Makroekonomia a nadzór bankowy

- Jedną z konsekwencji obecnego kryzysu będzie zmiana roli nadzoru finansowego w polityce gospodarczej. Polityka nadzorcza stanie się integralną częścią polityki stabilizowania koniunktury - pisze Andrzej Sławiński

Publikacja: 16.03.2010 00:56

Autor jest profesorem Szkoły Głównej Handlowej i doradcą przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansoweg

Autor jest profesorem Szkoły Głównej Handlowej i doradcą przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego. Był członkiem Rady Polityki Pieniężnej w latach 2004 – 2010

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Red

W okresie poprzedzającym wybuch obecnego kryzysu finansowego dominował pogląd, że deregulacja rynków finansowych może mieć następstwa tylko korzystne. Zakładano, że sprzyja ona rozwojowi systemu finansowego, który coraz sprawniej przemieszcza oszczędności do miejsc, gdzie są najefektywniej wykorzystywane. Wierzono, że powstawanie kolejnych rynków finansowych zwiększa różnorodność dostępnych instrumentów finansowych.

Założenia te były ogólnie słuszne i wynikały z wcześniejszych doświadczeń. Badania potwierdzały korzystny wpływ rozwoju systemu finansowego na wzrost gospodarczy, a wcześniejsze doświadczenia mówiły, że powstawanie kolejnych rynków instrumentów pochodnych rzeczywiście umożliwiało zabezpieczanie się przed nowymi rodzajami ryzyka. Publikacje mówiące, że rozwój sektora finansowego następował jednak kosztem wzrostu ryzyka systemowego, pozostawały bez echa nawet wtedy, gdy pisali o tym tak znani ekonomiści jak Raghuram Rajan, wybitny profesor Uniwersytetu w Chicago.

Wszystko więc zdawało się przemawiać za liberalizacją systemów finansowych. Dlatego tworzono systemy nadzoru, które miały opierać się w dużej mierze na tzw. dyscyplinie rynkowej, a więc na przeświadczeniu, że uczestnicy życia gospodarczego są w stanie ocenić sytuację, w jakiej znajdują się partnerzy zawieranych przez nich transakcji.

[wyimek]Banki centralne będą teraz częściej stosować strategię opierania się wiatrowi – podnosić stopy procentowe, by hamować nadmierny wzrost akcji kredytowej[/wyimek]

Rzeczywistość okazała się inna. Henry Kaufman zwrócił uwagę na smutny paradoks sytuacji, w której banki centralne, same dbając o jak największą przejrzystość swej polityki pieniężnej, pozwoliły na zmiany instytucjonalne i osłabienie nadzoru, których efektem była coraz mniejsza przejrzystość rynków i instytucji finansowych. Ogromna skala obecnego kryzysu wynikła w dużej mierze stąd, że nie było dostatecznej informacji, w jakiej naprawdę sytuacji są poszczególne instytucje finansowe. Jak nigdy w przeszłości, z ogromną wprost siłą ujawniły się konsekwencje asymetrii informacji, przed którymi przestrzegali Joseph Stiglitz i Andrew Weiss.

W rzeczywistości zatem innowacje finansowe, których rozwój umożliwiła nadmierna deregulacja systemu bankowego, odegrały w wielu krajach rolę konia trojańskiego wciągniętego w obrąb murów obronnych nadzoru finansowego. Początkowo tylko podziwiano zalety strukturyzowanych instrumentów finansowych, nie spodziewając się, czym naprawdę się okażą.

[srodtytul]Lekcje z boomów kredytowych[/srodtytul]

Obecny kryzys pokazał, jak ważnym problemem polityki ekonomicznej jest zapobieganie boomom kredytowym. Do wybuchu obecnego kryzysu ekonomiści nie sądzili, że jest to aż tak groźny przeciwnik. Najbardziej dotąd znaną koncepcją teoretyczną mówiącą o procykliczności akcji kredytowej banków był model akceleratora finansowego, którego autorem był między innymi Ben Bernanke.

Zakładał on, że w następstwie poprawy koniunktury rosną oczekiwane zyski firm, co zwiększa ich wiarygodność kredytową, a więc także skłonność banków do udzielania im pożyczek. Wzrostowi akcji kredytowej sprzyja wzrost cen nieruchomości i papierów wartościowych, ponieważ rośnie wartość aktywów, które mogą stanowić zastaw pod udzielane kredyty.

Mniej do niedawna znaną koncepcją teoretyczną, ale – jak się okazało – pełniej odzwierciedlającą rzeczywistość, jest hipoteza niestabilności systemu finansowego Hymana Minsky’ego. Na jego poglądy wpłynęły najsilniej prace Keynesa i Schumpetera. Zgodnie z teorią Keynesa, Minsky zakładał, że na decyzje ludzi wpływa silnie niepewność przyszłości powodująca, że oczekiwania dotyczące przyszłej koniunktury zależą w dużym stopniu od sytuacji bieżącej. Zgodnie z teorią Schumpetera, Minsky zakładał, że bankowcy, podobnie jak inni przedsiębiorcy, starają się wprowadzać innowacje, by zwiększać sprzedaż wytwarzanych przez siebie dóbr co w ich przypadku dotyczy usług bankowych.

Przyjmując oba założenia Minsky przedstawił znacznie groźniejszy dla gospodarki obraz procykliczności akcji kredytowej banków. Wskazał, że decyzje banków nie są tylko mechaniczną reakcją na zmiany zdolności kredytowej firm zachodzące pod wpływem zmian koniunktury.

Wraz z poprawą koniunktury i optymizmu banków następuje erozja stosowanych przez nie kryteriów udzielania kredytów, co zwiększa wielkość ryzyka podejmowanego przez banki i ich klientów.

[wyimek]Innowacje finansowe, których rozwój umożliwiła nadmierna deregulacja systemu bankowego, odegrały w wielu krajach rolę konia trojańskiego wciągniętego w obręb murów obronnych nadzoru finansowego[/wyimek]

Zjawisko to przybrało na znaczeniu zwłaszcza teraz, gdy postęp technologiczny pozwolił bankom znacznie zmniejszyć koszty oceny zdolności kredytowej gospodarstw domowych, co umożliwiło uczynienie z kredytu bankowego „produktu”, który jest masowo sprzedawany i towarzyszy temu intensywny marketing. O „technologicznej” zdolności banków do zwiększania akcji kredytowej świadczy przykład naszych banków, które w ciągu 2008 r. nieomal podwoiły wielkość kredytów udzielonych przez nie kredytów hipotecznych nominowanych w walutach obcych.

[srodtytul]Opieranie się wiatrowi i nadzór[/srodtytul]

Konsekwencją obecnego kryzysu będzie większy niż dotąd udział nadzoru finansowego w polityce stabilizowania koniunktury. Wprawdzie banki centralne będą teraz częściej stosować strategię opierania się wiatrowi, a więc podnosić stopy procentowe, by hamować nadmierny wzrost akcji kredytowej, ale przykład Wielkiej Brytanii świadczy o tym, że może to okazać się niewystarczające, by skutecznie powstrzymywać niestabilny boom kredytowy.

Z tego punktu widzenia ważne są doświadczenia Hiszpanii, która dokonała dwóch pionierskich zmian w systemie nadzoru bankowego, wiedząc, że po wejściu do strefy euro nie będzie już mogła liczyć na możliwość podnoszenia stóp procentowych. Dwie zmiany, o którym mowa, to antycykliczne dostosowywanie wielkości wymogów kapitałowych do zmieniającej się koniunktury oraz nałożenie na banki obowiązku konsolidowania ich bilansów, by hiszpańskie banki nie mogły wykorzystywać sekurytyzacji do omijania bariery, jaką na wzrost akcji kredytowej nakłada konieczność spełniania wymogu kapitałowego.

Wprowadzone zmiany spotkały się z gwałtowną krytyką ze strony hiszpańskich banków, które skarżyły się, że władze monetarne stawiają je w niekorzystnej sytuacji konkurencyjnej wobec zagranicznych banków, ale to właśnie te zmiany uchroniły hiszpańskie banki przed tak poważnymi kłopotami, które stały się udziałem banków w innych krajach.

Dzisiaj wiemy, że zmiany w nadzorze uchroniły przed dużymi stratami hiszpańskie banki, ale nie uchroniły hiszpańskiej gospodarki przed niestabilnym boomem kredytowym. Przypomnijmy, że w kilka lat po wejściu do strefy euro w gospodarce Hiszpanii wytworzyło się niekorzystne sprzężenie zwrotne pomiędzy malejącą wysokością realnych stóp procentowych i boomem kredytowym, ponieważ boom kredytowy wywołał presję inflacyjną powodującą spadek realnych stóp procentowych.

[wyimek]Konieczne są takie zmiany w systemach nadzoru nad bankami, które uniemożliwią im nadmierne łagodzenie kryteriów udzielania kredytów w miarę poprawy koniunktury[/wyimek]

Długotrwały boom kredytowy spowodował znaczną utratę konkurencyjności hiszpańskiej gospodarki, co długo jeszcze będzie wpływać niekorzystnie na tempo wzrostu gospodarczego w Hiszpanii.

Przykład Hiszpanii i innych krajów mówi, że konieczne są takie zmiany w systemach nadzoru nad bankami, które uniemożliwią im nadmierne łagodzenie kryteriów udzielania kredytów w miarę poprawy koniunktury. Trudno jest dzisiaj powiedzieć, jaki będzie zakres rzeczywistych zmian w nadzorze nad systemem finansowym, ponieważ wchodzą tu w grę czynniki z zakresu ekonomii politycznej, które sprawią – jak było zawsze w przeszłości – że próby zwiększenia kompetencji instytucji nadzorczych będą przedstawiane jako administracyjna ingerencja w gospodarkę mogąca ograniczyć perspektywy wzrostu gospodarczego.

Teoria nie oferuje jeszcze precyzyjnych odpowiedzi na pytanie, jak stosowanie instrumentów nadzorczych, mających chronić gospodarkę przed niestabilnym boomem kredytowym, powinno być skoordynowane z polityką pieniężną. Konieczność ich wykorzystywania jest jednak tak oczywista, że zaczną być wkrótce powszechnie stosowane, a to wymusi konieczność koordynacji polityki pieniężnej i nadzorczej. Nie będzie to jednak pierwszy raz, gdy teoria dopiero po pewnym czasie podąży za zmianami, jakie zachodzą w polityce pieniężnej.

W okresie poprzedzającym wybuch obecnego kryzysu finansowego dominował pogląd, że deregulacja rynków finansowych może mieć następstwa tylko korzystne. Zakładano, że sprzyja ona rozwojowi systemu finansowego, który coraz sprawniej przemieszcza oszczędności do miejsc, gdzie są najefektywniej wykorzystywane. Wierzono, że powstawanie kolejnych rynków finansowych zwiększa różnorodność dostępnych instrumentów finansowych.

Założenia te były ogólnie słuszne i wynikały z wcześniejszych doświadczeń. Badania potwierdzały korzystny wpływ rozwoju systemu finansowego na wzrost gospodarczy, a wcześniejsze doświadczenia mówiły, że powstawanie kolejnych rynków instrumentów pochodnych rzeczywiście umożliwiało zabezpieczanie się przed nowymi rodzajami ryzyka. Publikacje mówiące, że rozwój sektora finansowego następował jednak kosztem wzrostu ryzyka systemowego, pozostawały bez echa nawet wtedy, gdy pisali o tym tak znani ekonomiści jak Raghuram Rajan, wybitny profesor Uniwersytetu w Chicago.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację