Nie jest geniuszem biznesu, ale cierpliwym i skrupulatnym administratorem. Te cechy pomogły mu w stworzeniu jednej z największych niemieckich firm – energetycznego konglomeratu E.ON, z którym liczy się nawet rosyjski Gazprom. Inna sprawa, że E.ON jest największym prywatnym akcjonariuszem rosyjskiego koncernu. Prowadzi też lobbing na jego rzecz w Unii Europejskiej i jest jednym z najgorętszych zwolenników budowy gazociągu północnego.
Wulf H. Bernotat ma za sobą długą karierę w niemieckich firmach. Z wykształcenia jest prawnikiem. Skończył Uniwersytet w Goettingen ze specjalizacją w prawie antykartelowym.
Swoją karierę zawodową rozpoczynał w Londynie w koncernie naftowym Royal/Dutch Shell Group. Jego zadaniem było rozwijać działalność Shella w Europie Środkowej i Wschodniej, a po jakimś czasie też w Afryce. Odpowiadał również za wszystkie projekty Shella w górnictwie węgla kamiennego na półkuli zachodniej. Przez dwa lata zarządzał Shell Portugal.
Po 20 latach w Shellu przeniósł się do Veby, gdzie początkowo zajmował się marketingiem, ale po roku został już prezesem firmy. Na dwa lata jeszcze przeniósł się do logistycznej firmy Stinnes. Ale wciąż pozostawał w radzie nadzorczej Veby, która po połączeniu z VIAG stworzyła E.ON. Początkowo koncern zajmował się mydłem i powidłem. Robił biznes w tak odległych dziedzinach, jak wydobycie ropy naftowej i telefonia komórkowa. Bernotat szybko pozbył się wszystkiego, co nie było związane z energetyką. Akcjonariusze byli zachwyceni tym posunięciem.
Za swoje największe osiągnięcie jako prezesa E.ON uważa podpisanie joint venture z rosyjskim partnerem STS i założenie spółki na Syberii. Ten kontrakt pocieszył go po klęsce poniesionej w Hiszpanii, gdzie nie udało mu się przejąć Endesy – a na tym przejęciu mu zależało. Teraz ma szansę przejąć część firm hiszpańskiego koncernu.