Zabieg czysto polityczny

To bezsilność rządu, który wybrał najłatwiejszy sposób doraźnego obniżenia deficytu budżetowego, zamiast gruntownych reform i oszczędności – mówi ekspert Centrum im. Adama Smitha

Publikacja: 03.08.2010 01:58

Zabieg czysto polityczny

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Plany podwyższenia podatku VAT oceniam bardzo negatywnie. W krótkiej perspektywie przyniesie ona co prawda wzrost wpływów do budżetu państwa, co było, jak się zdaje, głównym celem rządu Donalda Tuska, ale na dłuższą metę jednak będziemy mieli do czynienia z obniżeniem konkurencyjności polskich towarów objętych wyższą stawką VAT. Tymczasem już w tej chwili Polska jest, jeśli chodzi o wysokość VAT, na trzecim miejscu w Europie – więcej płacą tylko Szwedzi i Duńczycy.

Decyzja ta pokazuje też bezsilność rządu, który wybrał najłatwiejszy sposób doraźnego obniżenia deficytu budżetowego, zamiast gruntownych reform i oszczędności. Zabrakło argumentu prezydenckiego weta i okazało się, że osławione szuflady, w których miały być projekty ustaw czekające na wybory prezydenckie, są puste. Dziś premier Tusk zapowiada przegląd ustaw zawetowanych przez prezydenta Kaczyńskiego, ale może warto byłoby przedstawić nowe projekty reform?

Zamiast reformować, rząd hamuje przedsiębiorczość, dzięki której Polska nie odczuła światowego kryzysu tak silnie, jak kraje Europy Zachodniej. Rząd miał rację, określając nasz kraj „zieloną wyspą”, ale niesłusznie widział w tym sukcesie swoją zasługę. Polacy są znani w całej Europie z przedsiębiorczości i pracowitości. Są złaknieni sukcesu, a mając doświadczenie PRL, są w stanie sobie poradzić nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach.

Rzecz jasna nikt, kto ma doświadczenie pracy w realnym przedsiębiorstwie, nie zaprzeczy, że trzeba obniżać deficyt finansów publicznych. Nie można wiecznie żyć na kredyt, bo zawsze, w ostatecznym rozrachunku, ktoś będzie musiał ten kredyt spłacić.

W debacie na temat podatków często przywołuje się argumenty natury społecznej, np. że wyższy VAT to cios w najbiedniejszych. W rzeczywistości każda podwyżka podatków, także podatku dochodowego dla najzamożniejszych, najsilniej uderza właśnie w tę grupę. Różnica między podatkiem VAT a podatkiem dochodowym jest taka, że konsumpcja stanowi wyższy procent dochodu ludzi biednych niż bogatych.

[wyimek]Nie martwmy się wzrostem cen żywności. Na Słowacji nie spowodował on, o ile wiem, ani śmierci głodowych, ani zamieszek ulicznych [/wyimek]

To nie znaczy jednak, że podwyżka podatku dochodowego dla najzamożniejszych byłaby dla biednych lepsza niż podwyżka VAT. Każdy podatek jest bowiem przerzucalny – mówi o tym cała klasyczna teoria ekonomii, od Adama Smitha poczynając. Ludzie zamożni są zazwyczaj posiadaczami firm i straty poniesione na podatkach odbiją sobie w cenach produktów.

Podwyższenie podatków najzamożniejszym nie przyniosłoby też większych dochodów do budżetu – już dzisiaj żaden z pierwszej trójki najbogatszych Polaków (Solorz, Kulczyk, Czarnecki) nie jest rezydentem podatkowym w Polsce. Dalsze podwyżki podatków oznaczałyby dalszy wypływ środków z kraju, na konta w rajach podatkowych.

Podwyżka podatku VAT o jeden punkt procentowy to zabieg czysto polityczny, o czym świadczą choćby zapewnienia premiera, że nie powinny wzrosnąć ceny żywności. Ceny te oczywiście wzrosną, wskutek chociażby podwyższenia VAT na paliwa czy energię, ale nie to powinno nas martwić.

Powinniśmy wziąć przykład ze Słowacji, gdzie wprowadzono liniowy VAT. Gdybyśmy wprowadzili 20-procentowy podatek na wszystkie produkty, to nie tylko zniknęłoby ogromne pole do nadużyć (dziś zdecydowana większość oszustw podatkowych związanych z VAT wynika ze zróżnicowania stawek), ale też wzrost wpływów do budżetu byłby znacznie większy niż w efekcie podwyżki proponowanej przez rząd. Na Słowacji wzrost cen żywności nie spowodował, o ile wiem, ani śmierci głodowych, ani zamieszek ulicznych.

Udział żywności w naszej konsumpcji maleje. Nie wiem, ile mamy w polskim społeczeństwie gospodarstw domowych, dla których podwyższenie VAT na żywność oznaczałoby rzeczywiste problemy. Niechby to było i 7 milionów ludzi. Do nich można skierować pomoc społeczną, zasiłki. Pozostałe 33 miliony jedzą obecnie żywność tańszą, niż gdyby była opodatkowana tak jak inne towary. Skutkiem tego jest ogromne marnotrawstwo jedzenia – które można zaobserwować na dowolnym wysypisku śmieci. Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem tego, że ludzie wyrzucają jedzenie, jest fakt, że jest ono za tanie. A to oznacza, że mamy dzisiaj w Polsce przestrzeń na ekonomiczne, a nie polityczne podwyżki podatków.

[i]Robert Gwiazdowski jest ekonomistą i prawnikiem, ekspertem ds. podatków w Centrum im. Adama Smitha[/i]

Plany podwyższenia podatku VAT oceniam bardzo negatywnie. W krótkiej perspektywie przyniesie ona co prawda wzrost wpływów do budżetu państwa, co było, jak się zdaje, głównym celem rządu Donalda Tuska, ale na dłuższą metę jednak będziemy mieli do czynienia z obniżeniem konkurencyjności polskich towarów objętych wyższą stawką VAT. Tymczasem już w tej chwili Polska jest, jeśli chodzi o wysokość VAT, na trzecim miejscu w Europie – więcej płacą tylko Szwedzi i Duńczycy.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację