkuset miejscowościach ulicami miast przechodzą Orszaki Trzech Króli. Świętowanie dnia Objawienia Pańskiego stało się doskonałą okazją do wspólnego kolędowania, w którym udział biorą tysiące Polaków: starzy, młodzi, całe rodziny z dziećmi. Być może – jak lubią narzekać ekonomiści – ten dzień wolny od pracy dla gospodarki jest jakimś kosztem, ale zysk, jaki przynosi wzmacnianie wspólnoty narodowej, prospołecznych postaw, chęci bycia razem, to absolutnie bezcenny kapitał społeczny, w który naprawdę warto zainwestować.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Każdy może być Marcinem Kierwińskim. Tak zmieniła się debata
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Emmanuel Macron w swych deklaracjach jawi się jako wizjonerski lider Europy
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię