Krzysztof Obłój: Wirus zmusi ład gospodarczy do mutacji

Nikt nie wie, jak ukształtują się gospodarki po pandemii, ale można wskazać te tendencje, które będą miały istotny wpływ na nowy paradygmat gospodarczy.

Aktualizacja: 11.05.2020 19:59 Publikacja: 11.05.2020 19:59

Krzysztof Obłój: Wirus zmusi ład gospodarczy do mutacji

Foto: Adobe Stock

Pierwszą tendencją jest skurczenie się ogromnych i rosnących od dekad sektorów, które tworzą dzisiaj naturalne zagrożenia pandemiczne – rozrywka, sport, turystyka, transport. Konsumenci tam nie wrócą prędko, a jeśli wrócą, to inaczej i z obawami. To oznacza kryzys i skurczenie się gospodarek wszędzie na świecie – szacunki dla Unii Europejskiej mówią o 7,5 proc. spadku dochodu narodowego i wzroście bezrobocia do 9 proc. w 2020 r., a więc o czasowej implozji gospodarczej. Nie zrównoważy tego fakt, że pędzą do przodu sektory związane z higieną, technologiami medycznymi i telemedycyną, farmacją, sprzedażą online, bo ich przyśpieszony rozwój ma swoje naturalne ograniczenia.

Gdyby katastrofa naturalna jakimś cudem zamknęła służbę zdrowia i przemysł higieny, a sprzyjała rozwojowi turystyki, to lekarze i pielęgniarki mogliby pracować w hotelach i parkach rozrywki. Na odwrót to jednak nie działa, więc rozwój sektorów, które na razie mają wiatr w żaglach, będzie hamowany nikłą dostępnością wykwalifikowanych i doświadczonych pracowników, których szkolenie trwa latami.

W sumie więc będziemy obserwowali istotne zmiany w strukturze i funkcjonowaniu gospodarki, a proces rekonfiguracji branż, oraz przepływ pracowników będzie skomplikowany i nieliniowy. Część rzeczy pozostanie po staremu, niektóre sektory na dłużej zostaną zmarginalizowane, podczas gdy inne przejmą ich rolę jako lokomotywy gospodarki i technologii. Zachowana zostanie generalna logika dominacji usług w gospodarce, ale ich struktura ulegnie zmianie, co będzie niosło istotne zmiany ekonomiczne, technologiczne i społeczne.

Drugą ważną tendencją może być zmiana stosunku do własności i własności intelektualnej. Największym graczem gospodarczym świata są korporacje międzynarodowe. Ich inwestycje i działanie jest dotychczas chronione gęstą siecią budowanych od lat traktatów międzynarodowych i arbitraży, a procesy państwo kontra korporacja międzynarodowa (tzw. ISDSy) są nagminne i najczęściej rozstrzygane na korzyść korporacji – w imię ochrony rynku, własności i własności intelektualnej.

W sytuacji pandemii powstanie problem ochrony interesów państw walczących o dobro swoich obywateli i wprowadzających lockdowny. Jeśli korporacje wystąpią z roszczeniami, to tym razem jest wątpliwe, by państwa ustąpiły lub w ogóle zgodziły się na bycie stroną w takich procesach. A to może oznaczać na początku moratorium, a później zmianę porządku prawnego w zakresie ochrony inwestycji zagranicznych na całym świecie.

Podobnie do czasów pandemii własność intelektualna była przedmiotem skomplikowanej gry biznesowej i politycznej. Każdy kraj rozwinięty dążył i dąży do zwiększania puli kontrolowanej przez swoich wynalazców i firmy wiedzy oraz technologii. I ich ochrony. Z kolei każdy rozwijający się kraj w przeszłości podkradał tą wiedzę i technologię, a ich właściciele walczyli z tym procederem wszystkimi sposobami. I mieli po swojej stronie ogólną legitymizację i przekonanie, że prawa własności są nienaruszalne.

Pandemia może dokonać rewolucji w obszarze własności i własności intelektualnej. Już pojawił się problem ochrony własności intelektualnej w obszarze produkcji respiratorów, wykorzystania drukarek 3D do produkcji brakujących a niezbędnych elementów dla różnych instrumentów i maszyn w szpitalach. Za chwilę być może pojawi się problem własności i kosztów szczepionki. Albo świat się porozumie w tej sprawie i powstanie nowy standard własności wspólnej, albo łatwo sobie wyobrazić sytuację (a były już precedensy w przypadku ataku węglikiem w USA, oraz leczenia AIDS), w której niektóre kraje wypowiedzą prawa własności intelektualnej, aby chronić zdrowie i dobro swoich obywateli.

Trzecia idąca jak fala tendencja dotyczy modyfikacji nawyków i zachowań konsumentów. Możliwe że mają oni krótką pamięć, ale traumatyczne doświadczenia odciskają silne piętno. Na razie, jak wskazują badania, konsumenci (poza Chinami!) są nastawieni pesymistycznie (i słusznie) jeśli chodzi o przyszłość ekonomiczną w swoich krajach. Boją się kryzysu gospodarczego, obniżenia swoich dochodów i dostosowują do tego swoje zachowania.

W szczególności, we wszystkich krajach świata, gdzie firmy doradcze prowadzą badań konsumentów w czasie pandemii, konsumenci deklarują, że będą kupowali mniej i inaczej. I już to robią.

Nastąpiła migracja zakupów do internetu w przekroju wszystkich grup wiekowych. Z jednej strony oznacza to poszukiwanie niższych cen, mniejsze znaczenie markowych produktów, ale z drugiej trzeba będzie do tego dostosować systemy dystrybucji, co już jest ogromnym wyzwaniem. Wreszcie nie bez wpływu będą względy bezpieczeństwa i higieny – o ile we wszystkich krajach świata ludzie chcą generalnie wrócić do pracy, o tyle niekoniecznie do robienia zakupów w centrach handlowych lub podróżowania.

Czwartą tendencją będzie rosnąca liczba przedsiębiorstw hybrydowych: państwowo-prywatnych. Mówiąc krótko – co wydaje się tragikomicznym paradoksem – w całkiem sporej liczbie krajów może powstać quasi-chiński model gospodarki, zdominowanej przez firmy dofinansowane i sterowane przez państwo i realizujące jego politykę. Motorami tej zmiany jest aktualna i (czasowo) potrzebna ekspansja państwa w wielu obszarach – drukowania pieniędzy, tworzenia regulacji, aparatu nakładania i egzekwowania w trybie natychmiastowym sankcji, ale także za chwilę przejmowania przedsiębiorstw lub nawet całych sektorów.

W czasie kryzysu po 2007 roku państwa dofinansowały sektor finansowy i nieliczne firmy. W tej chwili bez daleko idącej interwencji i pomocy państwowej upadną całe sektory gospodarcze, zwłaszcza usługowe. I paradoksalnie, im bardziej były rozwinięte, tym gorzej, bo interwencja będzie musiała mieć większą skalę.

Wielkie firmy prywatne w wielu sektorach na całym świecie – od przemysłu lotniczego, przez samochodowy aż po wydobywczy – są w trudnej sytuacji i wymagają dofinansowania. Trudno przypuszczać, aby państwa chciały i mogły tak po prostu zasilić firmy bilionami euro, dolarów czy złotych i następnie po prostu podnieść podatki, aby sfinansować swoje nadzwyczajne wydatki. To przepis na rewolucję uliczną.

Naturalna będzie więc za chwilę tendencja do przejmowania za te pieniądze kontroli i upaństwowienie tych sektorów, które dramatycznie ucierpiały lub być może po prostu zbankrutują. Być może będziemy szybko wracać w przeszłość lat 70., kiedy sektory te były na świecie (poza USA) własnością państwową.

Wiele z mniejszych firm prywatnych dostało na całym świecie dofinansowanie i kredytowanie państwowe, aby nie zwalniały pracowników i przetrwały trudny okres. Tylko jeśli ten okres potrwa dłużej, to wiele z nich nie będzie mogło zwrócić tych kredytów.

Polski PFR przyznaje w ramach wspomagania pandemicznego kredyty, których częściowo umorzenie zależy od wielkości spadku obrotów, ale też kontynuowania działalności i utrzymania zatrudnienia.

Część firm, którym spadły obroty, się wygrzebie z dołka, ale część weźmie kredyt, który ich nie uratuje. Powstanie pytanie, kto weźmie te firmy na swój garnuszek? Inne przedsiębiorstwa prywatne drogą akwizycji? Wątpliwe w sytuacji niedoboru kapitału i recesji. Więc zostaje PFR lub inna agencja państwowa, która będzie gromadziła aktywa niewypłacalnych i je restrukturyzowała.

Aby sfinansować operacje ratowania i wspomagania przedsiębiorstw będzie rosła presja na banki aby luzowały kryteria udzielania kredytów. Jeśli tej presji nie będzie, to banki po prostu tych kredytów nie dadzą, bo w większości przypadków ich systemy analizy ryzyka na to nie pozwolą. Dadzą, jeśli będą kontrolowane przez państwa (tak jak ma to miejsce w Polsce), oraz gdy będą pod ogromnym naciskiem i presją regulatora. I z konieczności poluzują kryteria finansowania, co także prowadzi nas do modelu chińskiego.

Nie jest ważne w tej chwili, czy model chiński jest teoretycznie lub praktycznie dobry czy zły. Ważne, że działał i działa w wielkiej skali i w bardzo specyficznych warunkach polityczno-społecznych. Trudno oczekiwać, aby zadziałał w innych warunkach i na skalę polską, francuską czy włoską.

Ostatnia istotna tendencja, która już jest widoczna i będzie miała wpływ na przyszłą logikę gospodarki, to zmiany w logice zarządzania przedsiębiorstwem. Motorami tej zmiany będzie digitalizacja, bezpieczeństwo pracowników, oraz poszukiwanie odporności biznesowej. W czasie pandemii przedsiębiorstwa w przyśpieszonym tempie przeszły kurs zarządzania i współpracy online i wiele z tych praktyk zakorzeni się na dobre, zmieniając procedury nowoczesnego przedsiębiorstwa.

Drugim ewidentnym obszarem będą zmiany w zarządzaniu ludźmi. Zdrowie i higiena stały się równie ważne jak motywacja, za czym może pójść daleko idąca interwencja pracodawców w zachowania pracowników na terenie przedsiębiorstwa. Prawdopodobnie na długo zostaną z nami praktyki społecznego dystansu, alokacji ludzi do konkretnych prac z uwzględnieniem kryteriów higieny i zdrowia, aż po możliwe obligatoryjne testowanie ludzi i sprawdzania ich stanu zdrowia (np. temperatury).

Trzecim obszarem są relacje z dostawcami i odbiorcami. Już widzimy tendencję do skracania długości łańcuchów wartości i budowania w ich ramach pogłębionych relacji biznesowych. Typowe relacje kontraktowe i rynkowe wystarczają w przewidywalnych czasach. W gospodarce niepewności i niepokoju dobrze mieć aliantów i przyjaciół, a to oznacza podejmowanie pozarynkowych zobowiązań wobec swoich najbliższych interesariuszy.

Zmieni się także na pewien czas logika zarządzania finansowego – firmy będą się starały mieć przez najbliższe lata większe poduszki finansowe i wysoką płynność. A generalnie docenią na nowo praktyki zarządzania, która dominowały w czasach przed globalną konkurencją , totalną optymalizacją i budowaniem „chudych” systemów zarządzania – praktyki wbudowywania w funkcjonowanie firmy luzów, zapasów i burofów. To czyni firmę mniej efektywną, ale bardziej odporną na zakłócenia zewnętrzne.

Nie wiemy, jaka będzie gospodarka po pandemii, ale będzie inna. Zmiany w strukturze branż, mapach poznawczych i regulacjach kształtujących relacje korporacje-państwo i prawa własności intelektualnej, zachowaniach i nawykach konsumentów, oraz logice zarządzania – to tylko kilka przykładów obszarów, w których rozpocznie się dekonstrukcja znanego nam ładu gospodarczego i możliwe że także polityczno-społecznego. Dokąd będzie prowadzić, nie wiemy, ale na pewno do mutacji obecnego modelu.

Prof. Krzysztof Obłój pracuje w Akademii Leona Koźmińskiego i na Uniwersytecie Warszawskim

Pierwszą tendencją jest skurczenie się ogromnych i rosnących od dekad sektorów, które tworzą dzisiaj naturalne zagrożenia pandemiczne – rozrywka, sport, turystyka, transport. Konsumenci tam nie wrócą prędko, a jeśli wrócą, to inaczej i z obawami. To oznacza kryzys i skurczenie się gospodarek wszędzie na świecie – szacunki dla Unii Europejskiej mówią o 7,5 proc. spadku dochodu narodowego i wzroście bezrobocia do 9 proc. w 2020 r., a więc o czasowej implozji gospodarczej. Nie zrównoważy tego fakt, że pędzą do przodu sektory związane z higieną, technologiami medycznymi i telemedycyną, farmacją, sprzedażą online, bo ich przyśpieszony rozwój ma swoje naturalne ograniczenia.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację