Nie prywatyzujcie PKO BP!

Rzeczpospolita” podała (w wydaniu 22 – 23.08.2009 r.), że w najnowszej edycji konkursu na prezesa największego polskiego banku bierze udział 30 menedżerów bankowych.

Publikacja: 25.08.2009 05:20

Ale to nie wszystko, kilku się bowiem nie zgłosiło, nie mając pewności, że frakcja polityczna, która im to proponuje, ma szansę przeforsować ich w ostatecznym wyborze. W tej samej informacji podano, że jest to szósty konkurs w ostatnich trzech latach. To oznacza, że w tym czasie było pięciu prezesów, co daje lekko ponad pół roku urzędowania na jednego.

Ta statystyka pokazuje, że w okresie tych trzech lat ok. 200 czołowych menedżerów polskiej bankowości (30 zgłoszeń + pięciu, którzy się nie zgłosili, bo popierające ich frakcje nie dawały gwarancji wygranej – razy sześć) ubiegało się lub wyrażało zainteresowanie byciem prezesem PKO BP. Ponieważ nie znalazłem się w żadnej z tych grup, można przyjąć, że poniższe uwagi są obiektywne w potocznym sensie tego słowa.

Otóż konkurs na prezesa PKO BP oceniam jako ważne zjawisko biznesowo-polityczne dla Polski. Menedżerom daje poczucie wielkich szans, klasycznej buławy noszonej w dyplomatce. Tym bardziej bezpiecznej, że przegrana w tak upolitycznionej grze nie hańbi. Prezesom, którym udało się wygrać, daje duży zastrzyk adrenaliny, porównywalny do rodeo, z tym że tam czas jest mierzony w sekundach, a tu w miesiącach. Politykom – poczucie wielkiej władzy i wyraz troski o perłę w koronie polskiej gospodarki. Dla konkretnej frakcji przegrana w jednej edycji może się odwrócić w następnej w zwycięstwo, a przeciętnie taka szansa pojawia się co pół roku.

W końcu dla mediów jest to niesamowita gratka, bo daje możliwość spekulacji, analiz, dojścia do źródeł, dowiedzenia się czegoś w pierwszej kolejności.

Tak więc wybory prezesa PKO BP są fenomenem multiśrodowiskowym, o dużym natężeniu napięcia i emocji, wręcz widowiskiem. Nic więc dziwnego, że istnieje zapotrzebowanie na w miarę częste powtórki – tak jak udanych festiwali czy seriali albo imprez sportowych. Warunkiem, aby ten mechanizm powtarzalności funkcjonował, jest status własnościowy. Ten bank musi pozostać państwowy.

Może ktoś powiedzieć, że cierpi na tym efektywność banku. Otóż nie. Obserwacja minionych trzech lat pokazała, że wyniki PKO BP nie są zależne od częstych zmian prezesa. Widocznie menedżment średniego szczebla, notabene opłacany lepiej niż prezes, nauczył się funkcjonować w takich warunkach.

Ale to nie wszystko, kilku się bowiem nie zgłosiło, nie mając pewności, że frakcja polityczna, która im to proponuje, ma szansę przeforsować ich w ostatecznym wyborze. W tej samej informacji podano, że jest to szósty konkurs w ostatnich trzech latach. To oznacza, że w tym czasie było pięciu prezesów, co daje lekko ponad pół roku urzędowania na jednego.

Ta statystyka pokazuje, że w okresie tych trzech lat ok. 200 czołowych menedżerów polskiej bankowości (30 zgłoszeń + pięciu, którzy się nie zgłosili, bo popierające ich frakcje nie dawały gwarancji wygranej – razy sześć) ubiegało się lub wyrażało zainteresowanie byciem prezesem PKO BP. Ponieważ nie znalazłem się w żadnej z tych grup, można przyjąć, że poniższe uwagi są obiektywne w potocznym sensie tego słowa.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację