Oburzenie pracodawców, którym dano zaledwie trzy tygodnie na dostosowanie się do zmiany harmonogramu pracy, jest zrozumiałe. O tym, że Święto Niepodległości przypadnie w tym roku w niedzielę, wiadomo przecież od 1989 r., gdy zostało ono ustanowione. Tak samo jak o tym, że w tym roku święto to będzie wyjątkowe. Trudno pojąć, dlaczego politycy PiS dopiero teraz pomyśleli o tym, że może warto uczcić to wydarzenie dodatkowym dniem wolnym od prac. Być może odebrali sygnały od urzędników, że chętnie odpoczęliby po przygotowaniach do obchodów Święta Niepodległości w 100. rocznicę jej odzyskania? Ale jeśli tak było w istocie, wystarczyłoby zamknąć 12 listopada urzędy i inne przepracowane instytucje publiczne. Byłoby to bardziej przejrzyste, niż ustanawianie jednorazowego „uroczystego Święta Narodowego”, z którego nie mogą skorzystać pracownicy handlu i służby zdrowia.