Pytania o złotego

Marcin Mróz, główny ekonomista Fortis Bank Polska: Cztery lata temu, gdy Polska przystępowała do Unii Europejskiej, za euro płaciliśmy 4 złote 90 groszy. Dziś za to samo euro płacimy o półtora złotego mniej. Oznacza to, bagatela, 30-procentową aprecjację. A wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to jeszcze nie koniec

Publikacja: 20.05.2008 04:57

Red

Nic więc dziwnego, że mocny złoty urasta do rangi zjawiska, które trudno pominąć w analizie rzeczywistości gospodarczej. W ostatnim badaniu koniunktury NBP kurs walutowy pojawił się na czele listy barier rozwoju przedsiębiorstw, deklasując zarówno rosnące ceny materiałów, jak i brak wykwalifikowanych pracowników. Na mocnego złotego baczną uwagę zwraca Rada Polityki Pieniężnej, obawiając się, by podwyżki stóp nie zwiększały nadmiernie skali aprecjacji.

Z mocnym złotym boryka się też rząd, któremu aprecjacja zmniejsza złotową wartość unijnego finansowania. Słowem, na pierwszy rzut oka mało kto jest zadowolony z dzisiejszych poziomów polskiej waluty.

Tymczasem wpływ mocnego złotego na gospodarkę nie jest tak jednoznacznie zły, jakby to mogło się wydawać. Pomimo znacznej aprecjacji eksport radzi sobie całkiem dobrze. Zgodnie z danymi NBP roczna dynamika eksportu wyrażonego w złotych wyniosła w pierwszym kwartale 13 proc., co zdecydowanie nie wygląda na sytuację kryzysową. Daje to mocny sygnał, że nie należy nie doceniać zdolności adaptacyjnej przedsiębiorstw. Wystarczy wspomnieć, że w 2004 roku przedsiębiorcy pytani o kurs opłacalności sprzedaży zagranicznej mówili o ponad 4 złotych za euro. Dziś, przy kursie o 70 groszy niższym, eksport rośnie o 13 procent. I tyle o tym.

Jednocześnie, o czym się łatwo zapomina, mocny złoty łagodzi negatywne efekty światowego wzrostu cen surowców. Szczególnie ropy naftowej. Choć gdybanie nie jest najbardziej konstruktywną techniką analizy makroekonomicznej, to jednak warto zadać sobie kilka pytań. Na przykład, ile mógłby kosztować litr benzyny, gdyby nie umocnienie złotego. 5 złotych? 6 złotych? Więcej?

W jakim stopniu przełożyłoby się to na (i tak rosnące) ceny żywności, której produkcja była i jest silnie paliwochłonna? Gdzie byłaby inflacja, gdyby do drożejącej żywności dołożyły się wyższe ceny importowanych dóbr konsumpcyjnych? Gdzie byłyby stopy procentowe? Czy przy rosnących cenach i stopach dużo wyższych niż obecnie konsumpcja rosłaby tak szybko jak teraz? I czy, w konsekwencji, wzrost inwestycji w polskiej gospodarce byłby tak wysoki jak dziś?

W tym roku, przy mocnym i wciąż umacniającym się złotym, mamy duże szanse, że wzrost PKB mieścić się będzie pomiędzy 5 a 6 proc. Czy aby na pewno przy słabym złotym osiągnęlibyśmy lepszy wynik?

Nic więc dziwnego, że mocny złoty urasta do rangi zjawiska, które trudno pominąć w analizie rzeczywistości gospodarczej. W ostatnim badaniu koniunktury NBP kurs walutowy pojawił się na czele listy barier rozwoju przedsiębiorstw, deklasując zarówno rosnące ceny materiałów, jak i brak wykwalifikowanych pracowników. Na mocnego złotego baczną uwagę zwraca Rada Polityki Pieniężnej, obawiając się, by podwyżki stóp nie zwiększały nadmiernie skali aprecjacji.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką