[b][link=http://blog.rp.pl/romanski/2009/05/03/bezrobotny-po-polsku-czyli-zasilek-bez-pomyslu/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Jedne kraje dają więcej, inne mniej, jedne uzależniają ostateczną kwotę od wcześniejszego uposażenia, inne nie. Trudno powiedzieć, który z systemów naprawdę zachęca do aktywnego poszukiwania pracy, a który utrwala do niej niechęć. Bo wysokość zasiłku, choć ważna, jest tylko jednym z elementów większej całości, jakim jest rynek pracy.

Nasze plus minus 500 złotych to kwota żenująco niska. Ale w sytuacji, w której równie żenująco niska jest pensja minimalna, trudno spodziewać się dużego zaangażowania bezrobotnych w zmianę swojego statusu. Ważna jest też mentalność - nie mamy zastrzeżeń do pracy na czarno, która w niczym wszak nie przeszkadza w ustawianiu się po pieniądze w urzędzie pracy.

Można się zastanowić, czy bezrobotni nie powinni dostawać więcej. Ale coś za coś. Więcej, ale przez określony czas. Więcej, ale w zamian za zaangażowanie w poszukiwanie nowego zatrudnienia. Ale swoją lekcję musi odrobić też państwo - urzędy pracy nie mogą być jedynie punktem rejestracyjnym, tylko miejscem służącym prawdziwą pomocą ludziom, którzy znaleźli się na zakręcie. Tymczasem hasło aktywnego przeciwdziałania bezrobociu wciąż brzmi lepiej, niż naprawdę smakuje.

Nie musimy mieć w Polsce drugiej Danii. Ale trzeba coś zmienić, zwłaszcza gdy po zasiłek ustawia się coraz więcej osób bez pracy.