Nic więc dziwnego, że mocny złoty urasta do rangi zjawiska, które trudno pominąć w analizie rzeczywistości gospodarczej. W ostatnim badaniu koniunktury NBP kurs walutowy pojawił się na czele listy barier rozwoju przedsiębiorstw, deklasując zarówno rosnące ceny materiałów, jak i brak wykwalifikowanych pracowników. Na mocnego złotego baczną uwagę zwraca Rada Polityki Pieniężnej, obawiając się, by podwyżki stóp nie zwiększały nadmiernie skali aprecjacji.
Z mocnym złotym boryka się też rząd, któremu aprecjacja zmniejsza złotową wartość unijnego finansowania. Słowem, na pierwszy rzut oka mało kto jest zadowolony z dzisiejszych poziomów polskiej waluty.
Tymczasem wpływ mocnego złotego na gospodarkę nie jest tak jednoznacznie zły, jakby to mogło się wydawać. Pomimo znacznej aprecjacji eksport radzi sobie całkiem dobrze. Zgodnie z danymi NBP roczna dynamika eksportu wyrażonego w złotych wyniosła w pierwszym kwartale 13 proc., co zdecydowanie nie wygląda na sytuację kryzysową. Daje to mocny sygnał, że nie należy nie doceniać zdolności adaptacyjnej przedsiębiorstw. Wystarczy wspomnieć, że w 2004 roku przedsiębiorcy pytani o kurs opłacalności sprzedaży zagranicznej mówili o ponad 4 złotych za euro. Dziś, przy kursie o 70 groszy niższym, eksport rośnie o 13 procent. I tyle o tym.
Jednocześnie, o czym się łatwo zapomina, mocny złoty łagodzi negatywne efekty światowego wzrostu cen surowców. Szczególnie ropy naftowej. Choć gdybanie nie jest najbardziej konstruktywną techniką analizy makroekonomicznej, to jednak warto zadać sobie kilka pytań. Na przykład, ile mógłby kosztować litr benzyny, gdyby nie umocnienie złotego. 5 złotych? 6 złotych? Więcej?
W jakim stopniu przełożyłoby się to na (i tak rosnące) ceny żywności, której produkcja była i jest silnie paliwochłonna? Gdzie byłaby inflacja, gdyby do drożejącej żywności dołożyły się wyższe ceny importowanych dóbr konsumpcyjnych? Gdzie byłyby stopy procentowe? Czy przy rosnących cenach i stopach dużo wyższych niż obecnie konsumpcja rosłaby tak szybko jak teraz? I czy, w konsekwencji, wzrost inwestycji w polskiej gospodarce byłby tak wysoki jak dziś?