Konsekwentnie odmawiam spekulowania datami. Nie wchodzę w tę licytację. Opatruję to następującym komentarzem: euro jest dla orłów.
[b]To znaczy?[/b]
Kraje członkowskie rezygnują z części instrumentarium w polityce gospodarczej. To oznacza, że nie może być zastosowana konkurencyjna deprecjacja. Pozostaje albo wyższe tempo wydajności pracy, albo bardziej elastyczna i konkurencyjna gospodarka.
[b]Jak my sobie z tym poradzimy?[/b]
Akurat Polska wydaje się krajem, który nie powinien się specjalnie obawiać takiej konkurencji bez ochrony w postaci możliwości osłabienia złotego. Inaczej niż Grecja, co do której było wiadomo, że w czasie członkostwa w strefie euro jest krajem notorycznie tracącym na konkurencyjności w skali międzynarodowej.
[b]Czy nadal możemy liczyć na korzyści z wejścia do strefy euro?[/b]
Te korzyści są nęcące. Polegają na tym, że gospodarka zaczyna rosnąć szybciej. Kraje, które weszły do strefy euro, zachowują się, jakby dostawały dopalacza w postaci dostępu do kapitału. Co wtedy obserwujemy? Szybki wzrost płac, niestety także szybki wzrost cen.
[b]A co jeśli jest duża różnica w poziomie rozwoju?[/b]
Rzeczywiście, gdy euro przyjmuje kraj stosunkowo słabo rozwinięty, z historią wysokiej inflacji, to przeżywa sztuczny boom. Ale nie we wszystkich przypadkach tak się stało – w niektórych krajach był on autentyczny. Przykładem może być Finlandia. Uważam, że Polska jest raczej jak Finlandia niż jak Grecja.
[b]Podkreślał pan ostatnio, że sprawa wejścia do strefy euro jest na poły teoretyczna.[/b]
Po pierwsze sporo brakuje nam do spełnienia kryteriów z Maastricht. Po drugie – unia walutowa też nie ma ochoty, by szeroko otwierać drzwi dla nowych państw. Tam są w tej chwili napięcia, jest potrzeba wzmocnienia instytucji. A więc to nie jest najlepszy moment na wchodzenie do strefy euro. Na razie pracujmy – możemy powiedzieć, jak kiedyś Młynarski – róbmy swoje.W przyszłości być może się okaże, że będziemy dla nich najbardziej łakomym kąskiem. Półżartem powiedziałbym, że chciałbym, żeby kiedyś najważniejsze kraje strefy euro zapukały do nas i serdecznie nas zaprosiły, bo będziemy krajem, który może dołożyć strefie euro stabilności i dynamizmu.
[b]A więc w dłuższej perspektywie wejście do strefy euro byłoby dla Polski korzystne, a teraz?[/b]
Dzisiaj to nie jest realne. Poza tym trzeba powiedzieć, że fakt osłabienia się złotego w czasie kryzysu to dla nas wyjątkowo korzystna sytuacja. Miało to szczególnie pozytywne znaczenie dla polskich eksporterów towarów finalnych.
[b]Czy myśli pan, że do ERM2 powinniśmy wchodzić wtedy, gdy spełnione będą pozostałe kryteria z Maastricht, czy da się to zsynchronizować?[/b]
To trudna sprawa w okresie dużych wahań na rynkach. Myślę, że w pewnym momencie wejście do ERM2 będzie bardzo naturalne i bezbolesne. Wiemy, że musimy wejść do tej poczekalni przed euro. Notabene, jest ona dość uciążliwa ze względu na przedziały wahań kursu. Skoro one istnieją, to niektórych aż świerzbi, żeby pospekulować. Jeszcze w dawnych czasach wobec tego kryterium miałem najwięcej krytycznych uwag.
[b]Czy uważa pan, że taka sytuacja dużych wahań na rynkach międzynarodowych może się utrzymać przez dłuższy czas? Pytamy o to również w kontekście FCL – elastycznej linii kredytowej z MFW.[/b]
Obecne czasy pokazują, że nikt nie może być do końca pewien swego. Oczywiście są kraje bardziej wrażliwe na zawirowania i te padły w pierwszej kolejności. Ale są kraje, które naprawdę były takimi "niewinnymi przechodniami", zostały zahaczone przez światową dekoniunkturę i wpadły w korkociąg. Przykładem są choćby Czechy, które w 2009 roku doświadczyły sporego spadku PKB. W takiej sytuacji lepiej mieć więcej zabezpieczeń, rezerw i możliwości, które pomogłyby nam uniknąć trudności z finansowaniem potrzeb pożyczkowych czy też nadmierną niestabilnością kursu waluty. W takiej sytuacji FCL wydaje się być korzystny dlatego, że tworzy dodatkowe zabezpieczenie i daje nam legitymację kraju z najwyższej półki – platynowego członka MFW.
[b]Czyli poprze pan odnowienie FCL?[/b]
Oczywiście, że tak.
[b]Obserwowaliśmy konflikt zarządu NBP z resortem finansów w sprawie FCL. Czy teraz załatwianie formalności związane z odnowieniem FCL nabiera tempa?[/b]
Media bardzo się pasjonowały konfliktem między obiema stronami ulicy Świętokrzyskiej. Ja zaś zastałem tu sytuację, w której ministerstwo i zarząd pod kierownictwem pana Piotra Wiesiołka doszły do daleko idących uzgodnień, czy wręcz do pełnego uzgodnienia stanowisk. Można się spodziewać, że ta sprawa bardzo szybko przestanie interesować publiczność.
[b]Jakie są te ustalenia? Ostatnio spór dotyczył tego, kto zapłaci za korzystanie z FCL. Czy to będzie tak jak w ubiegłym roku, kiedy płacił NBP?[/b]
To się bardzo szybko wyjaśni. Nie chciałbym informować pana ministra Rostowskiego za pośrednictwem prasy.
[b]Ale rozumiemy, że przekonał pan kierownictwo NBP do skorzystania z FCL?[/b]
Nie jestem pewien, czy było do czego przekonywać. W istocie zastałem zbieżność poglądów w tej sprawie po obu stronach Świętokrzyskiej. Chodzi o jedność poglądów wyrażoną na piśmie.
[b]A jeśli chodzi o zmiany organizacyjne w banku centralnym? Jest jedno wolne miejsce w zarządzie. Czy ma pan swojego kandydata?[/b]
Wszyscy mnie o to pytają. Gdybym powiedział, że mam, byście się zastanawiali, kto to jest. Więc powiem: nie mam.
[b]Jedną rzeczą z tych, które wyróżniały prezesa Skrzypka, były duże nakłady na edukację ekonomiczną. Jak pan to ocenia?[/b]
NBP może dużo zrobić dla podniesienia poziomu wiedzy w społeczeństwie. To jedna ze spraw, którym muszę się przyjrzeć, ale generalnie to popieram. Mogą być modyfikacje w tym programie, ale chciałbym się do tego spokojnie odnieść. To jest jeden z tych wymiarów działalności NBP, gdzie nie ma jakiegoś szczególnego pośpiechu.