Do ich zakupu kuszą nie tylko przemyślnymi nazwami, ale także możliwością wysokiego zarobku. Komisja Nadzoru Finansowego sprawdziła wysokość zysków, jakie w ostatnich latach dawały tzw. struktury. Okazało się, że na zwykłej, prostej lokacie można było zarobić więcej.

Struktury w porównaniu z lokatami są produktami bardzo skomplikowanymi, a zarobek z zainwestowanych pieniędzy może być uzależniony od zmian cen walut, akcji, obligacji, a nawet od cen wina, kawy lub energii. Banki namawiają do ich zakupu, ponieważ – po pierwsze – taki produkt trwa kilka lat (klient zamraża pieniądze, co dla banku jest ogromną zaletą), a po drugie – banki mają dodatkowe przychody z prowizji i opłat. Mówiąc krótko, na produktach strukturyzowanych zarabiają lepiej niż na lokatach.

Takie zachowanie nie jest oczywiście naganne, właściciele banków chcą zarabiać. Naganne jest to, że bankowcy namawiają do struktur osoby, które nie mają pojęcia, w co wchodzą, nie są w stanie zrozumieć, jak te produkty działają, nie mówiąc już o wiedzy na temat rynku akcji czy cen kawy. Swoją decyzję opierają na zaufaniu do bankowca, który lepiej od nich zna się na finansach. Tylko że premia tego bankowca jest uzależniona od liczby sprzedanych struktur.

Bardzo życzyłabym sobie, żeby banki grały fair i te superwysublimowane produkty oferowały bogatym, świadomym klientom. Biednym niech pozwolą wybrać lokaty, dzięki którym więcej zyskają.