Usłyszałam, że choć nie ma zarzutów co do mojego profesjonalizmu i działalności w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, to powinnam zostać odwołana, bo konfliktuję instytucję z instytucjami zewnętrznymi – mówi „Rz” Maria Szczur. – Nie zamierzam zostać w ZUS jako pracownik – dodała. Z naszych informacji wynika, że Maria Szczur nie cieszyła się zaufaniem instytucji nadzorujących pracę ZUS, w tym ministerstw pracy i finansów. Coraz trudniej też było porozumieć się jej z Sylwestrem Rypińskiem, prezesem ZUS. - Niekiedy przekraczała swoje kompetencje i wypowiadała się w imieniu ZUS bez porozumienia i zgody prezesa - uważa jeden z członków rady nadzorczej ZUS.

Jeszcze w lipcu mówiła „Rz”, że od kilku miesięcy prosi o rozmowę w Ministerstwie Finansów na temat strategii, jaką zamierza przyjąć resort i ZUS w sprawie pogarszającej się kondycji Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Wiadomo, że do końca roku dziura w budżecie FUS może wynieść od 5 do 8 mld zł. Nie wiadomo, czy resort zdecyduje się na zwiększenie ponad 30 mld złdotacji, czy też ZUS będzie musiał zaciągać kredyty komercyjne.

Jak powiedziała nam osoba związana z ZUS, w takiej sytuacji osobą zarządzającą finansami w ZUS powinien być ktoś bardziej związany z rynkiem finansowym niż z nauką, ubezpieczeniami czy samym ZUS. Ale na wczorajszym spotkaniu rady nadzorczej nikogo jednak nie nominowano.Aby ratować finanse FUS, rząd może też przekazać część pieniędzy zebranych dotąd w Funduszu Rezerwy Demograficznej. Obecnie to ok. 6 mld zł, ale fundusz ma dostać zgodnie z przepisami 40 proc. środków z prywatyzacji. Tę rząd przewiduje w 2009-2010 r. na ponad 36 mld zł, z tego ok. 13 mld ma trafić do FRD po opłaceniu podatków. Ale by te pieniądze przekazać z FRD do FUS, konieczne jest udowodnienie, że mamy w ubezpieczeniach problemy wynikające z nierównowagi demograficznej. A to może być trudne.

Do zamknięcia tego wydania „Rz” nie udało się nam uzyskać komentarza ani prezesa ZUS, ani Jerzego Millera, szefa rady nadzorczej.