Zaczynam swoją rewolucję

Z prezesem Nissana-Renault o przyszłości samochodów elektrycznych rozmawia w Los Angeles Danuta Walewska

Aktualizacja: 16.11.2009 00:18 Publikacja: 16.11.2009 00:16

Carlos Ghosn

Carlos Ghosn

Foto: AFPI

[b]Rz: Już ponad dziesięć lat temu próbowano zawojować rynki autami elektrycznymi. Jak wiadomo, zakończyło się to totalną porażką. Dlaczego sądzi pan, że tym razem się to uda?[/b]

Carlos Ghosn: Przypomnijmy sobie, ile kosztowała wtedy ropa, a ile kosztuje teraz. Nie mówiąc o tym, że w lipcu 2008 r. za baryłkę trzeba było zapłacić prawie 150 dol. Dziś wiemy, że ropa nie będzie tańsza niż obecne 70 – 80 dol. Gdyby jednak ceny się załamały, mielibyśmy poważny problem. A obecne notowania ropy to właśnie poziom, kiedy jest opłacalna eksploatacja aut elektrycznych. Przy tym nadal pracujemy nad udoskonaleniem naszych silników do aut z tradycyjnym napędem. One przecież, razem z autami hybrydowymi, będą przez wiele lat stanowić większość naszych przychodów i sprzedaży. Tyle że udział aut elektrycznych będzie rósł z roku na rok. Czyli będziemy pracować nad tradycyjnymi technologiami, a do tego dojdzie jeszcze przełom, jakim jest Leaf. Nie mówiąc o tym, że hybrydy zawsze będą od nich droższe.

[b]Jak zamierza pan przekonać konsumentów, że warto się skusić na taką technologiczną nowinkę?[/b]

Technologiczna nowinka, jak pani mówi, ma najmniejsze znaczenie. Dla konsumentów wybór powinien być prosty. Będą płacili tyle samo, a nawet mniej, za auto, które spełni ich wymagania. Przy tym nasze auto nie jest wózkiem golfowym. To normalny samochód, duży, z nowoczesną stylistyką. Trzeba jednak pamiętać, że coraz więcej jest miast na świecie, gdzie smog z rur wydechowych jest poważnym problemem. Nie wystarczy ograniczać ruchu aut. Trzeba zdecydować się na rozwiązania bardziej radykalne. Marketing zaczniemy od państw nagradzających za ekologiczne wybory. Tak jest we Francji, USA, W. Brytanii, Portugalii i Japonii. Kupując samochód, konsument kieruje się przede wszystkim ceną. Potem zastanawia się, czy ten wybór jest „poprawny”. Tyle że my nie zamierzamy sprzedawać aut elektrycznych, bo jest to poprawne politycznie i koszty ich eksploatacji są niższe niż innych modeli.

Chcemy, by konsument mówił tak: kupuję to auto, bo ma dobrą cenę. Zerowa emisja dwutlenku węgla to premia za wybór.

[b]Nie sądzi pan jednak, że te ok. 160 km bez „dokarmiania” akumulatora może zniechęcić do kupienia takiego auta?[/b]

Zasięg byłby problemem, gdybyśmy nastawiali się na 90-proc. udział aut elektrycznych w naszej sprzedaży. Planujemy, by ten udział był 10-proc. W tej sytuacji zasięg przestaje być problemem. Nie chcę jednak powiedzieć, że jesteśmy już zadowoleni z tego, co udało nam się osiągnąć. Tak nie jest. Z pewnością z czasem, a zwłaszcza z postępem technologii, zasięg będzie się wydłużał.

[b]Czy pracujecie też nad obniżeniem ceny akumulatora, która nadal jest wysoka?[/b]

Nie wyciągnie pani ze mnie, ile kosztuje nasz akumulator, bo jest to niezwykle konkurencyjny produkt. I jeden z naszych najpilniej strzeżonych sekretów.

[b]Czy pana zdaniem tendencja do sięgania po auta z napędem elektrycznym przejdzie też na wschód Europy? [/b]

Nie widzę żadnych przeszkód. Na razie barierą pozostaje brak infrastruktury.

[b]Zamierza pan rozmawiać z władzami w tych krajach?[/b]

Naturalnie, ale dopiero za jakiś czas. Dziś musimy zapewnić odpowiednią wielkość produkcji. Planujemy ją, opierając się na informacjach z poszczególnych państw i deklaracjach gotowości do zapewnienia infrastruktury. Potrzebne są także umowy ze stacjami benzynowymi, aby znalazły się tam gniazdka umożliwiające szybkie ładowanie; podobnie zamierzamy współpracować z supermarketami. Przygotowani jesteśmy do premier na najważniejszych rynkach. I myślę, że kiedy konsumenci zobaczę te auta, polubią je. Potem zobaczą je inni i rynek sam się rozkręci. Naszymi pierwszymi klientami, już o tym wiemy, będą władze lokalne, firmy kurierskie, poczta. To dla nas korzystne, bo te auta będzie widać w miastach. W tę technologię zainwestowaliśmy już 4 mld euro i zaangażowaliśmy 2 tys. ludzi. Jeśli za pięć lat nie uda nam się uzyskać 10-proc. udziału aut elektrycznych w sprzedaży, zadowolę się udziałem 5-proc. Na tym też zarobimy.

[b]Gdyby do pana zadzwonił dziś wicepremier polskiego rządu Waldemar Pawlak i powiedział: Polska jest zainteresowana ekologicznymi autami. Czy odpowiedziałby pan mu, że Nissan jest gotów także na współpracę z Polską?[/b]

To jest oczywiście hipotetyczne. Ale w każdej chwili jesteśmy gotowi do podzielenia się w Polsce naszymi doświadczeniami z innych krajów ze współpracy z rządem japońskim czy amerykańskim. Naturalnie Polacy muszą sami zdecydować, czy rzeczywiście chcą dołączyć do tej ligi. Samochód elektryczny musi być wprowadzany we współpracy z władzami, z miejscowymi firmami, z producentami energii. Ostatecznie o sukcesie zdecyduje presja publiczna. Generalnie jednak nasze plany zakładają, że w roku 2012 Leaf już będzie produktem masowym, a to znaczy, że wcześniej czy później dotrze także do Polski. Tyle że wtedy znów pojawi się problem infrastruktury.

[b]Mówi pan o pół miliona elektrycznych aut wyprodukowanych przez Nissana i Renault łącznie. Kiedy ma pan nadzieję osiągnąć ten poziom? [/b]

Sądzę, że szybko. Bardzo szybko. Ale na razie nie sprzedaliśmy ani jednego auta napędzanego elektrycznością. Mogę powiedzieć jedno: wybór należy do was. I nie mówię tutaj tylko o jednym modelu auta, ale o czterech autach dla Renault i czterech modelach Nissana. A w tej chwili już wiem, że na rynku aut elektrycznych Nissan-Renault są liderami. Wiem, że inni producenci też się przygotowują. Ale pozycji lidera nie dam sobie odebrać. Leaf będzie na rynku pierwszym autem elektrycznym po rozsądnej cenie. Może kosztować o 2 proc. więcej niż inne auto Nissana tej samej klasy. Tyle że eksploatacja będzie tańsza. Zapewniam: zarobimy na Leafie. Gdyby nam się nie udało, cała technologia zostanie raz na zawsze przeklęta. Żeby tak się nie stało, rozmawiamy z władzami, cały czas pracujemy nad technologiami. Ale najważniejsze jest jedno: auto nie może być drogie. Gdyby miało kosztować 100 tys. dol., byłoby lepiej w ogóle się do tego nie brać.

[ramka][b]CV[/b]

Carlos Ghosn ma korzenie libańsko-francusko-brazylij-skie. Ma 55 lat. Od 2001 r. jest prezesem Nissana, a od 2005 r. także prezesem Renault. Wcześniej szefował Michelinowi w USA. Zasiada w radach nadzorczych, m.in. Sony i IBM. Za zasługi dla gospodarki brytyjskiej otrzymał tytuł szlachecki, ale nie może przedstawiać się jako sir Ghosn, bo nie jest obywatelem tego kraju. Opisywany w wielu książkach dotyczących restrukturyzacji. W Japonii opublikowano nawet komiksy, w których był głównym bohaterem.

[/ramka]

[ramka]Zaprezentowany w weekend w Los Angeles Nissan Leaf to pierwsze auto z całkowicie elektrycznym napędem. Do sprzedaży, początkowo w USA i kilku krajach europejskich, ma trafić w II połowie 2010 r. Leaf nie emituje spalin. Na akumulatorze może przejechać ponad 150 km. Akumulator może być zasilany w trybie normalnym (trwa to 8 godzin) i przyspieszonym (30 minut). Cena ma być konkurencyjna wobec Volkswagena Golfa, który właśnie przygotowuje swoją najnowszą wersję. Najczęściej mówi się o 25 tys. dol.

[/ramka]

[b]Rz: Już ponad dziesięć lat temu próbowano zawojować rynki autami elektrycznymi. Jak wiadomo, zakończyło się to totalną porażką. Dlaczego sądzi pan, że tym razem się to uda?[/b]

Carlos Ghosn: Przypomnijmy sobie, ile kosztowała wtedy ropa, a ile kosztuje teraz. Nie mówiąc o tym, że w lipcu 2008 r. za baryłkę trzeba było zapłacić prawie 150 dol. Dziś wiemy, że ropa nie będzie tańsza niż obecne 70 – 80 dol. Gdyby jednak ceny się załamały, mielibyśmy poważny problem. A obecne notowania ropy to właśnie poziom, kiedy jest opłacalna eksploatacja aut elektrycznych. Przy tym nadal pracujemy nad udoskonaleniem naszych silników do aut z tradycyjnym napędem. One przecież, razem z autami hybrydowymi, będą przez wiele lat stanowić większość naszych przychodów i sprzedaży. Tyle że udział aut elektrycznych będzie rósł z roku na rok. Czyli będziemy pracować nad tradycyjnymi technologiami, a do tego dojdzie jeszcze przełom, jakim jest Leaf. Nie mówiąc o tym, że hybrydy zawsze będą od nich droższe.

Pozostało 85% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację