Chociaż prognozowanie jest bardzo ryzykownym zajęciem, to przełom roku jest dobrym momentem, żeby się zastanowić, jak będzie się rozwijać polska gospodarka, a także jej bliższe i dalsze otoczenie w najbliższych latach. Dosyć powszechne jest oczekiwanie wolniejszego wzrostu gospodarczego w nadchodzących latach spowodowanego głównie kryzysem na rynku kredytów hipotecznych w USA, drożejącą ropą, słabym dolarem oraz narastającą presją inflacyjną. Nie jest natomiast znany stopień oczekiwanego spowolnienia ani długość jego trwania. Nieznane są skutki działań banków centralnych próbujących łagodzić negatywne zjawiska w gospodarce światowej. Ostatnia skoordynowana interwencja wiodących banków centralnych Ameryki i Europy w postaci gotowości do udzielania kredytów płynnościowych bankom komercyjnym jest nowym, nienotowanym dotąd sposobem oddziaływania na rynki finansowe. Czy okaże się skuteczna?
Niestety, na to pytanie prawdopodobnie nigdy nie uzyskamy wyraźnej odpowiedzi, gdyż tej nowej sytuacji nie będziemy w stanie porównać do obrazu, jaki pojawiłby się w gospodarce światowej, gdyby takiej interwencji nie było. Można oczekiwać długich dyskusji nt. skuteczności nowego sposobu interwencji antykryzysowej oraz dwóch ważnych efektów skoordynowanego działania banków centralnych.
Po pierwsze, można się spodziewać większej stabilności sektora finansowego w tym znaczeniu, że te banki, które mogłyby utracić płynność, jej nie utracą i w związku z tym zmniejsza się prawdopodobieństwo efektu płynnościowego domina, a zatem i groźby rozprzestrzeniania się kryzysu finansowego.
Po drugie, wzrośnie apetyt na ryzyko w ramach mechanizmu znanego pod nazwą hazardu moralnego. Czyli takich zachowań uczestników rynków finansowych, które powodują podejmowanie większego ryzyka, niż byliby oni skłonni podjąć bez tego dodatkowego koła ratunkowego rzuconego przez banki centralne. Świadczą o tym niektóre komentarze rynkowe mówiące, że w dzień po ogłoszeniu tej decyzji na rynek powróciła skłonność do ryzyka. A to może oznaczać, że ilość ryzykownych aktywów w portfelach inwestycyjnych instytucji finansowych wzrośnie, co w efekcie wzmocni istniejący brak zaufania między uczestnikami rynku oraz podniesie prawdopodobieństwo wystąpienia zjawisk kryzysowych. Jeśli tak, to interwencja banków centralnych nie będzie skuteczna i tylko odsunie problemy na później.
Można oczywiście powiedzieć, że jeśli pojawią się nowe zagrożenia kryzysowe, to ponowiona zostanie interwencja banków centralnych, i tak bez końca. Ale czy aby tak? Jeśli założymy kolejne interwencje banków centralnych, to poziom ryzyka w światowym systemie finansowym będzie wzrastał według mechanizmu opisanego wyżej. Aż w końcu trzeba będzie zdecydować, czy nadal chronić i dawać zarabiać instytucjom finansowym na ryzyko i koszt podatnika, czy też zmusić je do restrukturyzacji. To jest jeden scenariusz.