Zarabiam realizując prywatne pasje

- Moim autorytetem w biznesie jest mrówkojad. Może nie zajmuje się przedsiębiorczością, ale proszę zwrócić uwagę, z jaką wprawą i wdziękiem chwyta i zjada mrówki - mówi Krzysztof Kruszewski, dyrektor generalny Instytutu Badań Rynku i Opinii Millward Brown SMG/KRC

Publikacja: 23.07.2008 02:46

Krzysztof Kruszewski, dyrektor generalny Instytutu Badań Rynku i Opinii Millward Brown SMG/KRC

Krzysztof Kruszewski, dyrektor generalny Instytutu Badań Rynku i Opinii Millward Brown SMG/KRC

Foto: www.millwardbrown.com

W naszym kwestionariuszu pytamy czołowych szefów polskich firm o ich karierę zawodową i poglądy na zarządzanie

"Rz": 1. Co pan uważa za swój największy sukces zawodowy?

Krzysztof Kruszewski:

To, że nigdy nie zbudowałem muru między życiem prywatnym i życiem zawodowym. Pracuję z przyjaciółmi, których znam od wielu lat. Dzielę z nimi zarówno czas biurowy, jak poważną część czasu wolnego. Wynagrodzenie otrzymuję natomiast za realizację swoich prywatnych pasji: badań rynku i zarządzania. Z profesjonalnego punktu widzenia jestem menedżerem spełnionym, a zatem szczęśliwym.

2. Jaki jest pana cel na najbliższe pięć lat? Co by pan chciał w tym czasie osiągnąć?

Jeśli idzie o cel zawodowy, to nie przewiduję żadnej rewolucji. Kieruję pracą największego i najbardziej prestiżowego ośrodka badań marketingowych w Polsce oraz najsilniejszą siecią departamentów trudniących się badaniami jakościowymi w regionie Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Moje zadania na najbliższe pięć lat wiążą się z umocnieniem i dalszym rozwojem lokalnej i międzynarodowej pozycji koncernu Millward Brown w Polsce i w całym naszym regionie.

3. Kto jest dla pana autorytetem w biznesie?

Mrówkojad. Może nie zajmuje się przedsiębiorczością, ale proszę zwrócić uwagę, z jaką wprawą i wdziękiem chwyta i zjada mrówki. Szczyt doskonałości, dopasowania i skuteczności. Nic tylko patrzeć i się uczyć.

4. Jaka lektura biznesowa wywarła na pana największy wpływ?

To była lektura, którą odbyłem pod koniec studiów: „Wszystko dla Pań” Emila Zoli. Rzecz dotyczyła konfliktu między nowoczesnym i klasycznym modelem biznesu, światem korporacji i światem butiku, rzeczywistością, w której jedynym celem działania jest zysk, i tradycyjnym światem wartości humanistycznych. Od tego czasu rodzajem mojej prywatnej obsesji stała się budowa biznesowej struktury opartej na syntezie przeciwnych wartości – takiej, która wyrosła z tradycyjnego ducha humanizmu, a zdolna jest agresywnie konkurować i wygrywać na współczesnym rynku.

5. Jakie cechy powinien mieć dobry menedżer?

Menedżer jest stworem, który występuje w wielu odmianach. Istnieją wielcy menedżerowie altruiści i wielcy menedżerowie skoncentrowani na własnym ego. Znam bardzo wybitnych menedżerów o silnych skłonnościach introwertycznych i takich, którzy są ekstrawertykami. Czy coś łączy doskonałych menedżerów przynależnych do owych różnych typów? Zapewne niewiele – to, że umieją wykorzystać swoje przyrodzone zdolności i pewno także to, że są pracowici, odporni i uparci.

6. Jakie jest pana motto w biznesie?

Kiedy budowaliśmy nasze pierwsze biuro w Warszawie, myślałem sobie: „Hic Rhodus, hic salta” (Oto Rodos, oto skacz). Polska lat 90. była doskonałym miejscem dla tych, którzy chcieli spróbować swoich sił w „biznesie ekstremalnym”. Właśnie tu można było pokazać, na co kogo stać: dowieść, jak wysoko i daleko można skoczyć. W tej chwili, kiedy odpowiadam też za poważną część biznesu korporacji w regionie CEMENA (Europa kontynentalna, Bliski Wschód, Afryka Północna), zmieniłem motto na inne, rosyjskie, całkowicie niecenzuralne. To prastare porzekadło mówi, aby mierzyć wysoko...

7. Kiedy i jak zarobił pan pierwsze pieniądze w biznesie?

Jako siedmiolatek zwoziłem haki na wyciągu na górce Olimp w Zakopanem. Kiedyś pobierało się taki hak na dolnej stacji wyciągu, wpinało go w ruchomą linę i podjeżdżało pod górę. Haki pozostawały w górnej stacji wyciągu i ktoś musiał je zwieźć na dół. Potem, też w Zakopanem, jako instruktor uczyłem jazdy na nartach grupy turystów ze Szwecji i z Norwegii.

8. Czy i jaką firmę pan podziwia?

Pewno nie wypada, abym zachwalał holding WPP... należy do niego firma, w której pracuję. A skoro tak, to odpowiem pewno mało oryginalnie: Apple.

9. Gdy po dobrych rocznych wynikach ma pan do wyboru dać premie wszystkim pracownikom albo wysokie nagrody dla najlepszych, co pan wybiera?

Szczęśliwie nasz system motywacyjny nie przewiduje możliwości, w której menedżer osobiście rozdziela premie czy nagrody. Ruchoma część wynagrodzenia kalkulowana jest automatycznie, jako funkcja osobistego uczestnictwa w zysku wypracowanym przez zespół, do którego należy pracownik. Uważam, że to zdecydowanie bardziej sprawiedliwe i silniej motywujące rozwiązanie.

10. Jakiej rady udzieliłby pan młodym ludziom rozpoczynającym dziś swą karierę zawodową?

Kiedy spoglądam na młodych ludzi rozpoczynających dziś pracę, mam wrażenie, że często zbyt poważnie traktują swoją zawodową karierę, postrzegając ją jako drogę od awansu do awansu i od podwyżki do podwyżki. A przecież, nieco paradoksalnie, sukces w biznesie przychodzi najszybciej właśnie wtedy, kiedy zapomina się o pieniądzach, stanowiskach i władzy. Trzeba robić naprawdę dobrze i z całych sił to, co się bardzo lubi, a zyski i awanse zwykle pojawią się same.

W naszym kwestionariuszu pytamy czołowych szefów polskich firm o ich karierę zawodową i poglądy na zarządzanie

"Rz": 1. Co pan uważa za swój największy sukces zawodowy?

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację