Chciałbym, żeby zaprosili nas do euro

Marek Belka, nowy prezes NBP, mówi "Rz" o polityce pieniężnej, kursie złotego i perspektywach wejścia do eurolandu

Aktualizacja: 15.06.2010 05:19 Publikacja: 14.06.2010 21:32

Marek Belka

Marek Belka

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

[b]Czym pana polityka będzie różniła się od dotychczasowej polityki NBP? Czy przewiduje pan jakieś zmiany?[/b]

[b]Marek Belka:[/b] Jeżeli chodzi o podstawowe zarysy polityki pieniężnej, nie przewiduję żadnych zmian. Będziemy realizować nadal mandat NBP, jakim jest dbanie o stabilny poziom cen oraz troska o stabilność sytuacji makroekonomicznej i finansowej kraju. Oczywiście, nie znaczy to, że nie będzie zmian stóp procentowych przez całą kadencję. W zależności od tego, jak się będzie zmieniała sytuacja gospodarcza, tak będzie się musiała zmieniać polityka banku.

W uproszczeniu mówi się, że mandatem NBP jest dbanie o to, by złoty był stabilny. Od razu wyjaśniam, że w moim rozumieniu nie oznacza to stabilnego kursu złotego.

[b]Jakie będzie wobec tego pana podejście do kursu?[/b]

Będę się starał być jak najbardziej przejrzysty, jeśli chodzi o stosunek NBP do kursu waluty.

[b]Niedawno NBP skupował waluty, by zahamować umocnienie złotego. Potem Ministerstwo Finansów działało w celu umocnienia.[/b]

W związku z tym pojawiła się pewna niejasność, że operacje na rynku walutowym mają na celu utrzymanie punktowo pewnego kursu waluty albo jakiegoś jego przedziału. Zdecydowanie to dementuję – byłoby to sprzeczne ze strategią bezpośredniego celu inflacyjnego. Nie będziemy ustalać kursu waluty ani jakiegokolwiek jego przedziału.

[b]W jakich warunkach interwencje są możliwe?[/b]

Wtedy, gdy uznamy, że fluktuacje kursu są zbyt silne, gdyby doszło do jakiegoś rozchwiania rynku.

[b]Ekonomiści mówią, że tym, co będzie różniło pana od poprzednika, będzie kładzenie większego nacisku na wzrost gospodarczy, a nieco mniejszego na inflację.[/b]

Wszystko zależy od oceny bieżącej sytuacji. Jeżeli gospodarka jest w stanie zasadniczego zwolnienia aktywności, to problem inflacji jest na drugim planie. Spójrzmy na obecną sytuację na świecie – wiele banków centralnych się zastanawia, jak nie dopuścić do deflacji. Polsce na szczęście to nie grozi – ten problem nie będzie mi spędzał snu z powiek.

[b]A jeśli chodzi o wzrost PKB?[/b]

Myślę, że spekulacje dotyczące wzrostu gospodarczego nie mają większego znaczenia. Ważna jest analiza ryzyka inflacyjnego. Jeżeli gospodarka rośnie wolniej niż w tempie potencjalnym, to bezrobocie jest wysokie, a płace rosną wolno albo wcale. Wówczas nasilają się czynniki ściągające inflację w dół.

[b]Jak pan sądzi, jak długo może na świecie potrwać taka sytuacja jak obecnie – myślenie o obniżaniu długu publicznego, zmniejszanie deficytów budżetowych, któremu towarzyszą wyjątkowo niskie stopy procentowe? Jakie to będzie mieć konsekwencje dla Polski?[/b]

W wielu krajach, a nawet w całych regionach, można liczyć się z utrzymywaniem stóp procentowych na niskim poziomie przez długi okres. Mówią o tym choćby prezes Fedu, czy Banku Anglii. Europejski Bank Centralny nie widzi zagrożeń inflacyjnych, nie jest to jednak podejście uniwersalne. Jest kilka krajów na świecie – np. Australia czy Norwegia, gdzie miały miejsce ruchy stóp procentowych w górę. Wszystko zależy od prognoz kształtowania się koniunktury gospodarczej w perspektywie kilku kwartałów.

[b]A jeśli chodzi o Polskę?[/b]

Polska jest krajem, który nie wpadł w recesję, a obecnie obserwujemy pewne przyspieszenie wzrostu gospodarczego, chociaż jego poziom nie jest spektakularny. Pierwszy kwartał, być może ze względu na niekorzystny wpływ pogody na budownictwo, nie należał do najlepszych. Co do koniunktury gospodarczej w Polsce można być umiarkowanym optymistą. Nie przewiduję w najbliższej przyszłości, nawet na dalszym horyzoncie czasowym, jakichś zagrożeń inflacyjnych. Choć może się to oczywiście zmienić.

[b]Z czym, pana zdaniem, wiązałoby się największe ryzyko wzrostu inflacji?[/b]

Sądzę, że może być to osłabienie złotego, szczególnie gdyby miało się ono utrzymywać przez dłuższy czas. Mam nadzieję, że złoty będzie się umacniał. Zwracam jednak uwagę, że są czynniki działające i w jedną, i w drugą stronę, a RPP zawsze dokonuje pewnego bilansu rodzajów ryzyka.

[b]Czy można więc podsumować pana ocenę sytuacji w taki sposób, że nie ma w tej chwili przesłanek do podnoszenia stóp procentowych?[/b]

Taka jest ocena sytuacji gospodarczej. W sprawie stóp procentowych będę się wypowiadał po posiedzeniach Rady Polityki Pieniężnej.

[b]W poniedziałek pisaliśmy, że w przyszłym roku możliwe jest realne zamrożenie płac w sektorze publicznym. Jak pan to ocenia z punktu widzenia banku centralnego?[/b]

Przede wszystkim proszę nie przypisywać mi tego postulatu, ponieważ nie ja go sformułowałem. Można powiedzieć, że im ostrzejsza jest dyscyplina płacowa, tym słabszy nacisk na zacieśnienie polityki pieniężnej.

[b]Jakie są argumenty za tym, by złoty – w obecnej sytuacji – się umacniał? Mówimy o perspektywie nie długoterminowej, ale np. tego roku.[/b]

Jeśli coś mocno spadło, to musi się odbić. A mówiąc zupełnie poważnie: wiadomo, że w ostatnich kwartałach mieliśmy do czynienia z dużą amplitudą wahań złotego. Pamiętamy przecież, że przed kryzysem złoty gwałtownie się wzmocnił – mówiono wtedy o dolarze po 2 złote, euro po 3 złote. Potem nastąpiło osłabienie, wzmocnienie i teraz mamy znów znaczące osłabienie.

[b]Teraz złoty pójdzie w górę?[/b]

Polska gospodarka na tle innych gospodarek europejskich jest enklawą solidności. Czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy. Być może za kilka miesięcy i ja o tym zapomnę, gdy zanurzę się w polską rzeczywistość i w polskie debaty. Ale w szerszej perspektywie Polska naprawdę jest przykładem solidności w polityce gospodarczej i w zachowaniu podmiotów prywatnych: zarówno przedsiębiorstw, jak i gospodarstw domowych. Te właśnie fundamenty pokazują, że złoty powinien być mocniejszy, niż jest.

[b]O ile?[/b]

Tego nie wiem. Jeśli ktoś uważa, że może doradzać ludziom, jakie będą kursy walut za trzy miesiące czy za sześć miesięcy, to po prostu kłamie, albo udaje, że wie. Albo jest na tyle nierozważny, żeby sądzić, że prognozowanie kursów jest możliwe.

[b]Z punktu widzenia gospodarki umocnienie złotego to negatywne zjawisko...[/b]

Gdy złoty się umacnia, to jesteśmy niezadowoleni. Jak się osłabia, też jesteśmy niezadowoleni. Najlepiej wiec, gdy kurs waluty jest w miarę stabilny. Wszyscy wiemy, że od 20 lat złoty jest w trendzie aprecjacyjnym. Jest to efektem postępu gospodarczego, jaki się dokonuje, a zarazem nieuchronne zjawisko odzwierciedlające naszą konwergencję do gospodarek najbardziej rozwiniętych. Dzięki temu wzrasta siła nabywcza obywateli, a koszty modernizacji gospodarki się zmniejszają. Powoduje to z kolei problemy eksporterów, którzy muszą nadrabiać umocnienie się złotego wyższą wydajnością pracy. Na tym właśnie polega konwergencja, że trzeba biec szybciej niż te "grubasy" z przodu. Nie ma żadnego powodu, by sądzić, że aprecjacja nie będzie się w dalszym ciągu zaznaczać. Zawierucha na rynkach finansowych spowodowała zakłócenie tych relacji, ale nie będą one trwały wiecznie. I wszystko wskazuje na to, że złoty powinien się wzmocnić.

[b]Czy za pana kadencji Polska może wejść do strefy euro?[/b]

Konsekwentnie odmawiam spekulowania datami. Nie wchodzę w tę licytację. Opatruję to następującym komentarzem: euro jest dla orłów.

[b]To znaczy?[/b]

Kraje członkowskie rezygnują z części instrumentarium w polityce gospodarczej. To oznacza, że nie może być zastosowana konkurencyjna deprecjacja. Pozostaje albo wyższe tempo wydajności pracy, albo bardziej elastyczna i konkurencyjna gospodarka.

[b]Jak my sobie z tym poradzimy?[/b]

Akurat Polska wydaje się krajem, który nie powinien się specjalnie obawiać takiej konkurencji bez ochrony w postaci możliwości osłabienia złotego. Inaczej niż Grecja, co do której było wiadomo, że w czasie członkostwa w strefie euro jest krajem notorycznie tracącym na konkurencyjności w skali międzynarodowej.

[b]Czy nadal możemy liczyć na korzyści z wejścia do strefy euro?[/b]

Te korzyści są nęcące. Polegają na tym, że gospodarka zaczyna rosnąć szybciej. Kraje, które weszły do strefy euro, zachowują się, jakby dostawały dopalacza w postaci dostępu do kapitału. Co wtedy obserwujemy? Szybki wzrost płac, niestety także szybki wzrost cen.

[b]A co jeśli jest duża różnica w poziomie rozwoju?[/b]

Rzeczywiście, gdy euro przyjmuje kraj stosunkowo słabo rozwinięty, z historią wysokiej inflacji, to przeżywa sztuczny boom. Ale nie we wszystkich przypadkach tak się stało – w niektórych krajach był on autentyczny. Przykładem może być Finlandia. Uważam, że Polska jest raczej jak Finlandia niż jak Grecja.

[b]Podkreślał pan ostatnio, że sprawa wejścia do strefy euro jest na poły teoretyczna.[/b]

Po pierwsze sporo brakuje nam do spełnienia kryteriów z Maastricht. Po drugie – unia walutowa też nie ma ochoty, by szeroko otwierać drzwi dla nowych państw. Tam są w tej chwili napięcia, jest potrzeba wzmocnienia instytucji. A więc to nie jest najlepszy moment na wchodzenie do strefy euro. Na razie pracujmy – możemy powiedzieć, jak kiedyś Młynarski – róbmy swoje.W przyszłości być może się okaże, że będziemy dla nich najbardziej łakomym kąskiem. Półżartem powiedziałbym, że chciałbym, żeby kiedyś najważniejsze kraje strefy euro zapukały do nas i serdecznie nas zaprosiły, bo będziemy krajem, który może dołożyć strefie euro stabilności i dynamizmu.

[b]A więc w dłuższej perspektywie wejście do strefy euro byłoby dla Polski korzystne, a teraz?[/b]

Dzisiaj to nie jest realne. Poza tym trzeba powiedzieć, że fakt osłabienia się złotego w czasie kryzysu to dla nas wyjątkowo korzystna sytuacja. Miało to szczególnie pozytywne znaczenie dla polskich eksporterów towarów finalnych.

[b]Czy myśli pan, że do ERM2 powinniśmy wchodzić wtedy, gdy spełnione będą pozostałe kryteria z Maastricht, czy da się to zsynchronizować?[/b]

To trudna sprawa w okresie dużych wahań na rynkach. Myślę, że w pewnym momencie wejście do ERM2 będzie bardzo naturalne i bezbolesne. Wiemy, że musimy wejść do tej poczekalni przed euro. Notabene, jest ona dość uciążliwa ze względu na przedziały wahań kursu. Skoro one istnieją, to niektórych aż świerzbi, żeby pospekulować. Jeszcze w dawnych czasach wobec tego kryterium miałem najwięcej krytycznych uwag.

[b]Czy uważa pan, że taka sytuacja dużych wahań na rynkach międzynarodowych może się utrzymać przez dłuższy czas? Pytamy o to również w kontekście FCL – elastycznej linii kredytowej z MFW.[/b]

Obecne czasy pokazują, że nikt nie może być do końca pewien swego. Oczywiście są kraje bardziej wrażliwe na zawirowania i te padły w pierwszej kolejności. Ale są kraje, które naprawdę były takimi "niewinnymi przechodniami", zostały zahaczone przez światową dekoniunkturę i wpadły w korkociąg. Przykładem są choćby Czechy, które w 2009 roku doświadczyły sporego spadku PKB. W takiej sytuacji lepiej mieć więcej zabezpieczeń, rezerw i możliwości, które pomogłyby nam uniknąć trudności z finansowaniem potrzeb pożyczkowych czy też nadmierną niestabilnością kursu waluty. W takiej sytuacji FCL wydaje się być korzystny dlatego, że tworzy dodatkowe zabezpieczenie i daje nam legitymację kraju z najwyższej półki – platynowego członka MFW.

[b]Czyli poprze pan odnowienie FCL?[/b]

Oczywiście, że tak.

[b]Obserwowaliśmy konflikt zarządu NBP z resortem finansów w sprawie FCL. Czy teraz załatwianie formalności związane z odnowieniem FCL nabiera tempa?[/b]

Media bardzo się pasjonowały konfliktem między obiema stronami ulicy Świętokrzyskiej. Ja zaś zastałem tu sytuację, w której ministerstwo i zarząd pod kierownictwem pana Piotra Wiesiołka doszły do daleko idących uzgodnień, czy wręcz do pełnego uzgodnienia stanowisk. Można się spodziewać, że ta sprawa bardzo szybko przestanie interesować publiczność.

[b]Jakie są te ustalenia? Ostatnio spór dotyczył tego, kto zapłaci za korzystanie z FCL. Czy to będzie tak jak w ubiegłym roku, kiedy płacił NBP?[/b]

To się bardzo szybko wyjaśni. Nie chciałbym informować pana ministra Rostowskiego za pośrednictwem prasy.

[b]Ale rozumiemy, że przekonał pan kierownictwo NBP do skorzystania z FCL?[/b]

Nie jestem pewien, czy było do czego przekonywać. W istocie zastałem zbieżność poglądów w tej sprawie po obu stronach Świętokrzyskiej. Chodzi o jedność poglądów wyrażoną na piśmie.

[b]A jeśli chodzi o zmiany organizacyjne w banku centralnym? Jest jedno wolne miejsce w zarządzie. Czy ma pan swojego kandydata?[/b]

Wszyscy mnie o to pytają. Gdybym powiedział, że mam, byście się zastanawiali, kto to jest. Więc powiem: nie mam.

[b]Jedną rzeczą z tych, które wyróżniały prezesa Skrzypka, były duże nakłady na edukację ekonomiczną. Jak pan to ocenia?[/b]

NBP może dużo zrobić dla podniesienia poziomu wiedzy w społeczeństwie. To jedna ze spraw, którym muszę się przyjrzeć, ale generalnie to popieram. Mogą być modyfikacje w tym programie, ale chciałbym się do tego spokojnie odnieść. To jest jeden z tych wymiarów działalności NBP, gdzie nie ma jakiegoś szczególnego pośpiechu.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację