Nierówne koszty ograniczenia emisji dwutlenku węgla

Rozmowa: Krzysztof Żmijewski, profesor Politechniki Warszawskiej, ekspert branży energetycznej

Publikacja: 25.07.2008 03:10

Nierówne koszty ograniczenia emisji dwutlenku węgla

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Unijny pakiet klimatyczny narzucający znaczną redukcję emisji dwutlenku węgla od początku wzbudza kontrowersje i wiąże się z ogromnymi kosztami, szczególnie dla Polski. Dlaczego?

Krzysztof Żmijewski:

To pierwszy przypadek, kiedy Unia narusza jedną ze swoich fundamentalnych zasad – dzielenia obciążeń proporcjonalnie do możliwości i potencjału państw członkowskich. Ograniczanie emisji dwutlenku węgla wiąże się z ogromnymi wydatkami. Tymczasem koszty z tym związane będą ponoszone proporcjonalnie do wielkości emisji w danym kraju. Oznacza to, że Polska poniesie ich największą część. Mam wątpliwości co do tego rozwiązania. Wprawdzie produkujemy dużo dwutlenku węgla, ale i tak w przeliczeniu na jednego mieszkańca poziom emisji jest w Polsce zbliżony do średniej unijnej. Pakiet klimatyczny, który proponuje Unia, nie uwzględnia specyfiki polskiej gospodarki. U nas 92,5 proc. energii produkuje się z węgla kamiennego i brunatnego, stąd wysoka emisyjność. W gorszej sytuacji od Polski jest tylko Estonia.

Szefowie Unii posługują się analizami, z których wynika, że skutki wdrożenia pakietu klimatycznego będą dla naszego kraju niewielkie. Ale nowe polskie ekspertyzy pokazują coś zupełnie przeciwnego. Skąd taka różnica?

Chcę wierzyć, że Unia po prostu się pomyliła w swoich ocenach. Ale skutki łatwo określić, bo wystarczy policzyć koszty zakupu pozwoleń na emisję, które nasze elektrownie będą musiały zdoby- wać, startując w otwartych aukcjach. To kwota minimum 150 mld zł i nawet rozłożona na osiem lat spowoduje drastyczny wzrost cen energii. Tymczasem Bruksela wyliczyła, że w efekcie pakietu klima- tycznego energia w krajach Wspólnoty zdrożeje średnio o 22 proc. Tyle że w Polsce nastąpi podwojenie cen, a Szwecja w ogóle nie odnotuje zmian, bo ma minimalny poziom emisji. Wygląda na to, że w wyścigu o klimat startujemy z nierównymi szansami. To tak, jakby Szwedzi biegli w sportowych butach, a my w kamaszach. Trudno liczyć, że nasza gospodarka nie odczuje skutków nowych regulacji.

Co zatem możemy zrobić?

Nasi politycy muszą się zmobilizować i postarać doprowadzić do zmian w dyrektywach unijnych w Parlamencie Europejskim, bo w Radzie Unii Europejskiej sprawa już przepadła. Unia powinna umożliwić określenie przedziału cenowego dla pozwoleń na emisję, by nie były zbyt drogie i rzeczywiście kosztowały 30 – 40 euro. Od góry cenę powinna ograniczać opłata zastępcza, a od dołu Bruksela mogłaby ustalać cenę wywoławczą na aukcjach. Można też wprowadzić proporcjonalną redukcję zamówień na pozwolenia, tak by każda firma mogła je kupić, podobnie jak na giełdzie w przypadku redukcji zapisów. Wtedy zniknie ryzyko, że pozwolenia będą kosztować na przykład 100 euro za tonę i wszystkie wykupią bogate koncerny, które stać na zapłacenie wysokich cen. Inna propozycja to opóźnienie udziału w aukcjach firm z krajów, które mają wysoki poziom emisji, jak Polska czy Estonia. Zamiast w 2012 r. kupować wszystkie pozwolenia na aukcjach, nasze elektrownie mogłyby w ten sposób nabyć tylko część z nich.

Rz: Unijny pakiet klimatyczny narzucający znaczną redukcję emisji dwutlenku węgla od początku wzbudza kontrowersje i wiąże się z ogromnymi kosztami, szczególnie dla Polski. Dlaczego?

Krzysztof Żmijewski:

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację