Twardo walczy o porozumienie z Telekomunikacją Polską. Około miliona klientów swoich klientów Netia obsługuje w sieci TP dzięki wymuszonym przez Urząd Komunikacji Elektronicznej umowom o współpracy. Ale narodowy operator zaskarżył wszystkie te umowy do sądu. W przypadku niekorzystnych rozstrzygnięć sądowych Netia może zostać na lodzie.

Zanim trafił na nietypowy rynek telekomunikacyjny, dziesięć lat zawodowej kariery Godlewski spędził w PepsiCo. W strukturach koncernu doszedł do stanowiska dyrektora generalnego Pepsi-Cola General Bottlers Poland. Potem miał krótką i niezbyt udaną przygodę z Opocznem, zakończoną zwolnieniem całego zarządu przez nowego udziałowca Michała Sołowowa. Nie przysporzyło to Godlewskiemu respektu w myśl tezy, że ”dobrego menedżera nikt nie zwalnia”. Z takim bagażem przyszedł na początku 2007 r. do Netii. Między nieufne media, nieufnych analityków i technokratów z branży telekomunikacyjnej.

Sam Godlewski przyznaje, że początkowo był umiarkowanie zainteresowany propozycją head-hunterów. Z ciekawości spotkał się jednak z Constantinem Gonticasem, partnerem w funduszu Novator, wówczas największym udziałowcu Netii. Gonticas przekonał go, że pozornie trudną sytuację Netii da się obrócić w rynkowy sukces. Po kilku latach prezesury Wojciecha Mądalskiego spółka nie miała dobrych notowań. Przychody z usług dla biznesu spadały, a spółka nie miała sensownych pomysłów, jak je łatać. Dość powiedzieć, że do 2004 r. abonenci Netii nie mogli korzystać z przystępnych cenowo usług dostępu do Internetu.

Godlewski przyszedł do zarządu z jasnym celem rzucenia wyzwania TP na rynku masowym. Mimo kpin dziennikarzy i analityków z niezmąconym spokojem zadeklarował zdobycie 1 mln abonentów usług szerokopasmowego dostępu do Internetu w ciągu trzech lat. Sama Netia miała wówczas zaledwie ok. 250 tys. abonentów we własnej sieci. Szansy musiała szukać w skoku na bazę klientów TP. Mimo jej oporów zaczęła wydawać dziesiątki milionów złotych na inwestycję w dostęp do sieci i na reklamę swoich usług. Strategia była prosta: jeżeli Netia zagarnie co się da w sieci TP, to już nikomu nie będzie się opłacała taka strategia. Koszty wejścia na rynek byłyby te same, a klientów do wzięcia już dużo mniej.

Hasło 1 mln abonentów szybkiego Internetu okazało się mocno na wyrost, bo Netia nie ma jeszcze nawet połowy tej liczby. Nie zmienia to faktu, że dzięki internetowej strategii rosną skokowo jej przychody i poprawia się wynik netto.