Z włoskim UniCreditem żegna się właśnie po 12 latach u sterów Alessandro Profumo, odchodzi szef HSBC Michael Geoghan, prezes Barclays John Varley, kilka dni temu ogłoszono odejście szefa Lloyds Banking Group, a Credit Suisse żegna się z wiceprezesem ds. finansowych. To tylko ofiary września. A zmiany dotknęły banków, które całkiem nieźle poradziły sobie z kryzysem finansowym.
Bankierzy narzekają, że coraz gorsze wyniki finansowe banków oraz spadający szacunek społeczny dla bankowców, których się obwinia za doprowadzenie do kryzysu, utrudniają znalezienie godnych następców zwalnianych prezesów.
Sięgają więc po pobudzające wyobraźnię bodźce finansowe. Profumo na odchodne otrzyma 38 mln euro odprawy – najwięcej w historii włoskiego biznesu.
Co nie oznacza, że znalezienie nowego prezesa będzie proste. Bo bycie szefem banku to już nie to samo co kiedyś. Doszła konieczność zawiązywania dodatkowych rezerw, grubsze portfele złych długów, ograniczenia inwestycyjne (kaganiec na krótką sprzedaż w Niemczech), widmo nowych podatków i czujny wzrok nadzorów finansowych oraz prasy na rękach.
Cóż, frajda może mniejsza. Ale za to jakie odprawy. A te od lat wzbudzają kontrowersje. W końcu niewiele jest rzeczy, które interesują zwykłego zjadacza chleba bardziej niż pieniądze – i do tego cudze. Na dodatek portfele niechcianych prezesów napełniane są pieniędzmi, które pochodzą wprost lub pośrednio z pomnażania oszczędności klientów. Stąd niechęć do bankowych odpraw jest niewspółmiernie wyższa niż do wypłat dla szefów firm spożywczych czy motoryzacyjnych.