Kiedy w 2007 r. został wybrany na ministra skarbu (finansów) i zastąpił na tym stanowisku Gordona Browna, uznano, że będzie najnudniejszym politykiem na tym stanowisku. W parlamencie był od początku lat 80. Tam także zajmował się finansami.
Jest członkiem Partii Pracy, a od 1987 r. zajmował różne wysokie stanowiska. Odpowiadał za reformę systemu emerytalnego, transport, handel i przemysł. Zanim wstąpił do Partii Pracy, był działaczem skrajnej lewicy, związany był z Międzynarodówką Marksistowską oraz brytyjską sekcją organizacji trockistowskiej.
Podatki, jakimi Alastair Darling obciążał Brytyjczyków, i miliardy funtów, którymi ratował sektor finansowy, nie pomogły krajowi wyjść szybko z kryzysu. Znany jest z tego, że najchętniej opodatkowałby wszystkich i wszystko. Półtora roku temu Brytyjczycy wezwali właścicieli pubów, aby nie wpuszczali Darlinga do swoich lokali, bo szukając pieniędzy, wysoko opodatkował alkohol – każda pinta piwa miała kosztować o 4 pensy drożej, butelka wina zdrożała o 14 pensów. Cła na alkohol miały rosnąć w tempie 2 proc. powyżej inflacji. Szkotów zdenerwowało również to, że podwyżki cen zostały wprowadzone tuż po wejściu w życie zakazu palenia w lokalach. „Jak to jest możliwe, aby Szkot nie był w stanie zrozumieć, że spotkania w pubach są odpowiedzią na plagę pijaństwa toczącą nasz kraj” – pisano na jego Facebooku.
W oknach pubów w jego rodzinnym Edynburgu ukazały się fotografie ministra ze znakiem zakazu wstępu. Ostatecznie takie znaki ukazały się w 110 pubach w Szkocji.
Skrupulatny i chętnie nakładający podatki na współobywateli sam chętnie wydaje państwowe pieniądze. W maju tego roku „Guardian” ujawnił, że w ciągu ostatnich czterech lat czterokrotnie zmieniał miejsce zamieszkania, co pozwoliło mu wystąpić za każdym razem o zwrot kosztów przeprowadzki. Darling publicznie przeprosił za to, jak powiedział, niedopatrzenie i pod naciskiem opinii publicznej miał zwrócić 700 funtów.