Uwagi na marginesie wprowadzenia euro

Co dobrego, a co złego niesie ze sobą przyjęcie euro – wskazuje pracownik Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu

Aktualizacja: 16.01.2008 18:13 Publikacja: 04.01.2008 01:02

Red

Wydaje się, że wszystkie ważniejsze aspekty (pozytywne i negatywne) wprowadzenia euro zostały już przedstawione, choćby w raporcie na temat korzyści i kosztów przystąpienia Polski do strefy euro z lutego 2004 r., przygotowanym przez NBP. Inną sprawą jest jednak wycena wad i korzyści oraz sprowadzenie ich do wspólnego mianownika. To karkołomne przedsięwzięcie, wymagające arbitralnych (subiektywnych) decyzji.

1. Weźmy na przykład koszt wynikający z utraty niezależności polityki pieniężnej na skutek wprowadzenia wspólnej waluty w Polsce (co wiąże się z ryzykiem wzrostu zmienności produkcji i zatrudnienia).

Jednocześnie rozważmy wzrost bezpośrednich inwestycji zagranicznych w wyniku wprowadzenia euro (powiedzmy, cytując raport, że przyrost inwestycji o 1 proc. powoduje wzrost PKB o 0,8 proc.). Jak porównać te efekty w krótkim i długim okresie? Ale nawet jeśli wszystkie wady i zalety dałoby się przełożyć precyzyjnie na wzrost i spadek PKB, to a) trudno przewidzieć, jak długo pozytywne efekty będą się utrzymywać i b) nie jest jasne, kto z tego wzrostu netto skorzysta.

2. Rezygnację z własnej waluty można czasem traktować jako wynik braku wiary w to, że bank centralny danego kraju jest w stanie samodzielnie prowadzić politykę pieniężną. Wydaje mi się, iż niektóre osoby popierające jak najszybsze wprowadzenie euro obawiają się, że nie zdążymy tego zrobić, że pojawi się jakaś siła polityczna, która zniweczy wiele lat wysiłku NBP i wrócimy do dwucyfrowej inflacji. Otóż ja takich obaw nie mam.

NBP wielokrotnie wykazywał profesjonalizm zarówno w dziedzinie definiowania celów długookresowych w odniesieniu do inflacji, jak i umiejętność prowadzenia bieżącej polityki pieniężnej. O brak fachowości się nie obawiam. Dlaczego więc rezygnować z robienia czegoś, co nam wychodzi dobrze?

3. Euro jest przede wszystkim przedsięwzięciem politycznym. Nikt tego wprost raczej nie przyzna, ale chodzi o zjednoczenie Europy, może na siłę, o powiązanie Niemiec z innymi krajami, wreszcie o pewną wizję przyszłej Europy – realizowane krok po kroku przez polityków właśnie. To nie musi być do końca złe, ale mnie osobiście koncepcja niezależnych państw narodowych odpowiada bardziej i staram się dać temu wyraz.

4. Tak naprawdę, jeśli wprowadzimy na miejsce złotego dobrą walutę, która zapewni niską inflację, właściwie nic strasznego się pewnie nie stanie. Historia euro wskazuje, że na razie EBC nieźle sobie radzi z inflacją. Średnioroczny wzrost cen z ośmiu lat istnienia euro, mierzony HICP (harmonized index of consumer prices), wyniósł 2,05 proc., mniej niż średnioroczna stopa inflacji w Niemczech w ciągu ośmiu lat przed wprowadzeniem euro. Uczciwie trzeba jednak zaznaczyć, że okres ostatnich ośmiu lat to czas niskiej inflacji na świecie. W tym sensie osiągnięcia RFN przed wprowadzeniem euro były większe.

5. O jakości życia, wzroście dochodu narodowego itd. decydują chyba bardziej inne czynniki niż własna czy obca waluta, pod warunkiem oczywiście, że oba rozwiązania zapewniają inflację na poziomie 1,5 – 2 proc. Myślę o korzystnych rozwiązaniach podatkowych, swobodzie prowadzenia działalności gospodarczej, elastycznym nadzorze finansowym, dobrym stanie środowiska naturalnego, sieci dróg itd. Poza tym decyzję o pozostawieniu złotego lub wprowadzeniu euro należy umieścić w szerszym kontekście, a mianowicie wyboru systemu kursowego. Klasyfikacja systemów kursowych dokonywana okresowo przez MFW pokazuje, że kraje o wysokim poziomie rozwoju można znaleźć w każdej grupie. Na przykład Kajmany (z niewiadomych powodów pominięte przez MFW) usztywniły kurs własnej waluty do dolara, bo są tak silnie powiązane z USA (handel, przepływy kapitałowe), że właściwie nie ma powodu, by dopuszczać jakiś element niepewności co do kursu. W tym sensie rozumiem, że wprowadzenie euro w Polsce może wydawać się wielu osobom dość naturalne. Jednocześnie w grupie krajów stosujących floating są: Szwajcaria, Kanada, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i… Polska. Skoro kurs płynny ma tyle zalet, podkreślanych zresztą przez NBP, to po co z niego częściowo (kurs euro do innych walut będzie zapewne płynny) rezygnować?

6. Wydaje się wreszcie, że decyzja o przyjęciu euro już zapadła – nie tyle w sensie zobowiązań międzynarodowych, ile w głowach osób podejmujących w tej sprawie decyzje, teraz i w przyszłości. Albo inaczej: w wyniku presji intelektualnej wpływowych środowisk w Polsce. Wypowiedzi przeciw przyjęciu waluty europejskiej są traktowane z pobłażaniem, odbierane jako dziwactwo itd. Ekonomiści będą co najwyżej doradzać politykom, którzy decyzję w sercach podjęli, kiedy i z jakim kursem przystąpić do ERM II. Niewprowadzenie euro jest tak samo mało prawdopodobne jak zniesienie podatku dochodowego – pomysły takie są przemilczane, wyśmiewane no i są politycznie niepoprawne.

7. Co by się musiało zdarzyć, by Polska jednak nie przyjęła euro?

a. Trudności EBC z utrzymaniem niskiej inflacji, problemy z jej wartością zewnętrzną na wielką skalę itp. Jest to mało prawdopodobne, jak długo siedziba EBC jest we Frankfurcie nad Menem.

b. Wystąpienie ze strefy euro jakiegokolwiek, a najlepiej ważnego kraju, np. Włoch. Też jest to mało prawdopodobne, jak uzasadnia B. Eichengreen z Uniwersytetu w Kalifornii. Jednym z powodów są szeroko rozumiane wysokie koszty przywrócenia starej waluty. Ale faktycznie, Portugalia mogłaby to zrobić, doprowadzając przez dewaluację escudo do zwiększenia eksportu i zwiększenia zatrudnienia.

O. Blanchard szacował w 2006 r., że realna deprecjacja w Portugalii musiałaby wynieść 25 proc., aby przywrócić temu krajowi konkurencyjność. Albo Niemcy, by wrócić do marki i niskiej inflacji, gdyby ceny w strefie euro rosły zbyt szybko.

7. Na zakończenie najważniejsze – według mnie – zalety i wady wprowadzenia euro w Polsce. Zapewne pozytywnym zjawiskiem byłoby wyrażanie cen i dokonywanie rozliczeń w jednej, wspólnej walucie. Wiele osób patrzy zresztą na euro z „turystycznego“ punktu widzenia. Jeśli chodzi o handel zagraniczny, sprawa nie jest tak oczywista, jak by się zdawało twórcom Unii: ewentualne spowolnienie wzrostu gospodarczego wynikające z ujednoliconej polityki pieniężnej miało być zrekompensowane przez ożywienie handlu między krajami, które przyjmą wspólną walutę (niższe koszty transakcyjne, większa przejrzystość cen, brak ryzyka kursowego). Tymczasem przykład Niemiec pokazuje, że obroty handlowe tego kraju z Azją Wschodnią i Europą Wschodnią zwiększyły się bardziej niż z krajami strefy euro. Działo się tak nawet w 2006 r., kiedy euro się znacząco wzmacniało.

Wydaje się, że do rozwoju handlu przyczyniła się bardziej globalizacja (także w jej wydaniu europejskim), otwarcie rynków w UE, obniżenie kosztów komunikacji, a tylko w małym stopniu była to zasługa wspólnej waluty. Dowodzi tego także szybka integracja handlowa krajów Europy Wschodniej z krajami starej Unii; wspólna waluta wcale do tego nie była potrzebna. Drugą podstawową zaletą wprowadzenia euro byłoby powiązanie się z EBC, za którym stoją Niemcy, przywiązujące duże znaczenie do niskiej inflacji.

9. Największym zagrożeniem związanym z wprowadzeniem euro jest utrata niezależności. Zawsze lepiej mieć wpływ na politykę pieniężną, niż go nie mieć. Dotyczy to zarówno sytuacji, w której chcielibyśmy mieć nieco wyższą inflację niż w strefie euro, jak i ewentualnie niższą (vide przypadek Szwajcarii) – nie można z góry tego wykluczyć w przyszłości. P. De Grauwe w 2006 r. pisał, że niezbędna jest unifikacja polityczna w Europie, by zredukować częstotliwość i wielkość szoków asymetrycznych i generalnie stworzyć ze strefy euro jeden organizm gospodarczy. Rodzaj państwa federacyjnego. Brak unii politycznej spowoduje, że Unia Gospodarcza i Walutowa będzie tworem delikatnym, mało odpornym na wstrząsy. Inaczej mówiąc: bez unii politycznej w długim okresie UGiW nie ma szans na przetrwanie. Pytanie, czy tego chcemy. Drugie zastrzeżenie dotyczy niedopasowania polityki pieniężnej EBC do wymogów panujących w danej chwili w polskiej gospodarce. Może to prowadzić do znacznych kłopotów, jak widać na przykładzie Portugalii. Podobne obawy wyrażają m.in. Islandczycy.

10. Podsumowując, sceptycznie oceniam pomysł wprowadzenia euro w Polsce, choć zdaję sobie sprawę, że pewnie prędzej czy później to nastąpi. Ale przecież nie z takimi problemami radziliśmy sobie w ostatnich kilkudziesięciu latach.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację